Los Angeles Clippers i Portland Trail Blazers porozumieli się w sprawie wymiany, na mocy której Norman Powell i Robert Covington przeniosą się do Kalifornii. Do Oregonu z kolei powędrują Eric Bledsoe, Justise Winslow, Keon Johnson oraz wybór w drugie rundzie draftu 2025 roku (pick od Detroit Pistons).
28-letni Powell gra w tym sezonie na poziomie 18.7 punktu, 3.3 zbiórki, 2.1 zbiórki oraz 1 przechwytu. Trafia z gry 45.6% swoich rzutów oraz 40.6% zza łuku (2.3 celnej trójki na mecz). W Portland pojawił się w trakcie poprzedniego sezonu, w zamian za Gary’ego Trenta Jr’a. Minionego lata podpisał z Blazers pięcioletni kontrakt o wartości $90 mln.
31-letni Covington zdobywa w tych rozgrywkach średnio 7.6 punktu, 5.7 zbiórki, 1.4 asysty, 1.5 przechwytu oraz 1.3 bloku. Trafia 38.1% z gry oraz 34.3% za trzy punkty. W tych rozgrywkach zarobi $12.9 mln, a latem stanie się wolnym agentem.
32-letni Bledsoe notuje w obecnym sezonie po 9.9 punktu, 3.4 zbiórki, 4.2 asysty oraz 1.3 przechwytu na mecz. Po raz pierwszy od rozgrywek 2012-13, swoich trzecich w karierze, stracił rolę startera.
25-letni Winslow gra w tym sezonie na poziomie 4.2 punktu, 3.6 zbiórki oraz 1.4 asysty. Trafia z gry 44.7%.
Niespełna 20-letni Johnson był 21 wyborem ubiegłorocznego draftu. W swoim pierwszym sezonie w NBA nie był w stanie przebić się do regularnej rotacji coacha Lue, ale powszechnie uważa się, że ma talent i ciało na bycie (przynajmniej) rotacyjnym graczem na poziomie NBA. Jest pod bardzo przyjaznym dla klubu kontraktem do końca rozgrywek 2024-25.
Komentarz: Dla Blazers jest to ruch oszczędzający im pieniądze. Najprawdopodobniej jest również zapowiedzią kolejnych ruchów w najbliższych dniach. Dla Clippers jest to przede wszystkim sygnał, że drużyna jest całkowicie zaangażowana w to, żeby wokół swoich liderów, Kawhi Leonarda i Paula Georga, mieć jak najlepszych parterów, bez względu na koszty. Jest to także sygnał, że drużyna, nawet i bez swoich liderów, chce wejść w tych rozgrywkach do play-offów.
Pół roku po podpisaniu umowy z Powellem, Blazers uwalniają się od tejże umowy. Jest to szykowanie przedpola do zakontraktowania Anfernee Simonsa po tym sezonie. 21-latek grał w styczniu na poziomie 23.1 punktu, 2.9 zbiórki oraz 6.7 asysty. Trafiał 46% z gry oraz 42.7% zza łuku (aż 4.5 celnej trójki w każdym spotkaniu). Latem będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Ruch ten przesuwa Blazers poniżej progu podatku od luksusu. Jeśli chodzi pozyskanych graczy, to Bledsoe zarobi w przyszłych rozgrywkach $19.3 mln, ale tylko $3.9 mln jest sumą gwarantowaną. Sportowo nie jest praktycznie żadnym wzmocnieniem dla rotacji Blazers. Już nie na tym etapie swojej kariery. Choć nie jest wykluczone, że Blazers będą chcieli pograć nim trochę, żeby za niedługo, najpóźniej przyszłego lata, znów gdzieś go wysłać. Winslow z kolei zarobi $3.9 mln w tym sezonie oraz $4 mln w przyszłym. Jestem bardzo, bardzo ciekaw jaka jest jego prawdziwa wartość i jaki jest stan jego zdrowia. Czy fakt, że w Clippers nie znalazł sobie stałego miejsca w rotacji, to sygnał, że z jego ciałem nie jest najlepiej i już pewnie (?) nie będzie. Czy po prostu coach Lue nie widział dla niego roli w swoich schematach. Głośno się zastanawiam, bo miałem okazję widzieć go na żywo, jeszcze przed kontuzjami, które mocno spowolniły jego rozwój w trzech ostatnich sezonach, gdy był jeszcze graczem Miami Heat. Zrobił wtedy na mnie bardzo duże wrażenie, jeśli chodzi o atletyzm. Podejrzewam, że w Blazers dostanie szansę, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Ma 25 lat, więc jeśli jest w stanie być zdrowy, to całkiem dobrze wpisywałby się w ich oś czasu. Jeśli będzie w stanie być graczem, którego widzieli w nim Heat (atletyczny skrzydłowy na 2-3 pozycje, który potrafi bronić i rozgrywać piłkę), to będzie dla Blazers wielka rzecz. Jeśli nie, to z finansowego punktu widzenia, posiadanie go w składzie nie niesie za sobą żadnego ryzyka.
Czy to oznacza, że Damian Lillard jest na wylocie z Oregonu? Może, ale wcale nie musi. W tej kwestii wszystko zaczyna się i kończy na tym, czego sam Lillard będzie chciał. Jeśli uzna, że nie chce brać udziału w procesie budowania, przebudowywania, przekształcania drużyny, jakkolwiek by tego nie nazwać, to organizacja uszanuje jego decyzję i wspólnie poszukają dla niego nowego domu. Jeśli mimo wszystko będzie chciał zostać, to Blazers, sami z siebie, nie zrobią wymiany z jego udziałem. Brzmi prosto, ale to jest właśnie tak proste w swojej zawiłości.
Ta wymiana sportowo nie wygląda zbyt dobrze dla Portland. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, że za pozyskanie Covingtona z Rockets, Blazers dali dwa wybory w pierwszych rundach draftu (2020 i 2021). Ale trzeba pamiętać tutaj o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Jeśli Joe Cronin, który ma tytuł menadżera tymczasowego w Blazers, dostał od „góry” zadanie zaoszczędzenia pieniędzy, to poszedł i to zrobił. Czy mogło wyglądać to lepiej od strony sportowej? Jasne, że mogło. Ale też wcale nie musiało. Tym bardziej, jeśli to umowa Powella miała być tą, którą trzeba było przesunąć. Poza tym, bardzo bym się zdziwił, gdyby Blazers na tym poprzestali. W powietrzu wiszą jeszcze potencjalne wymiany z udziałem Nurkica, McColluma, Nance’a i innych. Póki co, dzieje się to pod szyldem „dla Lillarda”. Musimy więc poczekać jeszcze niecały tydzień, żeby ocenić całokształt ich decyzji i ostatecznie przekonać się, czy faktycznie odbędzie się to wszystko „dla Lillarda” czy jednak „za Lillarda”.
Clippers, mimo braku swoich liderów (PG zagrał tylko w 26 meczach, jest ryzyko, że już w tym sezonie go nie zobaczymy) grają zaskakująco dobrze. Z bilansem 27:27 są obecnie na ósmym miejscu na Zachodzie. Nie mają wyjścia. W obliczu kontuzji swoich dwóch liderów, nie mogą po prostu wyrzucić tego sezonu do śmietnika i zrobić sobie tzw. „gap year”. Nie mają własnego wyboru w tegorocznym drafcie, więc tankowanie, w ich przypadku, nie miałoby żadnego sensu. Pozyskanie Powella dodaje im siły ognia, której w tych rozgrywkach, w wielu meczach im brakowało. Powell daje im też trochę elastyczności w obronie. Tak samo Covington, który ma doświadczenie w graniu na środku. A przecież coach Lue bardzo lubi obniżać skład. To jest ruch na załatanie dziur w tym sezonie, ale jest to także ruch na przyszłość. Clippers zainwestowali zbyt dużo w zbudowanie drużyny wokół Leonarda i George’a, żeby teraz się cofać. Kontrakt Powella, oceniany w próżni, nie jest za bardzo atrakcyjny. Za rzeczy, które na parkiecie robi 28-latek, można płacić mniej, niż $18 mln za sezon, ale komu jak komu, ale panu Ballmerowi do kieszeni zaglądać po pierwsze nie powinniśmy, a po drugie, ważniejsze, nie powinniśmy żałować, że „tyle” wydaje na swoją drużynę. Powell, oceniany z pominięciem jego zarobków, tylko za to kim jest i co robi na parkiecie, czyli jako maksymalnie 3-4 opcja (lub dalej) w ataku, to bez dwóch zdań poszerzeni głębi składu Clippers. Trzeba pamiętać, że ma za pasem 73 mecze w play-offach, w tym doświadczenie z wygranych finałów roku 2019. A to nie jest nic.
Zatem, na ten sezon, to całkiem ciekawe i jakże potrzebne poszerzenie rotacji dla Clippers walczących o play-offy. To doraźne tamowanie krwawienia, szczególnie w ataku. Powell zostanie zapewne trzecią, momentami może nawet drugą opcją w ofensywie coacha Lue. Nie jest to recepta na tytuł, ale jak najbardziej jest to recepta na walkę o play-offy (podkreślam walkę, a nie pewne w nich miejsce). A na przyszłość, gdy George i Leonard będą zdrowi, gdy jego rola wróci do roli 4-5 opcji w hierarchii (najbardziej adekwatnej dla jego talentów i fizyczności), będzie wartościowym uzupełnieniem drużyny z mistrzowskimi aspiracjami. Owszem, dość drogim, ale na biednych nie trafiło.
Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.