Minionej nocy odbyly sie tylko dwa mecz w NBA ale za to jakie. Shaq i jego Suns podejmowali Kobego i Lakers a dwie godziny wczesniej Celtowie z Bostonu starli sie u siebie z Tlokami z Detroit.
W zeszlym sezonie po meczach Bostonu z Detroit "znawcy" tematu wyliczali mankamenty gry Green Teamu, ktore w ogolnym rozrachunku mialy nie pozwolic im na zdobycie mistrzostwa. Kiedy Boston wygrywal robil to podobno przypadkiem, ktory w play-offs mial sie nie powtorzyc. Kiedy Boston przegrywal argumenty na "nie" znajdowaly sie same. Potem przyszedl czerwiec ale to juz inna bajka:)
W tym sezonie ci sami znawcy juz ostrza sobie zeby. Moze juz nie tak bardzo na sezon regurlany i wszystkie te "statement games" ale bardziej na postseason bo jak glosi porzekadlo trudniej jest mistrzostwo obronic niz je zdobyc, trudniej jest na szczycie pozostac niz sie nan wspiac. Michael Jordan z kolei jest zdania, ze prawdziwy mistrz wygrywa wiecej niz raz. Jeden tytul w karierze to po prostu fart wedlug niego. Wyglada wiec na, ze i w tym sezonie Celtom beda towarzyszyc presja i krytyka choc nieco innego rodzaju niz te sprzed roku. Na razie Bostonczycy robia swoje a glosy z zewnatrz jak rok temu wkladaja miedzy bajki. Jak wtedy krocza od zwyciestwa do zwyciestwa wygrywajac "statement games", przegrywajac od czasu do czasu (w tym sezonie z Indiana i Denver).
Wczoraj Celtowie pokonali u siebie Tloki 98:80 przy czym juz w drugiej kwarcie wyslali wyrazny sygnal rywalom, ze ten wieczor nalezy do nich i juz. Przewaga momentami siegala nawet 29 punktow a wzmocnieni Iversonem Pistons wygladali na mocno zagubionych. Nastepne mecze prawdy Celtow: juz dzis z Wolves i w nastepna sobote z Bobcats…
W na drugim koncu Stanow Zjednoczonych w Arizonie nie mniej emocji. Suns i Lakers w przeciagu roku zamianili sie miejscami w hierarchii zachodu. Jeszcze niedawno faworytem w starciu obu ekip jak i pretendentem do mistrzostwa NBA byli Suns a Lakers od czasu do czasu sprawiali sobie i kibicom niespodzianke o tytule mistrzoswkim dla Lakers mowilo sie raczej w sferze marzen i blizej nieokreslonej przyszlosci. Dzis sytuacja jest odwrotna. To Lakers sa zedycowanym faworytem na zachodzie, ba wielu stawia ich w roli tych ktorzy zdetronizuja w tym roku Celtow i po 6 latach siegna po puchar Larry O’Briana. Suns? Skonczylo sie run’n gun kiedy do Arizony zawital Shaq a miejsce Mike’a D’Antoniego zajal Terry Porter. Slonca nadal swieca, nadal graja przyjemnie dla oka ale co warte odnotowania nie wygrywaja juz tak czesto jak jeszcze niedawno. Jesli chodzi o kwestie mistrzostwa to owszem wynienia sie ich ale ktorym miejscu po przecinku, daleko za "Jeziorowcami". Wczorajszy mecz doskonale zobrazowal cala sytuacje. Suns grali poprawnie, walczyli, ladnie konczyli indywidualne akcje a Lakers… powiekszali prowadzenie. Phil Jackson czul sie na tyle pewnie na obcym terenie, ze w ogole nie wpuscil w ostatniej cwiartce swojego asa Kobego. Lakers ostatecznie wygrali 105:92. Z bilansem 9-1 sa najlepsi w calej lidze. Celtics (11-2) ustepuja im o wlos.