Lockout w NBA!

Faktem stało się to co, czego wszyscy spodziewali się od tygodni.Dzisiejsze rozmowy między związkiem zawodników a władzami ligi i właścicielami klubów zakończyły się fiaskiem stąd też David Stern wypowiedział słowa, których nikt nie chciał mimo wszystko usłyszeć, choć od dawana wydawał się to bardziej niż pewne.
Ważność dotychczasowego porozumienia między graczami a ligą upływa dziś o północy czasu amerykańskiego. Rozbieżności póki co są spore i nadal istnieje ryzyko, że powtórka z historii sprzed 12 lat właśnie się zaczęła.
W lipcu 1998 roku po wielu tygodniach rozmów, w których brał udział między innymi sam Michael Jordan, ogłoszono zawieszenie rozgrywek. Porozumienie osiągnięto dopiero w styczniu 1999 roku. Sezon regularny skrócony został do 50 meczów.

Paradoksalnie rozgrywki zostały zawieszone po jednym z lepszych w historii sezonów dla ligi jeśli chodzi o odsetek kibiców odwiedzających hale NBA oraz przekazy telewizyjne.

Właściciele klubów przekonują jednak, że kształt obecnej umowy z zawodnikami jest niemożliwy do kontynuowania ponieważ większość klubów notuje straty a wysokie zarobki zawodników wskazuje się jako główną przyczynę takiego stanu.

David Stern dodaje, że liga jako całość straciła w sezonie 2010-2011 ponad $300 mln oraz że aż 22 z 30 klubów zanotowało straty. Właściciele apelują teraz do graczy by nowa umowa była bardziej sprawiedliwa (z ich punktu widzenia) a zasady bardziej surowe. Często mówi się przy tej okazji o wprowadzeniu tzw. "hard cap" czyli puli wypłat niemożliwej do przekroczenia (mówi się o kwocie ok $45 przy ok $58 mln dziś).

Pomysł ten, co zrozumiałe został z miejsca odrzucony przez graczy bowiem oznaczałby cięcia w zarobkach na poziomie 25-30%.Co nie znaczy, że nie powróci w nieco łagodniejszej formie (mówi się o pięcioletnim planie, który docelowo ustawiłby pulę wypłat do $62 mln a zawodnicy zaproponowali obniżenie zarobków w skali ligi do $500 mln również w ciągu pięciu lat).

Promykiem nadziei na przyszłość może być fakt, że w ostatnich tygodniach obie strony poszły na ustępstwa i mimo, że różnice obecnie są zbyt duże by płynnie przedłużyć umowę na następne lata to śmiało można przypuszczać, że do porozumienia w końcu dojdzie. Liga częściowo wycofała się z pomysłu wprowadzenia niegwarantowanych kontraktów, natomiast zawodnicy wyrazili chęć redukcji swojego przychodu z ogólnego dochodu ligi, który do tej pory kształtował się na poziomie 57%.

12 lat temu Billy Hunter i David Stern o całonocnej sesji w końcu doszli do porozumienia i 6 stycznia 1999 roku triumfalnie ogłosili, że sezon wystartuje. Warto wspomnieć, że realnym stawało się wtedy widmo nie tylko odwołania całego sezonu ale także rozwiązania ligi i w to miejsce powołania zupełnie nowej organizacji.

Na szczęście dla kibiców, graczy i wszystkich miłośników NBA rozsądek wziął wtedy górę. Od tamtej pory Stern (z pomocą Huntera) pokierował ligę w nieznane dotąd obszary. Wypromował ją w świecie czyniąc najlepiej zorganizowaną i przynoszącą największe zyski ligą, ze wszystkich lig zawodowych świata. Dziś NBA to przemysł, którego przychód szacuje się na ponad $4 mld rocznie a jej gracze są najlepiej rozpoznawanymi i opłacanymi sportowcami. Średni dochód jednego gracza wynosi blisko $6 mln za sezon. NBA to produkt kojarzony z profesjonalizmem w najlepszym tego słowa znaczeniu, stąd duże zainteresowanie potencjalnych sponsorów z dużymi pieniędzmi.

W interesie ligi jak i zawodników jest więc, żeby jak najsprawniej przetrwać kryzysowy okres i kolejny raz uświadomić sobie, że obie strony tak samo jak są od siebie zależne tak samo się potrzebują. To zawodnicy generują zyski ale to właściciele klubów i zarząd ligi stwarza im najlepsze warunki do gry pod każdym względem. W niczyim interesie nie jest prężenie mięśni czy obrażanie się na siebie. Gra toczy się o ogromną stawkę i wcale nie chodzi o pieniądze a przecież na wszystko patrzą kibice…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.