Tajne rozmowy… w wiadomej sprawie

To jest najlepszy przykład na to, że o lockoucie wiemy tyle ile ktoś chce żebyśmy wiedzieli. Przedstawiciele obu stron rozmawiali ostatnie dwa dni – my dowiedzieliśmy się o tym wczoraj. Rozmawiają prawnicy obu stron bo od kiedy sprawa trafiła do sądu tak w świetle prawa być musi. Tak jak pisałem po ostatnich zerwanych rozmowach, jedynym pozytywem w tej fatalnej sytuacji może być to, że pozwy mają to do siebie, że można je wycofać i pójść na ugodę. Okazuje się, że można – przynajmniej spróbować.
I w tym momencie zapytam retorycznie "Po co to wszystko?" Nie można było tak od razu? Skoro nikt nie chce tracić $ w dobie kryzysu, to po co to obrażanie się na siebie i honorowe odwacanie głowy?
Moim zdaniem w negocjacjach obie strony popełniły po jednym kardynalnym błędzie – świadomie lub nie.
Bardzo źle zrobił David Stern nazywając ostatnią propozycję dla graczy mianem "ostatecznej" czy "ultimatum". To postawiło graczy pod ścianą, niczym dziką świnię w lasach Borneo kiedy miejscowi łowcy zapędzają w 'uliczkę’ i tam robią co muszą. Problem w tym, że jeśli robi się to nieumiejętnie to dzika świnia w akcie desperacji potrafi być naprawdę groźna – tym bardziej jeśli jest ranna.
Było, jest jeszcze sporo czasu, żeby nie stawiać spraw na ostrzu noża więc zupełnie nie rozumiałem tonu Sterna.
Billy Hunter też nie jest bez winy. Początkowo Unia nosiła się z zamiarem naniesienia swoich poprawek na "ultimatum" ligi, odesłaniem ich i być może kontynuwania dalszych, kosmetycznych rozmów. Ni stąd ni zowąd zarzucono ten pomysł a Hunter nacisnął czerwony przycisk, który kiedyś namiętnie wszędzie nosił ze sobą Borys Jelcyn.
Nie mówiąc już o poddaniu propozycji pod ogólne głosowanie wszystkich uprawnionych graczy ( mówiło się, że była duża szansa na akceptację). Wielu podejrzewa Huntera, że gra on nie tylko dla zawodników ale też dla siebie – współrządzenie Unią to duża odpowiedzialność i jakaś tam władza ale także a być może przede wszystkim niezła kasa. Hunter w koszykówkę nie gra, a negocjować to on sobie może latami.
Mam już naprawdę dosyć pisania i czytania o niuansach amerykańskiego prawa, o BRI, o CBA (chyba, że mówimy o chińskiej lidze, którą polubiłem), o procentach. Za dużo tego. Internet to fajna rzecz ale czasem trudno w tym gąszczu bzdur i kłamstw wyłowić coś mądrego i wartościowego. Pamiętam tamten lockout 1999 kiedy dochodziły do nas szczątkowe informacje. W końcu się dogadali – bez presji twittujących ośrodków opiniotwórczych.
Rozmowy wracają w piątek – mnie przy tym nie będzie. Dajcie znać jak zakończy się lockout. Za niedługo zabieram swoje talenty do Płocka, gdzie po raz trzeci będę miał niezwykłą przyjemność sędziować turniej. Żegnajcie dobrzy ludzie i pamiętajcie – lockout to kupa, a wiemy o niej tyle ile ktoś chce nam powiedzieć
.

1but.pl -> Aż 270 modeli butów do kosza -> Zobacz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.