W dniach 1-18 września rozegrane zostaną Mistrzostwa Europy w koszykówce, czyli popularny EuroBasket. Gospodarzami imprezy w fazie grupowej będą Niemcy, Czesi, Włosi i Gruzini. Miejscem zmagań będą blisko 20-tysięczna hala Lanxess Arena w Kolonii, ponad 16-tysięczna O2 Arena w Pradze, prawie 13-tysięczna Mediolanum Forum w Mediolanie oraz pachnąca nowością, zbudowana specjalnie pod tę imprezę Tbilisi Arena w mieście Tibilisi, która pomieścić może 9700 widzów.
Drużyny, które zdołają awansować do fazy pucharowej przeniosą się do Mercedes-Benz Arena w Berlinie, która jest w stanie pomieścić nawet 17000 fanów. To tam, od 10 września, rozpocznie się ostateczna walka o tytuł Mistrzów Europy. Finał oraz mecz o brąz zaplanowane są na dzień 18 września.
Będzie to wyjątkowy, historyczny EuroBasket. Po pierwsze zmienia się częstotliwość rozgrywania Mistrzostw Europy. FIBA zdecydowała, że EuroBasket 2017 roku będzie ostatnim rozgrywanym w cyklu dwuletnim. M.in. by nadać Mistrzostwom Europy większego prestiżu zdecydowano się na cykl czteroletni.
Po drugie czekaliśmy na ten turniej pięć długich lat. Impreza wstępnie zaplanowana była na rok 2021, cztery lata po EuroBaskecie 2017, ale przez fakt, że pandemiczne restrykcje uniemożliwiły rozegranie Igrzysk Olimpijskich w Tokio w zgodnym z kalendarzem roku 2020, FIBA postanowiła przesunąć swoją imprezę o rok, żeby nie konkurować z igrzyskami w roku 2021 (następny EuroBasket zostanie rozegrany w 2025 roku). Dłużej mistrzostwa Starego Kontynentu kazały na siebie czekać tylko raz – między rokiem 1939 (Litwa) a 1946 (Szwajcaria). Turniej zaplanowany na rok 1941 nie odbył się ze względu na drugą wojnę światową.
W tegorocznym turnieju udział wezmą 24 ekipy podzielone na cztery grupy. Do fazy pucharowej awansują po cztery najlepsze drużyny z każdej z grup. Mistrzowskiego tytułu bronić będą Słoweńcy prowadzeni przez Lukę Doncica.
Polska, która trafiła do grupy D, rozpocznie walkę w najbliższy piątek (02.09) o godzinie 17:30, meczem z Czechami. Następnie, już w sobotę (03.09) o 14:00 zagramy z Laurim Markkanenem i jego Finlandią. Niedziela będzie dniem przerwy w naszej grupie. W poniedziałek (05.09) o 14:00 zetrzemy się z Izraelem. We wtorek (06.09) również o 14:00 sprawdzimy formę Holendrów. Po dwóch dniach odpoczynku, w czwartek (08.09) o godzinie 21:00, w meczu zamykającym zmagania w naszej grupie, spróbujemy powstrzymać dwukrotnego MVP Nikolę Jokica i jego Serbię.
W grupie A spotkają się Gruzja (gospodarz) oraz Belgia, Bułgaria, Czarnogóra, Hiszpania (aktualni mistrzowie świata i brązowi medaliści ostatniego EuroBasketu) i Turcja.
Sergio Scariolo zabrał na turniej m.in. braci Hernangomez. Willy jest w składzie Pelicans, a Juancho w Raptors. U ich boku skakać do bloków, zbiórek i lobów będzie Usman Garuba (Houston Rockets). Hiszpanie może już nie w tak imponującym składzie, jak jeszcze parę lat temu, ale nawet w lekkiej przebudowie pokoleniowej będą zawsze groźni.
Turcy od 21 lat czekają na medale z Mistrzostw Europy. W 2001 roku, jako gospodarze, zajęli drugie miejsce. Ekipa coacha Atamana od lat nie była w stanie zmontować tak dobrej ekipy. Na gruzińskich (a potem pewnie także i niemieckich) parkietach biegać będą m.in. Alperen Sengun (Houston Rockets), Cedi Osman (Cleveland Cavaliers) oraz Furkan Korkmaz z (Philadelphia 76ers). Nie można też zapominać, że w ich składzie będzie także Shane Larkin, mistrz dwóch ostatnich sezonów Euroligi, jeden z najlepszych rozgrywających europejskich parkietów.
Czarnogóra, która miejsce w turnieju dostała po wykluczonej Rosji, przywiezie ze sobą centra z Chicago Bulls. Ale nie Nikolę Vucevica, tylko Marko Simonovica, 44 wybór draftu roku 2020.
Jest to ciekawa grupa, bo poza Turcją i Hiszpanią, które wyraźnie górują talentem, pozostała czwórka stoczy, miejmy nadzieję, emocjonującą walkę o dwa pozostałe miejsca dające awans z grupy.
W grupie B walczyć będą Niemcy (gospodarz) a także Bośnia i Hercegowina, Francja (wicemistrzowie olimpijscy i brązowi medaliści Mistrzostw Świata), Litwa, Słowenia (obrońca tytułu) oraz Węgry.
Niemcy nie są wymieniani w gronie faworytów do medali, ale warto pamiętać, że gdy ostatni raz byli organizatorami EuroBasketu (1993) byli w stanie go wygrać. W ekipie naszych zachodnich sąsiadów zagrają m.in Dennis Schröder (wolny agent, w tamtym sezonie Houston Rockets), Daniel Theis (Indiana Pacers) i Franz Wagner (Orlando Magic).
Bośniacy mają w składzie Jusufa Nurkicia z Portland Trail Blazers.
A dalej aż roi się do gwiazd.
Słowenia ma Lukę Dončicia i nie zawaha się go użyć. Pomagać będą mu Goran Dragić (Chicago Bulls), który jak sam mówi z roli Batmana w 2017 roku wcieli się tym razem w rolę Robina. W rolę samego siebie wcieli się Vlatko Čančar (Denver Nuggets). Poza nimi Słowenia ma kilku dobrych, doświadczonych i utalentowanych graczy, których postara się dobrze wykorzystać i dać im odpowiednie role.
Trójkolorowi wystąpią bez świeżo upieczonego Francuza Joela Embiida, ale ich ekipa i tak będzie bardzo mocna. Do zawsze groźnego w fibowskiej koszykówce Evana Fourniera (New York Knicks) dołączą Rudy Gobert (Minnesota Timberwolves) i Theo Maledon (Oklahoma Thunder).
Litwini, obok Sabonisa (Kings) i Valanciunasa (Pelicans) jak zwykle przywieźli mocny i utalentowany skład na czele z młodym Rokasem Jokubaitisem, który zaczyna wyróżniać się w rozgrywkach Euroligi.
Grupę C tworzyć będą Włochy (gospodarz), Chorwacja, Estonia, Grecja, Ukraina oraz Wielka Brytania .
Włosi parę dni temu, w kontrolnym meczu z Gruzją, stracili Danilo Galinari (Boston Celtics), który uszkodził łąkotkę w lewym kolanie. Tym samym ich liczba graczy z ważnymi kontraktami w NBA zmalała im do jednego. Tym jednym jest Simone Fontecchio, który latem podpisał kontrakt z Utah Jazz. Ale Włosi grający u siebie, to zawsze groźna drużyna zbudowana z inteligentnych koszykarzy znanych z europejskich parkietów.
Chorwacja czeka na medale już 27 lat. Kiedy, jeśli nie w takim składzie sięgnąć po kolejne? Nasi niedawni rywali zabrali na EuroBasket m.in. Bojana Bogdanovica (Utah Jazz), Dario Šarica (Phoenix Suns), Ivicę Zubaca (Los Angeles Clippers) i Mario Hezonję, który ma na koncie ponad 300 meczów w NBA.
Grecy pokazują, że bracia mogą grać ze sobą w jednej drużynie. Nie dwóch, a trzech braci Antetokounmpo zagra w tegorocznym EuroBaskecie. Obok Kostasa (ASVEL) i Thanasisa (Milwaukee Bucks) będzie też on – Giannis. Grecy są wymieniani w gronie faworytów do mistrzostwa, bo obok potężnego Giannisa mają bardzo solidny skład. Nick Calathes (Barcelona) i Kostas Sloukas (Olympiacos) postarają się, żeby piłka dotarła tam gdzie ma dotrzeć, żeby wydarzyło się to, co ma się wydarzyć.
Ukraińcy mieli mieć dwóch przedstawicieli NBA, ale Toronto Raptors zwolnili Swiatosława Mychajluka, więc został im tylko Ołeksij Łeń (Sacramento Kings).
Talentem bardzo odstają Wielka Brytania i Estonia, ale ci pierwsi w kwalifikacjach dwa razy pokonali Niemców i raz Francuzów, a Estonia raz wygrała z Włochami. „W Europie nie ma już słabych drużyn.” (Jerzy Engel voice).
A co tam w „naszej” grupie D? Poza zasięgiem wszystkich wydają się być Serbowie z Nikolą Jokicem i całą grupą mocnych, doświadczonych i utalentowanych koszykarzy. Jeśli mówimy o talencie i doświadczeniu, to tym, przynajmniej w teorii, odstają Holendrzy. Rywale Holandii „w ciemno” zakładają wygraną z nimi. Czy słusznie? Zobaczymy. Pozostała czwórka powinna stoczyć pasjonującą walkę o trzy miejsca dające awans.
Czesi, jako gospodarze, otworzą turniej w meczu z nami. Nadal nie wiemy czy zagra w nim Tomas Satoranski. Nasi południowi sąsiedzi mają też w składzie Vita Krejčia z Oklahomy Thunder (37 wybór sprzed dwóch lat), który ma na koncie 30 meczów w NBA.
Nigdy lekceważyć nie można Izraela (zarówno na boisku, jak i poza nim). Deni Avdija (Washington Wizards) i cała grupa solidnych graczy z europejskich boisk.
Finowie prowadzeni będą przez Lauri’ego Markkanen (Cleveland Cavaliers). Obok niego Sasu Salin (Teneryfa) i, jak to u Finów, kolektyw dobrze współpracujących graczy. U Finów doszło do zmiany pokoleniowej na stanowisku trenera. Lassi Tuovi przejął drużynę narodową od Henrika Dettmanna. Ale nie należy spodziewać się rewolucji w grze Finów. Tuovi od lat był jednym z asystentów Dettmanna i zapewne będzie kontynuował to, co Dettmann zaczął wiele lat temu. Oczywiście w połączeniu ze swoim własnym spojrzeniem na basket.
Pragnę przed tym turniejem zwrócić Waszą uwagi na Miro Little, który będzie najmłodszym zawodnikiem tego turnieju. 18-latek jest synem mojego kolegi, z którym sędziowałem wiele meczów fińskiej lidze. Miro uczył się gry w klubie HBA-Märsky Helsinki. Jest to szkoła koszykówki Hanno Möttöli, który grał kiedyś w NBA. Miro za rok będzie grał w NCAA w barwach uniwersytetu Baylor. HBA-Märsky Helsinki regularnie wysyła graczy za ocean, a przy okazji produkuje graczy dla fińskiej koszykówki.