Carmelo Anthony zakończył karierę

Po 19 latach w NBA Carmelo Anthony zdecydował się przejść na sportową emeryturę. Oficjalnie, bo przecież swój ostatni mecz w NBA rozegrał w sezonie 2021-22. Jeśli wierzyć mediom społecznościowym i prasowym doniesieniom, Melo mocno trenował minionego lata. Po sezonie w Lakers liczył na angaż w jakiejś play-offowej drużynie. Ten nigdy nie nastąpił.

Z Melo mam kilka osobistych interakcji. Konkretnie trzy. Dwie przypomnę poniżej, trzecia miała miejsce podczas Weekendu Gwiazd w 2016 roku w Toronto. Była na tyle mała, że nie będę o niej pisał.
Melo był moją pierwszą „ofiarą” (z wielu, jak się później okazało), podczas mojego pierwszego wyjazdu na NBA z dziennikarską akredytacją. Był to styczeń 2013 roku, czyli już ponad dekadę temu! Oto fragment z tamtej wyprawy, który tyczy się Melo:

„Udało mi się zadać kilka pytań, a przez jedno zostałem bohaterem New York Daily News. „Carmelo Anthony joined Amar’e Stoudemire at the podium late Thursday at O2 Arena, just in time for a Polish journalist to ask a question that nearly made Anthony do an about-face and bolt for the team bus.” Cały tekst TUTAJ.

„It was an amusing exchange” – to była tylko z pozoru zabawna wymiana zdań. Zapytałem czyj to jest zespół teraz. Melo chyba już dawno nie jadł Snickersa bo zaczął gwiazdorzyć, że to drużyna pana Dolana itp. (haha dobry żart). Korzystając okazji, że miałem do dyspozycji mikrofon postanowiłem śladem ministra Sikorskiego „dodefiniować” swoje pytanie. Mówię – wiesz o co mi chodzi. Kto jest teraz liderem tego zespołu – na boisku rzecz jasna. Melo dalej cwaniaczył. Z klasą zachował się Amare, który widząc, że kolega gubi się w zeznaniach powiedział „to drużyna Melo”. Potem obaj strzelili formułkę, że nie chodzi o indywidualności tylko o dobro zespołu. OK – pamiętajcie o tym w sezonie pomyślałem. Melo – To mnie akurat nie zdziwiło. Mój odbiór jego pokrył się z tym, jaki mam jego obraz ukształtowany przez lata. Gwiazda – ale raczej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I żeby była jasność. Koszykarsko Anthony jest wśród najlepszych tej ligi, rzekłbym nawet w bardzo wąskim gronie. Ale jako człowieka obieram go jako gościa z bardzo przerośniętym ego. Telewizja nie oddaje tego, na żywo było to bardzo widoczne. Melo niemal po każdej akcji „na kontakcie” miał coś do powiedzenia sędziemu. Często sytuacje te były wręcz żenujące. Na konferencji prasowej odpowiadał na pytania w dziwny sposób, jakby od niechcenia. Ktoś spytał jak widzi szanse Knicks w tym sezonie czy „sky is the limit”„wyjąłeś mi te słowa z ust przyjacielu” – odpowiedział w swoim stylu Melo.
Być może pokłosiem mojego nie-na-miejscu-pytania była sytuacja po konferencji. Wszyscy już wyszli, do Melo nie było kolejki po zdjęcia i autografy. Podszedłem i zapytałem czy mogę zrobić sobie z nim zdjęcie. Mówi, że musi gdzieś iść. Tłumaczę mu, że przecież to zajmie tylko kilka sekund. On odpowiada, że naprawdę nie ma czasu. Ja na to, że już byśmy przez ten czas zrobili sobie zdjęcie, i że szkoda bo taka okazja może mi się nie powtórzyć. On na to (już idąc), że musi iść. I poszedł…

Niech idzie. I bez fotki z nim wyjazd uważam za bardziej niż udany. Delikatnie marzyłem o tym, żeby spotkać Kidda, złapać jeszcze raz Sterna, pogadać z kimś. W najjaśniejszych scenariuszach nie sądziłem, że uda mi się dostać do aż tylu ludzi. Było super.”

Tak zakończyłem swoją pierwszą w życiu relację z wyjazdu na NBA z akredytacją.

Co nie udało się w 2013 roku, udało się dwa lata później, również w Londynie. Oto fragment:
„W końcu udało mi się złapać Melo. Na początku wykręcał się jak dwa lata temu. Twierdził, że musi iść potrenować. „You don’t need practice.” – powiedziałem i to okazał się być klucz do sukcesu. Kolega zapytał mnie czy miałem wrażenie, iż pamięta mnie z tamtego incydentu. Tak, miałem takie wrażenie.”

Blisko 39-letni Carmelo Anthony był trzecim wyborem draftu 2003 roku. Po ponad siedmiu sezonach gry w Denver Nuggets, w dość głośnej wymianie, w trakcie rozgrywek 2010-11, trafił do New York Knicks. Tam dokończył sezon i zagrał jeszcze sześć kolejnych lat. Później, na rok (2017-18), trafił do Oklahomy Thunder, gdzie stworzył nie do końca wielką trójkę z Russellem Westbrookiem i Paulem George’em. Rozgrywki 2018-19 zaczął w Houston Rockets, ale w ich barwach zagrał zaledwie w dziesięciu meczach, a następnie został zwolniony. Potem, na ponad rok zniknął z NBA. Pomocną dłoń wyciągnęli do niego Portland Trail Blazers, którzy zakontraktowali go już po rozpoczęciu sezonu 2019-20. Melo zaliczył w Oregonie dwa dość solidne sezony, ale na sezon 2021-22, swój ostatni w NBA, przeniósł się do Los Angeles Lakers.

Jego średnie za całą karierę (1260 meczów, 1120 jako starter) sięgają 22,5 punktu, 6,2 zbiórki, 2,7 asysty oraz 1 przechwytu.
Z 28289 punktami, Melo jest obecnie dziewiąty na liście najlepszych strzelców w historii NBA. Przed nim tylko LeBron James, Kareem Abdul-Jabbar, Karl Malone, Kobe Bryant, Michael Jordan, Dirk Nowitzki, Wilt Chamberlain, Shaquille O’Neal.


Melo jest też:
– Dziesięciokrotnym uczestnikiem Meczów Gwiazd.
– Sześciokrotnie w All-NBA.
– Król strzelców sezonu 2012-13.
– Wybrany do grona 75 najlepszych koszykarzy w historii ligi.
Jeśli chodzi o reprezentację Stanów Zjednoczonych, to warto przypomnieć i podkreślić, że przez ponad dekadę, Melo był chętny i gotowy bronić barw USA. Z nim w składzie Amerykanie sięgali po złote medale podczas:
– Igrzysk Olimpijskich w Pekinie (2008) i Londynie (2012) oraz Rio de Janeiro (2016).
A także brązowe podczas:
– Igrzysk Olimpijskich w Atenach (2004).
– Mistrzostw Świata w Japonii (2006).



Dwa słowa na koniec o Melo. Moim zdaniem jeden z najlepszych strzelców w historii NBA, w sensie scorer, nie shooter. Choć i tym drugim też był. Znakomita, książkowa wręcz praca nóg, siła, o której za mało się mówiło. Z racji braku sukcesu w play-offach, obawiam się, że wraz z upływającym czasem, jego postać będzie kurzyć się w kronikach NBA i powoli schodzić będzie na dalszy plan.
Najbliżej tytułu był w 2009 roku, kiedy on i jego Nuggets zagrali mocną, sześciomeczową serię w finałach zachodu z Kobe Bryantem i jego Lakers. Jeziorowcy pokonali potem w finałach Orlando Magic. Myślę, że i tamci Nuggets daliby radę ich pokonać.
Przez dużą część jego kariery, byłem chyba dla niego nieco za ostry w swoich ocenach jego charakteru i postaci. Zresztą czuć to chyba z mojej pierwszej relacji z Londynu.

2 comments on “Carmelo Anthony zakończył karierę

  1. Rudeboy

    To dość znamienne, że „kupiłeś” gościa mówiąc mu, że nie musi trenować, czyli de facto karmiąc jego. Także trudno (było) nie postrzegać go jako Gwiazdora przez duże G w negatywnym znaczeniu. Ale podobno ludzie się zmieniają, i ten Portland Melo zdawał się być już znacznie pokorniejszy.

    Reply
  2. Anonim

    Skoro na pytanie „czyja to drużyna” nie odpowiedział buńczucznie że „no wiadomo że moja” to gdzie tutaj gwiazdorzenie ? Nie rozumiem o co tu chodzi.

    Reply

Skomentuj Rudeboy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.