Śliwki vs Robaczywki 2022-23 Vol. 2

Zapraszam na pierwszą w tym sezonie porcję robaczywek. Premierowe Śliwki znajdują się TUTAJ.

Los Angeles Lakers. Od czego by tu zacząć? Wchodząc w temat Lakers czuję się jakbym szedł posprzątać piwnicę, w której nie byłem pół roku. Tu kosiarka, tam stary rower, jakieś pudełka, przebita dętka, talerz. No dobrze, czas pobrudzić sobie dłonie…
Wiesz, co jest największym problemem tej drużyny? To, że Anthony Davis i LeBron James są jedynie jakimiś tam wersjami samych siebie sprzed dwóch lat. Gdy Lakers zdobywali mistrzowski tytuł obaj byli, lekko licząc, wśród dziesięciu najlepszych zawodników NBA. Można było sobie ciekawie porozmawiać czy nawet nie są w top 7. A jak ktoś bardzo chciał, to mógł postawić tezę, że im obu należy się miejsce w pierwszej piątce ligi i mieć na tę tezę argumenty. A teraz? A teraz, to sami widzicie, jak jest. LeBron może i jest gdzieś w okolicach top 10, ale jeśli jest, to po bliżej końca listy, i trochę za zasługi i nazwisko. Davisa na pewno tam nie ma.
Gdyby obaj byli fizycznie tam, gdzie byli w bańce na Florydzie, to naprawdę marginalne znaczenie miałoby, kto gra wokół nich. Mówiąc o dopasowaniu graczy do LeBrona, do Davisa, a już konkretnie do tego duetu, skład Lakers z bańki był wręcz modelową kombinacją spacingu, wzrostu, siły oraz defensywy, która była wizytówką tamtej ekipy. To był model, wzorzec, którego Lakers powinni byli się trzymać.
Ale nawet z tymi wszystkimi Walkerami, Nunnami, Brownami, nawet Westbrookami i innymi Ryanami, James i Davis w formie z bańki byliby drużyną na przynajmniej 50% wygranych. Nie mam co do tego wątpliwości. Przypominam z jakim składem, w jakich okolicznościach (duża wymiana w trakcie sezonu 2017-18) LeBron wszedł do Finałów 2018 roku z Cleveland Cavaliers.
Jeśli chodzi o Jamesa, to sprawa jest nader prosta. Facet gra swój dwudziesty (!) sezon w NBA, za moment zdmuchnie 38 (!) świeczek z urodzinowego tortu. Paradoksalnie on sam jest trochę „winowajcą” tego, jak na niego patrzymy. Niby wiemy, że po tylu sezonach w NBA, w tym wieku, kiedyś to musi(ało) wyhamować, ale mam wrażenie, że w naszych świadomościach LeBron nadal funkcjonuje jako niezniszczalna postać, od dekady w prime. LeBron, swoją długowiecznością, przesunął sposób postrzegania zawodowych sportowców. Sprawił, że każdy kolejny sezon, każdy na poziomie All-Star, bierzemy za coś pewnego. W historii tego sportu nie ma już żadnego punktu odniesienia na to co robi i gdzie jest ze swoją karierą. I to się dzieje na dwóch poziomach odniesienia, które u LeBrona idą równolegle. Dosłownie garstka graczy dotrwała do dwudziestego roku gry. Równie nieliczne grono potrafiło produkować na znaczącym poziomie. LeBron notuje w tych rozgrywkach po 24.9 punktu, 8.8 zbiórki, 6.9 asysty oraz 1.1 przechwytu. 37-letni Dirk notował 18 punktów i 6 zbiórek, Kobe 17 i 3, Wade 16 i 4. Myślę, że 22.9 punktu oraz 20 punktów Michaela Jordana w wieku 38 i 39 lat trzeba mimo wszystko opatrzyć gwiazdką, bo MJ nie grał między 34 a 37 rokiem życia i nie miał w nogach tylu sezonów.
Ale faktem jest również to, że liczby trochę zamazują to, że LBJ bardzo często wygląda na starego. To już nie jest ten wyskakujący z ekranu LeBron ze swoimi blokami z pomocy, z wściekłym atakowaniem obręczy. On nadal jest silny i dużo może, ale w tym ustawieniu, z takim składem, z Davisem w takiej, a nie innej dyspozycji, wymaga się od LeBrona po prostu za dużo. Fizycznie za dużo.
Ciekawiej robi się, gdy na warsztat weźmie się Davisa. Czy w wieku 29 lat można być już dwa lata po swoim prime? Tak mi to wygląda. Statystycznie, to nie wygląda źle w tym sezonie (23 punkty, 10.2 zbiórki, 2.5 asysty, 1.9 bloku, 1.4 przechwytu), ale testu oka nie przechodzi. Przynajmniej mojego. Siłą Davisa z Pelikanów, czy z bańki, było to, że był zwrotny, mobilny, skaczący, że wszędzie było go pełno. Zwykło się o nim mawiać, że jest obrońcą w ciele centra. Umiał poruszać się z piłką, mijać, kreować sobie rzuty. Switchował nawet na obrońcach i nie przegrywał swoich matchupów. Ten Davis tego nie robi. Z jakiegoś powodu przekombinował ze swoim ciałem. Stał się wolniejszy, cięższy, jakiś taki misiowaty. Zaczął zadowalać się rzutami, mniej atakuje obręcz (5.2 rzutu wolnego na mecz – mniej rzucał tylko w debiutanckim sezonie). Myślałem o tym wiele razy – mam w szatni LeBrona, tytana ciężkiej pracy, gościa, który eksperymentuje z treningiem, z odżywianiem, ze sposobami regeneracji, który inwestuje ciężkie pieniądze w swoje ciało, by to mu służyło. Czemu u licha, będąc Davisem nie pójdę i nie spytam LeBrona co robi, jak trenuje, jak je, jak odpoczywa, jak przygotowuje swoje ciało do trudów sezonu? Bo przecież faktem jest, że wiele kontuzji, jeśli nie większość, są pochodnymi nienależytego przygotowania. To 29-letni Davis, teoretycznie w najlepszych czasach swojej kariery, powinien być pierwszymi skrzypcami tej drużyny. AD powinien wziąć pod swoje skrzydła LeBrona, jak kiedyś zrobił to Duncan z Robinsonem, a potem Kawhi z Duncanem. A to się nie dzieje.
A reszta Lakers? No cóż, nie możesz sprowadzić sobie nie strzelców, i oczekiwać, że nagle staną się strzelcami. To się nie wydarzy. W erze kolektywnego rzucania z dystansu, specjaliści w tej dziedzinie kosztują i aż tak wielu ich nie ma, jakby się temu dobrze przyjrzeć. A takich, którzy i rzucają i bronią, to już naprawdę ze świecą szukać, a za ich usługi trzeba słono płacić.

– Jak już jesteśmy przy Lakers, to na moment zatrzymam się przy Russellu Westbrooku. Robaczywka nie powędruje jednak do niego, tylko do wściekłych ludzi z internetu. Kiedyś była chytra baba z Radomia, a teraz są wściekli ludzie z internetu. Westbrook, w tamtym i tym sezonie, stał się trochę kozłem ofiarnym fatalnie grających Lakers. Ja tu nie jestem od tego, żeby go bronić. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na to, że jak tylko RW popełni głupią stratę, przestrzeli rzut spod kosza, zaliczy airball, to wszystko dobre, co zrobił wcześniej lub później w danym meczu, zostaje przykryte przez to jedno złe zagranie. To jest taki nisko rosnący owoc do zerwania w internetowej działalności. Daj gafę Westbrooka i patrz, jak płonie. Gdyby ta drużyna była inaczej skonstruowana, to i Westbrook wyglądałby w niej dobrze. Jak dobrze? Nie wiem, ale dobrze pamiętam przerwany sezon 2019-20, w którym Russ w Rockets grał basket swojego życia. Jego liczby przy obręczy były porównywalne do tych Giannisa. Mike D’Antoni, dosłownie w ciągu paru tygodni, zredefiniował jego rolę w Houston. Najpierw miał rzucać, jak wszyscy. Potem okazało się, że atakujący kosz i rozdający piłki Westbrook, to był strzał w dziesiątkę. Trochę zapomniany fakt, bo sezon został przerwany na kilka miesięcy, a potem w bańce, po kontuzji uda, po przejściu choroby, ani Russ, ani Rockets nie wyglądali za dobrze, choć przeszli pierwszą rundę i urwali mecz późniejszym mistrzom. Nie wiem ile po dwóch latach jest Westbrooka w Westbrooku, ale wiem, że gdyby w Lakers byli ludzie, których nie można zostawić na obwodzie, to nie tylko LeBronowi i AD grałoby się lepiej, ale Russowi też.

– W tym samym klimacie. Robaczywka dla wściekłych ludzi z internetu. Tutaj jeśli chodzi o postać Bena Simmonsa. Australijczyk ma ciężkie wejście w sezon. Dopiero zrzuca się z siebie rdzę po ponad roku przerwy w grze. Notuje ledwie po 5.6 punktu, 6.4 zbiórki, 6.3 asysty oraz 1.3 przechwytu. Pomińmy to, że tyle nie grał w koszykówkę ponad rok. Pomińmy nawet to, że korzystał z pomocy specjalistów, jeśli chodzi o sferę mentalną. Drodzy państwo, on przeszedł operację kręgosłupa! Może byście dali mu trochę czasu, co? Internet obiega zagranie, w którym Luka „wiąże” mu nogi. OK. Czemu internetu nie obiega materiał wideo, w którym, przeciwko tym samym Mavs, we wcześniejszym meczu, zalicza znakomitą sekwencję na obu końcach boiska, która pomaga Nets doprowadzić do dogrywki? Czemu?

– Robaczywka dla sędziego, który nie odgwizdał faulu Klaya Thompsona podczas rzutu Kevina Huertera w meczu Warriors-Kings. Był to rzut na remis, gdy Sacramento przegrywało 113:116. Chciałbym usłyszeć jakie tam były argumenty za tym, żeby nie odgwizdać faulu. Kilkanaście sekund wcześniej nie zagwizdano błędu kroków Stepha Curry’ego.
Parę dni wcześniej Kings przegrali z Miami 107:110 po tym, jak Tyler Hero trafił za trzy punkty…po błędzie kroków. NBA oficjalnie przyznała się do tych trzech błędów. Małe pocieszenie dla Kings i ich kibiców.

Luguentz Dort. Latem podpisał pięcioletnie kontrakt o wartości $87.5 mln i…tyle go widzieli? To na razie za mała próbka, ale młody Kanadyjczyk nie wszedł za dobrze w nowy sezon. 12.6 punktu (17.2 rok temu), tylko 35.7% z gry (40.4%), zaledwie 20.6% zza łuku (33.2%). Jeszcze nie alarmuję, ale informuję.

Anthony Edwards. Masz być twarzą swojej organizacji, może niedługo też jedną z twarzy ligi. Co robisz? Przywozisz na obóz treningowy kilka kilogramów obywatela więcej. Źródła donoszą, że gdy 21-latek stanął przed sezonem na wagę w Minnesocie, to ta wskazała 109 kilogramów. Przypomnę, że Edwards ma 193 cm wzrostu. Nie rozumiem tego. Masz za sobą już dwa lata w NBA, wiesz z czym to się, nomen omen, je. Nie rozumiem, jak zawodowy sportowiec, który ma do dyspozycji dietetyków, kucharzy, dostęp do wiedzy na temat funkcjonowania ludzkiego organizmu, nie potrafi utrzymać swojego ciała w ryzach. Hej, on ma 21 lat! Jego metabolizm powinien śmigać. Na tym etapie życia powinien spalać wszystko. Powtarzam kolejny raz – nie rozumiem, jak grając regularnie w kosza, możesz mieć kłopot z utrzymaniem wagi. Rozumiem delikatną dekompresję w czasie lata, ale nie taką. A, to że przytył, było widać gołym okiem. Znamienne było też, że taki skoczek, jak on, swój pierwszy wsad w tym sezonie wykonał dopiero w swoim jedenastym (!) meczu sezonu.
Poza tym, po jednym z meczów, Edwards powiedział, że żeby jemu dobrze się grało, skład wokół niego powinien był jak najniższy. Dziękuję za szczerość, ale jeden z liderów Wolves powinien mieć więcej wyczucia. Nawet, jeśli tak myśli, to niech te uwagi zostawi dla trenera i GMa, bo tak, to tylko wprowadza niepotrzebny ferment. Potem Ant się wziął i obraził i powiedział, że o rotacjach rozmawiać już nie będzie. Ludzie, którzy pracują nad nim, podjęli latem decyzję jaką podjęli. Edwards nie jest do dobrego PRu, nie za to mu płacą, ale trochę jest. W końcu to jest jego miejsce pracy.

Golden State Warriors. Głównie ławka rezerwowych. Pierwsza piątka jest wysoko na obu końcach parkietu, ale ławka, mimo że nie gra za dużo, jest na szarym końcu w praktycznie każdej statystyce. Bilans 4:7, dwunaste miejsce na zachodzie. Dla mnie to nie jest żaden alarm. Przeciwnie, widzę to, czego się spodziewałem. A spodziewałem się, że coach Kerr będzie chciał włączyć do stałej rotacji młodzież, żeby ta stała się wartością, gdy przyjdą play-offy. Świeże, zdrowe, młode nogi, mogą być na wagę złota. Ale nawet jeśli mówimy o tych testach rotacji, to przegrane w Charlotte, Detroit i Orlando nie powinny się przydarzyć Warriors. James Wiseman ma nadal tylko przebłyski talentu. Gdy błyśnie, myślisz sobie „wow, co to było?!”. Ale ogólnie wygląda niestety, jakby koszykówka NBA była dla niego za szybka. I nie chodzi o poruszanie się po parkiecie, tylko decyzyjność, umiejętność przewidywania. Kuminga też nie przekonuje (co, jakby Warriors wybrali w drafcie Franza Wagnera, który poszedł zaraz po Kumindze?). Moody gra w kratkę – delikatnie mówiąc. Jordan Poole też obniżył loty. Może na koniec to wszystko się opłaci, wszak stal hartuje się w ogniu. Jeszcze raz, to nie jest alarm, mistrzowie zapewne wiedzą, co robią.

Filadelfia 76ers. Nie podoba mi się to, co widzę na tym etapie sezonu. 76ers mają talent, ale nie stanowią drużyny. Mam wrażenie, że poszczególni zawodnicy grają swoje wewnętrzne gry w obrębie meczów. I nie chodzi o sabotowanie czegokolwiek, czy granie pod siebie. Mam wrażenie, że oni nie potrafią korzystać ze swojej obecności na parkiecie, ze swoich atutów. Nie podoba mi się też, co widziałem od Hardena, zanim nie doznał kontuzji stopy. Liczby (22/7/10) są niezłe, ale niestety, za dużo widziałem starego, dobrego Hardena z Houston. Z podkreśleniem „starego”, a niekoniecznie „dobrego”. Przepraszam, że tak mówię, ale chyba Doc Rivers musi odejść. Nie widzę absolutnie żadnego pomysłu na tę drużynę. Wygląda jakby koszykówka mu odjechała. Patrzysz na tych młodych coachów i widzisz jak kombinują, jak wymyślają, a stary Rivers boi się pograć Reedem. Rzecz, o której za bardzo nie myślałem przed sezonem, nie ukrywam, to sytuacja, w której Harden będzie chciał tak poprowadzić ten sezon, żeby mieć jak najwięcej (statystycznych) argumentów za tym, żeby latem podpisać maksymalny kontrakt. Wygrane Sixers? Tak, ale „przy okazji”. Chciałbym się mylić, ale po tych kilku meczach tak mi to wyglądało trochę.

Miami Heat. Dwunaste miejsce na Wschodzie. Za bardzo zaskoczony nie jestem. Pisałem przed sezonem, że w tym składzie weteranów może być kłopot z przejściem przez sezon. Przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu, gdy Kyle Lowry przenosił się na Florydę napisałem: „Jeśli Pat Riley zmusił Kyle’a Lowry’ego do poddania się reżimowi treningowemu Heat, to widzę potencjał zniszczenie końcówki jego kariery. Kyle zawsze miał trochę kilogramów obywatela więcej, trochę sadełka z przodu, love handles po bokach i legendarnie duży tyłek. Śmiechem, żartem, ale to była jego strefa zgniotu, gdy łapał na ofesa większych od siebie. Jeśli to musiał stracić, to może być źle. Mówię poważnie. Zapytajcie Shaq’a.” Miałem rację?

Brooklyn Nets. Przed sezonem napisałem o nich: „Gdyby na jednej szali położyć potencjalne scenariusze, w których coś nie wychodzi na Brooklynie, a na drugiej scenariusze, według których wszystko układa się pomyślnie, to chyba więcej byłoby tych negatywnych, prawda?” Póki co, scenariusze, w których nie wychodzi, biorą górę. Nie do końca zdrowy Simmons, tak samo Harris, dopiero wracający do gry Curry, średnio wyglądający O’Neale. No i „perypetie” z Irvingiem (o nich dalej). Szkoda, że przy tej organizacji rozmawiamy o wszystkim tylko nie o koszykówce. Przecież tyle w niej talentu.

Kyrie Irving został zawieszony przez Brooklyn Nets na (przynajmniej) pięć meczów bez wynagrodzenia. OK, dobrze wiecie co się stało, więc nie będę do tego wracał. Kyrie dostał listę sześciu punktów do spełnienia, żeby wrócić do gry. Te punkty to: Przeprosić za udostępnienie i potępić film, który „promował”. Dalej wpłacić pół miliona dolarów na ruch walczący z hejtem. Przejść kurs wrażliwości. Przejść kurs o antysemityzmie. Spotkać się z liderami żydowskich społeczności. Na koniec spotkać się z właścicielem Nets, żeby pokazać, że zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. W międzyczasie marka Nike zawiesiła premierę wypuszczenia kolejnego modelu buta Irvinga
Możesz się ze mną nie zgodzić, ale dla mnie to jest upokarzające. Facet zrobił, co zrobił. Owszem, nie powinien był. Może Kyrie tego nie chce, ale śledzą go miliony i pewnie dla wielu młodych ludzi jest wzorem. Czy tego chce czy nie, bycie zawodowym sportowcem wiąże się z odpowiedzialnością. Miał przeprosić, nie zrobił tego. Zrobiła się afera. W końcu przeprosił. Ale było już za późno. To, co teraz się dzieję w tej sprawie, to dla mnie obłęd. Ludzie mówią „za mało”. Zrobił się jakiś festiwal dociskania Irvinga. Przeprosił, ale czy był szczery? Co jeszcze mu zadać do zrobienia? Więcej, więcej, więcej! Dla mnie to jest przerażające.

Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

1 comment on “Śliwki vs Robaczywki 2022-23 Vol. 2

  1. cormac

    GSW to raz ławka, dwa Klay a trzy BEZNADZIEJNA defensywa, bodaj 27 w lidze a mówimy o mistrzach….byle kto rzuca im po 110 – 120 pkt na mecz mają 0-8 na wyjeździe (!), dla mnie żenada

    Reply

Skomentuj cormac Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.