Media Day czyli zamroźcie mnie na miesiąc

Dzień dla mediów jest nieoficjalnym początkiem obozów treningowych większości ekip NBA. W końcu można zobaczyć nowe twarze w nowych strojach, posłuchać o marzeniach i oczekiwaniach w stosunku do nadchodzącego sezonu. Można się przekonać kto jest profesjonalistą i na obóz przyjeżdża nie wracać do formy lecz ją poprawiać. Jest to także czas kiedy zaczynam wsteczne odliczanie częściej patrząc już na kalendarz nie zegarek.
Oto kilka rzeczy, które odnotowałem po "Media Day":

1. Miami Heat


Sądząc po tym wywiadzie, nie tylko na bazie tego co zostało powiedziane ale też jak, twierdzę że naturalną dla nich rolę liderów przejmą Wade i James a Bosh chętnie schowa się za ich plecami. Sam zresztą zapowiada, że będzie rzucał mnie i skupi się na zbiórkach. To potwierdza tylko słowa coacha Raptors Jay’a Triano, że Bosh mimo robienia dobrych statystyk nie umiał być liderem. Tu nie będzie musiał i chyba wyjdzie mu to na dobre. Jak dla mnie znamienne jest to, że była gwiazda kanadyjskiego klubu po raz pierwszy otworzyła usta pod koniec tego wywiadu – myślę, że podobnie będzie na parkiecie.

2. Boston Celtics



Niejako w odpowiedzi na zbrojenia na Florydzie Danny Ainge zrobił prawdopodobnie najlepsze ruchy jakie mógł zrobić. W powszechnej opinii "Green Teamu" przegrali ostatni mecz sezonu w L.A. przez dziurę pod koszem spowodowaną kontuzją Perka. Żeby sytuacja się nie powtórzyła i żeby pod nieobecność wartościowych graczy popełniać zbrodni na koszykówce nie musieli gracze pokroju Sheledena Williamsa do Bostonu sprowadzono panów O’Neal. Obaj nie są już tytanami zdrowia ale jeśli rozsądnie przezimują regularny sezon to w play-offs będą przydatni. Nowy Boston podkreśla, że już nie może doczekać się wspólnej gry. Wszyscy mają świadomość, że jest to ich pierwszy a zarazem (prawdopodobnie) ostatni marsz po mistrzostwo.

3. Denver Nuggets



Czyli Melo Antony mydli oczy i ma Cię za durnia. Nie trzeba być członkiem Mensy, żeby wyciągnąć proste wnioski z tego co widzisz i słyszysz. Jeśli zawodnik odrzuca $65 mln płatne  w 3 lata i wie, że za rok na mocy nowej umowy właścicieli ze związkiem graczy już raczej tyle nie dostanie to a) jest kretynem b) nie wiąże swojej przyszłości z danym klubem.
Zakładam, że Melo głupi nie jest a przynajmniej potrafi liczyć a skoro tak to od wczoraj zachowuje się jak… cham i prostak bez klasy.
"Ratuje" go przyjęta latem sprytna taktyka nie komentowania plotek na swój temat. Teraz bezczelnie z uśmiechem mówi, że nigdy nie powiedział, że chce odejść choć jeszcze 2 dni temu jedną nogą był w New Jersey. Problem polegał na tym, że marzyło mu się być po przeciwnym brzegu rzeki Hudson. Nigdy nie byłem fanem ani jego postaci ani jego kwadratowej gry a od wczoraj "karmelowy książę" działa mi na nerwy.

4. Washington Wizards.

 

Spokojny Gilbert Arenas na pierwszy rzut oka wygląda dziwnie/śmiesznie ale jak się nad tym bardziej zastanowić to widać, że po trzech zmarnowanych latach jedyne o czym marzy w tym momencie to gra w koszykówkę. Koniec z wygłupami, koniec z bronią, koniec z kontuzjami czas na basket w czystej postaci. Nie mogę się doczekać bo zawsze kibicuję graczom, którzy mają sobie i innym coś do udowodnienia czy to po ciężkiej kontuzji czy po innych przejściach. Gil ma za sobą obie te rzeczy.

5. "Save the whale" czyli sprawdź ile obywatela więcej pojawiło się po wakacjach w twoim ulubionym klubie.
– Eddy Curry, figurant na liście płac N.Y. Knicks (celowo nie używam słowa zawodnik) zameldował się na obozie z wagą sięgającą 150 kg. Przed wakacjami klub prosił go o kontrolowanie wagi – jak widać nie udało się. Po jednym treningu nogi nie wytrzymały (oficjalnie bo nieoficjalnie mówi się, że nikt nie może już na niego patrzeć) i Curry usiądzie na 4-6 tygodni z kontuzją ścięgna podkolanowego.
Jest on żywym przykładem na to, co sława i pieniądze mogą zrobić z psychiką człowieka. Za ten sezon dostanie on $11 mln i prawdopodobieństwo, że był to jego ostatni kontrakt w NBA jest odwrotnie proporcjonalne do poziomu jego motywacji do pracy na sobą.
– Baron Davis na dzień dobry wkurzył nowego coacha Clipps pojawiając się z lekką nadwagą. Miało być ostro i szybko od początku na razie będzie tylko ostro – no chyba, że B-Diddy się ogoli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.