Śliwki vs Robaczywki 2022-23 Vol.1

Dzień dobry! Pierwsze w tym sezonie “Śliwki vs Robaczywki.” Dziś same Śliwki. Moją małą tradycją stało się przypominać z początkiem każdego sezonu, skąd wziął się pomysł na “ŚvsR”. Zatem, było to tak – na pomysł prowadzenia tego segmentu wpadłem któregoś grudniowego dnia 2013 roku, podczas otwierania puszki z brzoskwiniami. Reszta jest już historią.

Kolejność, jak zwykle, dość przypadkowa. Zapraszam!

Liga NBA. Od tego zacznijmy. Mamy drużyny, które miały tankować, a póki co, wcale tego nie robią. Czołem, Jazz! Mamy ciekawą klasę debiutantów, gwiazdy świecące od początku mocnym światłem. Mamy otwartą dyskusję w sprawie tego, kto zajmie czołowe miejsca w obu konferencjach. Piękne rzeczy na rozpoczęcie nowego sezonu! Mamy więcej znaków zapytania, niż zdań twierdzących, ale zamiast uczucia niepewności, mamy podekscytowanie, co z tego wszystkiego wyniknie. Przynajmniej ja tak mam. W latach 2015-2018 mieliśmy duopol Cavs i Warriors. Przed każdym z tych czterech sezonów zastanawialiśmy się czy ktoś może im zagrozić w obu konferencjach. Mimo że obie ekipy musiały trochę popracować na swoje cztery kolejne wizyty w finałach, to na koniec dnia dwóch wielkich faworytów dostarczało tak, jak się tego spodziewaliśmy. W tym sezonie, na szczęście dla nas kibiców, sprawa wejścia do finałów i zdobycia tytułu, jest sprawą bardzo otwartą. Myślę, że można spokojnie wymienić po 5-6 organizacji z obu konferencji, które mają argumenty za tym, żeby myśleć o sobie jako o (przynajmniej) finaliście.

Luka Doncic. Po ośmiu meczach tego sezonu, jego średnie sięgają 36.1 punktu, 8.9 zbiórki, 9 asyst oraz 1.7 przechwytu. 23-letni Słoweniec trafia 51.4% swoich rzutów z gry. Jego średnia strat (3.3) jest najniższa w jego karierze. Jego zdobycze punktowe w tym sezonie: 35, 32, 37, 41, 31, 44, 33, 35. Chory człowiek! W historii NBA tylko Wilt Chamberlain zaczynał sezony z seriami przynajmniej ośmiu kolejnych meczów 30+. Zrobił to w sezonie 1962-63 (23 mecze 30+) oraz 1959-60 (8 meczów). Marku Cubanie, nie spi…ol tego! Otocz chłopaka wartościowymi ludźmi.

Pascal Siakam. Raptors, w bańce na Florydzie, byli dosłownie o parę procent lepszego Siakama od wejścia do finałów wschodu, a potem, kto wie, może i finałów z Lakers, a potem… dobrze, dobrze, nie zapędzajmy się. Kameruńczyk trafiał wtedy poniżej 40% z gry, poniżej 19% (!) zza łuku. Potem zaliczył „taki sobie” sezon 2020-21, również „taką sobie” pierwszą część poprzednich rozgrywek. Ale w dalszej wszedł na niesamowity poziom, który zaprocentował wyborem do trzeciej piątki All-NBA. Wygląda na to, że minionego lata, „Spicy P” pozostał głodny. Nie wiem co jadł i jak trenował, ale widzę, że jak swego czasu Adam Małysz, „optymalnie” trafił z formą na te rozgrywki. Jego średnie wynoszą obecnie 25.6 punktu, 9.6 zbiórki oraz 7.9 asysty. Pięć razy kończył mecze z dwucyfrową liczbą zbiórek, trzy razy z dwucyfrową liczbą zbiórek. Dwa razy zaliczył triple-double. Każda z tych wartości jest najwyższa w jego karierze. 28-latek jest na dobrej drodze, jak zdrowie pozwoli, żeby utrzymać swoje miejsce w All-NBA.

Shai Gilgeous-Alexander. Jest czwartym strzelcem ligi (32.3), trzecim przechwytującym (2.4). Do tego zalicza po 4.7 zbiórki, 6.3 asysty i 1.1 bloku. Trafia z gry imponujące jak na obwodowego 54.5%, a równie, lub nawet bardziej imponujące 98%. Na siedem rozegranych meczów, tylko raz nie przekroczył progu 30 punktów (24). Czy to jest moment, żeby uruchomić akcję „uwolnijcie SGA”, czy trzeba poczekać, aż regularne wygrywanie zacznie dziać się w Oklahomie? Czy oś czasu zaplanowanego rozwoju i wzrostu tej drużyny zbiega się ze sportowymi ambicjami tego 24-letniego Kanadyjczyka. Przypomnę tylko, że jego ostatni dwa sezony były przedwcześnie kończone przez klub, naciąganymi kontuzjami, żeby swoją dobrą grą nie przeszkadzał im w tankowaniu.

Lauri Markkanen i Utah Jazz. Teraz, to już nie wiem, co knuje Danny Ainge. Nadal myślę, że to w końcu wyhamuje. Ale nie będę miał absolutnie nic przeciwko byciu światkiem jednej z fajniejszych historii w NBA ostatnich lat. Drużyna oddaje latem 80% swojej pierwszej piątki, w tym dwóch All-Starów. W zamian dostaje młodość i wybory w drafcie. W teorii ma być w przebudowie. A tymczasem wygrywa 7 z pierwszych 10 meczów. Znakomita historia. Nawet jeśli miałaby się za niedługo skończyć. Bo jeśli Ainge chciał odpowiedzi na pytanie jak dobry jest, skradziony z Bostonu, Will Hardy, to chyba już tę odpowiedź poznał. Dobry jest! Nie wiem czy Ci już mówiłem, ale uwielbiam młodą falę trenerów! Dam kolejny wykrzyknik. I po raz kolejny powtórzę, co pisałem i mówiłem już wielokrotnie – jest powód, dla którego, z całym szacunkiem dla ich legend, tego co zrobili na boisku i poza nim, w lidze nie ma już Larrych Brownów i jemu podobnych. Ci trenerzy przed czterdziestką, w wielu przypadkach bez doświadczenia w NBA, czy nawet w koledżu, przychodzą i robią robotę. Robią ją, bo patrzą na basket jak na wielopoziomowe szachy, jak na grę procentów i przewag. Wielu byłych zawodników, którzy zostają trenerami myślą, że doświadczenie z parkietu daje im z automatu przewagę. Być może czasem daję, nie przeczę, ale nie zawsze. Przychodzi taki pan Hardy ze swoim „know how”, ze swoją filozofią i wizją tego, jak ma wyglądać jego drużyna, co ma być jej wizytówką na obu końcach parkietu. I to się ogląda! To widać od razu. Ainge grał, był coachem, a teraz jest GMem. Zna basket ze wszystkich stron. Pewnie dobrze wie, że skradł z Bostonu trenerski skarb.
Zakładając, że sezon Utah pójdzie scenariuszem, jakiego się spodziewamy, to po tych 10 meczach, Jazz zrobili wszystko idealnie. Trener – sprawdzony. Ludzie pod ewentualnie handlowanie – ogrywani i podpompowywani. Jordan Clarkson nigdy w życiu tyle nie podawał (5.3 asysty na mecz) i nie zbierał (4.8). Mike Conley ma najwyższą w karierze średnią asyst (7.4). Kelly Olynyk, ulubieniec Ainge’a, też wygląda solidnie. Malik Beasley trafia po ponad dwie trójki na mecz. To tak, jakbyś jechał na giełdę i dobrze wypucował swoje samochody do sprzedaży. No i na koniec on – Lauri Markkanen. 22.2 punktu, 9.4 zbiórki, 2.7 asysty. W końcu gra tak, jak sugerowałoby jego miejsce w drafcie, jak sugerowałyby przebłyski wielkiego talentu w pierwszym roku, jak sugerowałyby występy w kadrze Finlandii. Dasz za niego dwa wybory w pierwszej rundzie draftu? Nie dasz? Na miejscu Ainge’a nawet nie podnosiłbym słuchawki, gdyby (przynajmniej) dwa wybory miały podlegać jakiejkolwiek dyskusji. A zatem – Utah Jazz, robicie wszystko dobrze!

Cleveland Cavaliers. Siedem wygranych w ośmiu meczach. To jest drugi wynik w lidze. A przecież Darek Garland stracił sześć spotkań. Cavs, póki co, wyglądają nieźle, a może być jeszcze lepiej. Duet Mitchell-Garland jeszcze nie miał szansy pokazać potencjału. Allen z Mobley’em straszą pod koszami. Za jakiś czas wróci Rubio, żeby wszystko poukładać, dopieścić, dać trochę doświadczenia, odciążyć starterów, nie przegrywać (za bardzo) minut, gdy odpoczywają. Ładnie to wygląda. Donovan Mitchell po siedmiu meczach – 31.1 punktu, 4.4 zbiórki, 7.1 asysty, 1.6 przechwytu, 43.8% zza łuku (4 celne trójki na mecz). Średnie punktów, asyst, przechwytów oraz trójek (skuteczność i liczba celnych na mecz) najwyższe w karierze.

Giannis, Milwaukee Bucks. Rozmawiamy sobie o różnych rzeczach, także i tych pozaboiskowych (niestety), a tymczasem Bucks weszli w sezon jak walec drogowy. Może rywale nie byli super wymagający, ale bierzesz to, co staje ci na drodze. Osiem meczów, osiem wygranych. Na razie bez Middletona. Coach Bud kombinuje trochę w obronie ze switchowaniem i bronieniem trójek. W ostatnich latach Bucks słynęli z tego, że nieco odpuszczali rzuty z dystansu kosztem barykadowania strefy podkoszowej. Teraz Bud otwiera się na inne pomysły. Widać, że on sam urósł jako szkoleniowiec. Jest trenerem z mistrzowskim pierścieniem, teraz wiele może, ale już nic nie musi nikomu udowadniać. Pomyśleć, że gdyby KD miał o centymetr mniejszą stopę, to w Milwaukee już by go nie było. Giannis gra na poziomie 32.6 punktu, 12.9 zbiórek, 5.8 asysty, 1.5 bloku, 1 przechwytu. A robi to wszystko w 33.5 minuty na mecz. Z gyrosem w dłoni, z uśmiechem na ustach. To jest absurdalnie imponujące. A jeszcze bardziej imponujące jest to, jak bardzo świadomy jest samego siebie, swojej dominacji w lidze, ale także swoich słabszych stron. W świecie coraz bardziej ubogim w prawdziwe autorytety, ten grecki dzik, jest tak potrzebnym powiewem…pozytywnej normalności. Tak po prostu. Ciężka praca nad sobą, dążenie do celu, podnoszenie poprzeczki, rodzina, radość z życia, cała ta historia z ulic Aten na sam szczyt NBA. Jego spokojnie możesz pokazywać swoim nastoletnim dzieciom. Nawet takim nie do końca siedzącym w baskecie. To jest uniwersalny przekaz, który można sobie podłożyć pod dowolne zainteresowanie, pod dowolną dziedzinę życia.

Jayson Tatum. Nie przesadzał mówiąc w trakcie tamtego sezonu, że w tym zaatakuje nagrodę MVP. 30.3 punktu, 8 zbiórek, 4.2 asysty, 1.4 bloku. W końcu zaczął dostawać się na linię (8.1 na mecz, 6.2 rok temu), w końcu zaczął rozumieć, że jak nie wpada, bo czasem nie wpada, to można po chamsku, ordynarnie, bez pardonu iść po faule. Tatum wszedł na kapitalny poziom, ale myślę, że jesteśmy jeszcze daleko od jego sufitu, jeśli chodzi o talent, rozumienie gry i fizyczność. Przede wszystkim może jeszcze więcej podawać. Im lepiej będzie rozdawał piłkę, tym trudniej będzie go kryć, a to wszystko ostatecznie wróci do niego i nieco ułatwi mu zdobywanie punktów. Może jeszcze więcej zbierać i jeszcze częściej dostawać się na linię rzutów wolnych. Najlepsze w jego „pakiecie” jest to, że to co czyni go wyjątkowym, nie przemija tak szybko z czasem. Blake Griffin miał swoich kilka lat w NBA, ale potem nogi odmówiły współpracy Tatum nie żyje z mijania i dunkowania nad ludźmi. Jego rzut, kozioł, umiejętność kreowania sobie pozycji, to są cechy, które mogą pozwolić mu godnie starzeć się w NBA. Ale o czym my tu mówimy?! On ma dopiero 19 lat!

Portland Trail Blazers. Nie wiem jak trwałe to jest, ale póki jest, musimy to odnotować i docenić. Sześć wygranych w ośmiu meczach. Na zapakowanym zachodzie każda wygrana może mieć kolosalne znaczenie przy ustalaniu top 6 i top 10 na koniec rozgrywek. Czy to się utrzyma? Blazers mają dwunastą defensywę w lidze i dziewiętnasty atak. Myślę, że mogą być jeszcze trochę lepsi na obu końcach boiska. Wróci Gary Payton II, co powinno wzmocnić ich obronę. W ataku z kolei czas pracuje na ich korzyść. Tak przynajmniej myślę. Dame musi nauczyć się Simonsa. Gdy ten rok temu wystrzelił talentem, Lillard leczył mięśnie brzucha. Ich dwójkowa gra może być jeszcze efektywniejsza. Nie spodziewam się cudów po 19-letnim debiutancie, ale wraz z biegiem sezonu, coraz więcej rozumienia dla gry w NBA będzie miał Shaedon Sharpe. Swoją drogą, tego chłopaka też trzeba wyróżnić za dynamit w nogach.

Scottie Barnes. Nie ma pozycji, na której nie potrafiłby grać. Nie ma pozycji, której nie mógłby kryć. Rozmawiamy często o sufitach możliwości danych zawodników. Może się mylę, przekonamy się za parę lat, ale myślę, że w przypadku tego chłopaka, nie jesteśmy nawet jeszcze w piwnicy jego umiejętności i możliwości. A mówimy o wielopoziomowym budynku. Jeśli w ogóle ma sens, co właśnie napisałem. Usiłuję przekazać, że w mojej ocenie, młody gracz Raps, może być kimś wielkim, a to co teraz oglądamy w jego wykonaniu, to dopiero zapowiedź. Coach Nurse ma z nim trochę „problem”. On cały chce grać „we właściwy sposób” czyli pchać piłkę po zbiórce, szukać niepilnowanego kolegi, kreować dla innych. Dobrze. Z tym, że w tym momencie nie rozumie, że czasem najlepszym rozwiązaniem dla Raptors jest to, gdy on, korzystając ze swojego ciała, pójdzie po punkty. Paradoksalnie, czasem wejście w rolę fizola, jest przejawem boiskowej inteligencji. Parę dni temu, w meczu z Mavs, miał taki moment, w którym przejął jego fragment. Tych momentów będzie z czasem więcej.

Jeremy Juliusz Sochan.  Cieszę się, że go mamy w NBA. Podoba mi się jako postać – wyraźna i interesująca, trochę tajemnica. Podoba mi się jako koszykarz. Nawet gdyby nie był „nasz”, nie można byłoby nie zwrócić na niego uwagi.

– Jak już w San Antonio jesteśmy, to dwa słowa uznania dla Keldona Johnsona. Przypomnę, że Spurs mają go z 29 picku draftu 2019 roku, który pozyskali przy wymianie Kawhi Leonarda i DeMare’a DeRozana. Fajnie tak czasem spojrzeć retrospektywnie na historię transferów, i sprawdzić co komu powychodziło z tych „…oraz wybór w pierwszej rundzie draftu”. Wiem, że Spurs nigdzie się nie wybierają w tym roku, ale 23 punkty przy niezłej skuteczności (45.5% z gry, 42.3% zza łuku), 5.3 zbiórki, 4 asysty i 1 przechwyt, to nie jest nic. W debiutanckim sezonie robił 9punktów i 3 zbiórki. Super progres. Wierzmy w to, że podobną trajektorią rozwoju będzie szedł nasz Jeremiaszek.

Matt Ryan na dogrywkę z Pelikanami. Co za historia. Gość jeszcze niedawno pracował na cmentarzu i rozwoził pizzę. Nie, nie woził jej po cmentarzu, nie łap za słówka. 25-latek imał się różnych zawodów, a po godzinach ciężko pracował na swoje marzenia. Praca, trening. Trening, praca. I te marzenia się spełniły. I to jak! Grasz sobie w L.A. w drużynie z LeBronem Jamesem. Dla tego historii, to nie takie ważne, gdzie ta drużyna teraz jest i jak wygląda. Powtarzam – parę miesięcy temu, ten facet mógł ci przywieźć pizzę, albo pomóc odpalić znicz. Dziś gra zawodowo w koszykówkę, w Los Angeles, w jednej drużynie z LeBronem Jamesem. Gotowy scenariusz na film. Hollywood rzut beretem.

Bennedict Mathurin. Póki co, wygląda jak wielka kradzież ostatniego draftu. 20.7 punktu, 3.9 zbiórki, 2.1 asysty. „LeBron będzie musiał mu udowodnić, że jest od niego lepszy.” Jeśli tak sprawy będą mieć się dalej, to może przebudowa w Indianie nie będzie taka długa? Do obwodu Haliburton-Mathurin dorzucasz sobie cudowne dziecko z Francji i zaczynasz marsz w górę? Może.

Paolo Banchero. Z tymi jedynkami draftu, to różnie bywa. Prawda Cavs, prawda panie Bennett? Ta tegoroczna jedynka Orlando Magic robi wrażenie. 19-latek w dużym ciele, które już sporo potrafi. 22.9 punktu, 8.5 zbiórki, 3.6 asysty, 1 blok.


Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

2 comments on “Śliwki vs Robaczywki 2022-23 Vol.1

    1. Karol Śliwa Post author

      Będę szczery – dziwi mnie, że nadal tak wiele osób nie łapie tego bostońskiego żartu. Gdybym musiał go tłumaczyć za każdym razem, to już nie byłby to żart + godziłoby to lekko w moje podejście do poziomu wiedzy o NBA czytających tę stronę. Więc nie tłumaczę.

      Reply

Skomentuj cormac Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.