Śliwki vs Robaczywki 2019-20 Vol. 6

Dzień dobry! Zapraszam do Twojego ulubionego segmentu o NBA. Po tym, jak wczoraj zajęliśmy się Śliwkami, dziś same Robaczywki. Dzięki za podsyłanie własnych propozycji i przemyśleń.

– Wczoraj w Śliwkach dałem plusa za grę. Dziś dam Robaczywkę za coś innego. Ale musimy się dobrze zrozumieć. Chris Paul, to jest Point God. Dobrze wiesz, co o nim sądzę, jeśli chodzi o parkiet. Ale Chris Paul jest też drzazgą w tyłku, solą w oku, taką małą chodzącą, denerwującą gnidą, która podnosi ciśnienie podczas oglądania meczów. Zna przepisy, to trzeba mu oddać. A że ma poważanie i szacunek w lidze, to często z niego korzysta. Thunder grali u siebie z Wolves. Goście z Minnesoty prowadzili 121:119 na sekundę (!) z małym kawałkiem przed końcem IV kwarty. KAT miał do wykonania dwa rzuty. Pierwszy spudłował. Jordan Bell wszedł na parkiet za Shabazza Napiera. Miał niewłożoną w spodenki koszulkę. CP3 to zauważył i zaczął wrzeszczeć do sędziów, że za takie coś należy się „delay of game” czyli kara za opóźnienie meczu. Sędzia Scott Foster, bo kto by inny, odgwizdał to. Gallinari trafił rzut techniczny. KAT trafił drugi rzut wolny. Było dwoma dla Wolves. Adams posłał podanie przez całe boisko do Schrodera, który doprowadził do dogrywki. Oglądałem ten mecz i zastanawiałem się, czy to się dzieje naprawdę. Oczywiście można zacząć od tego, że gdyby Bell wszedł z poprawnie włożoną w spodenki koszulką, nie byłoby tematu. Ale…ludzie! To jest NBA, nie liga biznesu w Grudziądzu. O takie coś mógł się czepić tylko CP3, a Scott Foster to jedyny sędzia, który był w stanie coś takiego zagwizdać na takim etapie meczu. Jak dla mnie wypaczony wynik, bo Thunder wygrali to starcie po dogrywce. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że już w następnym meczu, w Portland, CP3 został najpierw upomniany, a w dalszej części meczu ukarany za to samo. Realizatorzy przypomnieli jego sytuację z meczu z Wolves. Kuriozum.

– Jamal Murray. Gra dość nierówno, ten sezon jest dla niego statystycznie gorszy, niż poprzedni. I to byłby najmniejszy problem, bo a) Nuggets wygrywają, b) nie jesteśmy jeszcze w połowie rozgrywek, każdy ma swoje tempo wchodzenia w sezon. Można by jeszcze dodać c) Murray ma 22 lata, cały czas się uczy. Każdy z tych punktów może być prawdziwy, ale…oceniając jego grę, musimy pamiętać, że Nuggets już podjęli decyzję, co do jego przyszłości. Ich zdaniem, 22-letni Kanadyjczyk może być partnerem dla Nikoli Jokica w drodze po tytuł. W tym sezonie, Murray zarobi $4.4 mln. W kolejnym już $29 mln! Będzie to pierwszy rok z jego pięcioletniego kontraktu wartego $170 mln. I pod takim kątem trzeba patrzeć na to, co robi i kim jest dla Nuggets. Na razie nie ma co przereagowywać i mówić, że za szybko mu zaufano. Pamiętajmy, że w swoich pierwszych w karierze play-offach, Murray pokazał, że już bardzo niedługo, może należeć do elity ligi z pozycji jeden/dwa. Robił 21 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty, tracił bardzo mało piłek. Pokazał też, że świetnie czyta grę, reaguje na to, co rywale dają mu w obronie, a co starają się odciąć. Za ten sezon notuje 17.4 punktu, 4.4 zbiórki, 4.5 asysty oraz 1.4 przechwytu. To przyzwoite liczby w drużynie, która jest drugą siłą Zachodu, ale gdzieś tam, w drugim zdaniu, jego kontrakt wyjdzie w każdej dyskusji.

– Gary Harris. Ten sam problem, nieco mniejszy kaliber. Gdyby odjąć zarobki, to 25-latek byłby, powiedzmy, średniej klasy obrońcą, który nie tak dawno temu, bo latem 2017 roku rozbudzał zmysły. Rozbudzał je do tego stopnia, że po niezłych rozgrywkach na 17 punktów, dostał od Nuggets czteroletni kontrakt za $84 mln. Od tamtej pory, jego forma spada. W tym sezonie jest to tylko 11.4 punktu na mecz przy skuteczności na poziomie 43%.
Prosta matematyka podpowiada, że Harris i Murray, w dwóch najbliższych sezonach, nie licząc tego, zarobią…przeszło $100 mln. To może być problem dla Nuggets, jeśli ich dwaj obwodowi okażą się niewypałem. To znaczy niewypałem na skalę walki o tytuł, i bycia prawdziwą wartością u boku Nikoli Jokica. Jocker potrzebuje drugiej, pewnej strzelby obok siebie. Można sobie żartować z jego wagi, ale ta waga pozwala mu przesuwać każdego w drodze do kosza. Wszyscy wiemy, że fantastycznie podaje i czyta grę jak mało kto. Problem w tym, że musi mieć obok siebie partnera, który jest blisko poziomu All-Star, który odciążałby go w ataku. Nie od przypadku, do przypadku, tylko regularnie, co mecz. Na ten moment żaden z jego kolegów nie jest blisko tego poziomu.

– Ogromna Robaczywka dla fanów próbujących konfrontacji za zawodnikami. Pisałem już o tym kiedyś. Teraz przypominam przy okazji incydentu w Filadelfii. Isaiah Thomas z Wizards został wyrzucony z boiska i zawieszony na dwa kolejne mecze (straci przez to ok. $60000) za to, że poszedł w trybuny do dwóch fanów Szóstek. Koszykarz na parkiecie to jest świętość. To jest jego miejsce pracy. On tam jest, żeby dawać Ci radość, rozrywkę, może też jakąś inspirację. To, że (dużo) zapłaciłeś za bilet, nie znaczy, że sportowiec staje się Twoją własnością, Twoim śmieciem, że możesz wylewać na niego swoje frustracje. Tu stoję murem za Thomasem i innymi zawodnikami, których co jakiś czas próbują prowokować kibice. Choć nie wiem, czy takich ludzi warto nazywać kibicami. Dla mnie to są idioci i chamy. Takie mamy czasy. Każdy, lub prawie każdy posiada sprzęt do nagrywania video. Wizja taniego zaistnienia w internecie jest dla niektórych kusząca i całkiem realna. Co jakiś czas do sieci trafia materiał, na którym uradowany kibic “przyłapał” zawodnika NBA, na tym, że puściły mu nerwy. Szkoda, że materiał nie obejmuje całej sekwencji wydarzeń, w której tenże kibic w prostacki sposób prowokuje, wyzywa, drze się w kierunku gracza. Byłem, widziałem. Nie zdarza się to aż tak często. Nie jest to problem w skali całej ligi, ale niestety zdarzają się idioci, którzy, jak sądzę, pragną się w jakiś sposób dowartościować. “Nawrzucałem LeBronowi, wiesz? On zareagował na moje zaczepki. Człowieku! Udało mi się wyprowadzić go z równowagi. Mój filmik ma milion kliknięć.” Tak to działa. Ci dwaj panowie z Filadelfii dostali podobno roczny zakaz wstępu na mecze NBA. Jestem za surowym karaniem takich zachowań.

– Statystyka per 36. Jest to jedna z głupszych statystyk. Gdyby ktoś mógł grać 36+ minut, to by grał. Nie gra, bo albo jest za słaby, albo nie ma zdrowia, albo nie mieści się w rotacji (czyli jest za słaby). Używa się jej do podkreślania, że dany zawodnik robi dużo, w ograniczonej roli. Ale przecież z jakiegoś powodu ta rola jest ograniczona. Ta statystyka za bardzo rozbudza wyobraźnię i czasem idzie w złe strony.

– Russell Westbrook trafia w tym sezonie tylko 23.4% za trzy punkty. Z gry skromne 42.4%. Jakoś zatracił się w tym swoim rzucaniu. Nigdy nie był wybitnym strzelcem, ale przynajmniej miał kilka swoich „go to” miejsc, z których był przyzwoity.

– Robaczywka dla wszystkich graczy, którzy przy jakimś wsadzie, czy innym ładnym zagraniu, prężą mięśnie, wykonują ghetto gesty… przy wyniku minus 30-40 dla rywali. Czuję się zażenowany głupotą tychże graczy.

Backcourt Cavs, czyli Darius Garland, Collin Sexton. Sexland jak sami siebie nazywają. Silni kandydaci do miana najgorszego obwodu w lidze. Decyzyjność na dramatycznym poziomie. Gdy ich rywale, grają z nimi w szachy, oni grają w warcaby… do tyłu. Nic dziwnego, że Kevin Love chce się stamtąd zabierać.

* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet. Opublikowany został tam kilkanaście dni temu.

1 comment on “Śliwki vs Robaczywki 2019-20 Vol. 6

  1. JD8

    Nigdy nie mogę się nadziwic, że jesteś na bieżąco z grą tych wszystkich Cavs czy innych Wizards 🙂 Ile meczów oglądasz dziennie / tygodniowo?

    Reply

Skomentuj JD8 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.