Gazeta Boston Globe opublikowala wywiad ze skrzydlowym New York Knicks Quentinem Richardsonem. Coz, gdyby wywiad ten szedl na zywo w TV a ja bylbym policjantem to czym predzej ubralbym sie w mundur i uzbrojony w alkomat zasadzilbym sie na samochod kierowany przez "Q" z silnym przekonaniem, ze wynik nie bedzie oscylowal wolok 0,00 promila.
Oto i on (nie Quentin tylko wywiad):
"Kilku z tych gosci [o zawodnikach Celtics] wie, ze nic na nas nie moga powiedziec. Naprawde jestem ciekaw co oni by powiedzieli gdybysmy nie grali w koszykarskiej lidze, gdyby nie bylo sedziow. Chodzi mi o to, ze to juz by nie bylo to samo. To sa mistrzowie swiata i "rah-rah-rah", ale to zaden wyznacznik dla mnie. Pochodze z okolic gdzie mozesz powiedziec co chcesz, ale zanim nie zrobisz czegos te slowa nic nie znacza. Niektorzy z nich dostali swoje mistrzowskie pierscienie i sie ciesza ale nie sa w tej lidze na tyle dlugo zeby odzywac sie do nas w taki sposob. Nie szanuje takiego zachowania. Powtorze – chetnie bym uslyszal co mieliby do powiedzenia w innych okolicznosciach. Bardzo bym chcial to zobaczyc."
Minionej nocy Celtics podejmowali Knicks. Wygrali Celtowie 110:101. Ciekawe kto i czym po stronie gospodarzy tak dal sie we znaki skrzydlowemu NY i jakie "inne okolicznosci" ma na mysli "Q"?
Moze on?