Co powiecie na to?

Boston do tej pory wygrywal mecze za sprawa wyjatkowych okolicznosci, istotnych czynnikow i roznych innych elementow ktore sumujac sie razem w poszczegolnych meczach pozwolily ekipie z Massachusetts byc obecnie najlepszym zespolem zespolem z najlepszym bilansem w NBA. Owymi czynnikami miedzy innymi byly:

  • Przeciwnik byl malo wymagajacy (latwy kalendarz).
  • Grozni rywale grali bez swoich kontuzjowanych gwiazd.
  • Zespolom ze scislej elity nie zalezalo tak bardzo na wygranej. Wprawdzie mecze prestizowe ale do play-offs daleko.
  • Niektorym bylo nawet na reke przegrac z Bostonem zeby przypadkiem w II rundzie nie trafic na LeBrona.
  • Presja gry w sezonie regularnym jest niewielka. Nawet jesli teraz wygrywaja z dobrymi rywalami to nie znaczy ze nie spala sie psychicznie w play-offs chocby i w pierwszej rundzie.
  • Ich wielcy liderzy maja kompleks gry o wysoka stawke.

 Te i wiele innych brakow skrzetnie wyliczaja Bostonowi ci, ktorzy na koszykowce "znaja sie" jak malo kto. Juz dzis wiedza ze w takim skladzie Celtowie sa jedynie maskotka NBA, atrakcja sezonu regularnego i pewnym kandydatem na najwieksze rozczarowanie postseason. Tak sie dziwnie skladalo w tym sezonie ze znaczace sukcesy Bostonu mialy przewaznie jakies drugie dno. A to kontuzje, a to zmeczenie a to nietaka atmosfera po stronie rywali. Deprecjonowanie znaczenia wygranych Bostonu stalo sie zajeciem wielu fachowcow swiata koszykowki. Az wreszcie Celtics zawitali do San Antonio. Gospodarze mieli dwa dni na odpoczynek, grali w pelnym skladzie z Parkerem, Manu i Duncanem na czele. Przegrali trzy wczesniejsze mecze wiec bojowe nastawienie i koncentracja byly na najwyzszym poziomie. Zaczeli tak jak mozna bylo sie spodziewac – pierwsza kwarte wygrali 28:11. Goscie nie istnieli. Oslabieni brakie Raya Allena mogli tylko modlic sie o najnizszy wymiar kary. I wtedy stalo cos czego wyjasnienia tych ktorzy caly czas watpia w prawdziwosc i wartosc Bostonu nie moge sie doczekac. Jak wyjasnic to ze maskotka NBA daje lekcje koszykowki mistrzom ligi na ich wlasnym parkiecie odrabiajac 22 punkty straty i wygrywajac mecz w dramatycznych okolicznosciach? Przypadek? W meczu z Hawks przyjmuje to ale nie w potyczce z mistrzami. Co to oznacza w perspektywie zdobycia mistrzostwa NBA?Tradycyjnie odpowiem nic, zupelnie nic. Ale daje do myslenia. Gdzie jest Boston wsrod tych ktorzy marza o tytule? Twierdze ze, tam gdzie Spurs, Mavs, Suns, Rockets, Pistons, Cavs i pozostala dziewiatka na play-offs. Kto bedzie mistrzem 2008? Ty mi powiedz…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.