#EuroBasket 2015: Dzień siódmy

Stało się. Polska żegna się z tegorocznymi Mistrzostwami Europy. W 1/8 finału ulegliśmy Pau Gasolowi Hiszpanii 80:66. Pau Gasol jest profesorem koszykówki. Wczoraj na mecz przyniósł pokazać swój stopień naukowy. 30 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty i 1 blok. Pau był 6/7 zza łuku.
Koszykarska część polskiego internetu żyje i głośno pyta jak oceniać, jak odbierać to, czego w ostatnim tygodniu dokonali nasi na francuskich parkietach. Rzeczywistość najlepiej jest oceniać z perspektywy czasu. Ale Wy czekać nie chcecie, więc posłuchajcie. Moja ocena występu biało-czerwonych na EuroBaskecie 2015 jest taka:
Cofnijmy się teraz w czasie o tydzień czy dwa i przypomnijmy sobie jak szacowaliśmy potencjał naszej kadry. No dalej, to nie takie trudne.
Ile było obaw o mecz otwarcia z Bośnią? Te słynne mecze rozpoczynające różne turnieje (nie tylko koszykarskie), w których z jakiegoś powodu pękamy psychicznie, które ustawiają resztę rozgrywek. Przypomnijmy sobie słowa wielu, którzy wróżyli, że nie tylko nie wyjdziemy z grupy ale też być może nie wygramy żadnego meczu.
Zatem podsumujmy – 3:2 w grupie po wygranych z Bośnią, Rosją i Finlandią. Porażki z Francją i Izraelem. No i na koniec turnieju porażka z Hiszpanią. Ogólnie 3:3. W dwóch meczach było nieźle (Finlandia, Rosja), w dwóch było słabo (Bośnia, Izrael) w dwóch było widać różnicę klas (Francja, Hiszpania).

Nie przypominam sobie by ktoś ze swoimi marzeniami wybiegał poza mecz w 1/8 finału. Może i dałoby się wygrać w grupie z Francją. Można było też pokonać Izrael. Tylko co by to zmieniło? Przy niezwykle sprzyjającej drabince w zasięgu byłyby nasze wygrane z Czechami, Belgią, Łotwą. Może nawet tą Turcją, o której przez chwilę marzyliśmy. Może.
Wszystko więc sprowadza się do tego – przy większości sprzyjających okoliczności, nie tylko tych sportowych, rozmawiamy o potencjalnie jednym więcej meczu na tym turnieju. Jednym więcej meczu. Oczywiście przy założeniu, że mielibyśmy nadal swoją grupę A a nie na przykład B w Berlinie gdzie o sam awans byłoby trudniej.
Jesteśmy drużyną średnią, która w Mistrzostwach Europy zagrała średnio. Nie jakoś zbrodniczo źle, nie jakoś porywająco pięknie ponad skalę swoich możliwości. Zagraliśmy na tyle, na ile byliśmy w stanie zagrać, na tyle, ile wynoszą nasze możliwości. I jeszcze raz – gdyby wszystko zagrało dobrze, to rozmawiamy tylko i wyłącznie o jednym, dodatkowym meczu dla nas w ćwierćfinale.

Te ostatnie 10 minut z Hiszpanią to nie był zły los czy pech. Byliśmy w stanie grać z Gasolem i jego kolegami przez 30 minut bo jesteśmy od nich po prostu słabsi. Można dorabiać do tego dodatkowe historie – tylko po co? Tak, w sporcie dzieją się nielogiczne scenariusze i marzyliśmy, że to nam uda się być treścią jednego z nich. Nie tym razem.
Oczywiście szkoda bo liczyliśmy, że nawiążemy do 1997 roku, kiedy kadra wywindowała zainteresowanie basketem w kraju. Ale przecież też nie jest, nie powinno być tak, że teraz gasimy światło im mówimy „nie, ten basket to się w Polsce nie przyjmie.”
Koszykówka powinna dostać szansę od mediów głównego nurtu. Jestem pewny, że ją by wykorzystała, bo w innych krajach to robi. Pojawią się sponsorzy, pojawią się pieniądze. Będziemy szkolić trenerów, którzy będą szkolić młodzież. Piramida musi być zdrowa i szeroka u podstaw. Jej odwracanie rzadko się udaje.
Kilka słów o kilku naszych graczach:
Marcin Gortat – To nie był jego turniej. Przede wszystkim w obronie nie dał tego, na co liczyliśmy. A liczyliśmy na coś, co M.G. zwykle daje w Wizards więc nie było to marzenie ściętej głowy. Marcin miał w defensywie zdominować pole trzech sekund. Nie zrobił tego. Trochę przeszedł obok tego EuroBasketu. Przykro to przyznać ale momentami z pozycji parkietu, odnieść można było wrażenie, że nie daje z siebie wszystkiego. Takie rzeczy widać. Nie da się zebrać każdej piłki, zablokować każdego rzutu, ale kiedy zawodnik nie stara się nawet ruszać do rzucających zawodników, do piłek, które zdają się być w jego zasięgu, to stawia to pod znakiem zapytania jego zaangażowanie w grę. Pachnie hejtem? Przeciwnie, bo przypominam, że rozmawiamy cały czas o potencjalnie jednym, dodatkowym meczu dla tej kadry. To i tylko to mogłaby właśnie oznaczać enbiejowska postawa Gortata.
Inna sprawa jest taka, że istnieje spora różnica między tym jak patrzymy, jak chcemy na niego patrzeć w kadrze a jego faktycznym, sportowym potencjałem.
Z racji statusu jednego z najlepszych centrów NBA (który to status jest prawdziwy) jego bycie liderem biało-czerwonych bierzemy za naturalne. I to też jest zasadne. Tyle, że jego liderowanie powinno odbywać się na bronionej stronie parkietu. W ataku nie jest talentem i forsowanie pozycji dla niego nie jest niczym dobrym dla drużyn, w których gra. Trzecia opcja w ataku to powinno być jego optimum/maksimum. Dlatego właśnie najbardziej szkoda, że zabrakło go w grze, która dała mu kontrakt w NBA.
Adam Waczyński – Ma niespełna 26 lat i jeszcze przez ładnych parę sezonów będzie szedł w górę. Jest świetnym strzelcem, coraz lepszym obrońcą, coraz lepszym zawodnikiem na koźle i w penetracji. Turniej skończył jako jeden z najlepszych strzelców, którzy nie grają w NBA. To mówi wiele.
Mateusz Ponitka – Prawdopodobnie największy talent naszej kadry. Ma dopiero 22 lata i z roku na rok będzie dodawał do swojej gry. Pisałem we wcześniejszych relacjach z Montpellier, że Mateusz raz na jakiś czas robi dziś w meczach niesamowite rzeczy, które kiedyś robił tylko na treningach. W przyszłości będzie je robił na porządku dziennym.
Reszta graczy? Będą przychodzić i odchodzić. Ciemnoskórego rozgrywającego możemy mieć bez problemu bo jest obustronny w tym interes. Dla Łukasza Koszarka to za wysoki poziom rozgrywek (ale o tym wiedzieliśmy). Karnowski ma przebłyski czegoś dobrego. Musi nad sobą pracować i mądrzej jeść. Tyle.

Francuzi mówią „No chodź Tony. Już jest zagrzane dla Ciebie.” Parkera na razie nie ma w tych mistrzostwach. Ale będzie. Na razie go nie potrzeba. W tym składzie jest tyyyyle talentu. Kiedyś wszystko leżało na ramionach T.P. Kadra grała tak, jak grał on. W tym składzie, Parkera mogą chować nawet do półfinału czy nawet finału. 76:53 nie do końca oddaje jak gospodarze zdominowali ten mecz z Turcją.
Fani mają dużo powodów do radości:

W pierwszym starciu dnia Łotysze sprawili niespodziankę, niespodzianeczkę i pokonali wyżej notowanych Słoweńców 73:66…ale czy chcemy o tym meczu rozmawiać? Chcemy?

Spotkałem…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.