Pamietam dobrze mecz sprzed 2 lat. Bylem tu gdzie teraz jestem [fajnie jakby sie dalo cofnac czas – ale to historia o niekoszykarskiej tematyce wiec zostawiam ja]. Dostalem smsa od mojego przyjaciela Krystiana. Grecy wygrali! Szok! Jak to sie moglo stac? Przeciez po Atenach ten zespol mial byc nowa jakoscia a skonczyl jak poprzedni. Wczoraj Team USA zrobil pierwszy krok w strone, w ktora marza zmierzac – po zloto, po odkupienie. Amerykanie lubia tego typu scenariusze: zemsta, odkupienie, nowa jakosc. Wczoraj sie udalo. 92:69 – Grecy pokonani, Grecy bez argumentow. To za tamten mecz? Nawet jesli ktos tak czul to watpliwa satysfakcja. Przeszlosci on nie zmieni a przyszlosc jest taka: Jesli "Dream Team" nie zdobedzie zlota bedzie to najwieksza porazka w historii amerykanskiej koszykowki. Po Barcelonie, no i po Atlancie w zasadzie powolania do kadry przez wiele gwiazd traktowane byly jako dodatkowa niepotrzebna praca i zabieranie cennego czasu. Stad barwy Stanow Zjednoczonych reprezentowaly w roznych latach takie wynalazki jak Vin Baker, Shareef Abdur-Rahim czy Raef LaFrentz a zawodnicy pierwszoplanowi w wiekszosci byli drugim garniturem elity NBA. "Zespol" spotykal sie na paru treningach przed Igrzyskami i tyle. Nikogo nie interesowalo z kim graja, jaki styl prezentuja przeciwnicy. Trzeba bylo odbebnic swoje i wracac do domu ze zlotem. Pierwszy sygnal ze nie tedy droga, ze "international basketball" (jak nazywaja Amerykanie koszykowke w wydaniu nieamerykanskim) znacznie zmniejszyl dystans pojawil sie juz w Sydney w 2000 roku. Po dramatycznym polfinale z Litwa i wymeczonym finale z Francja Amerykanie ostatecznie przywiezli do domu zloto. Nic jednak nie dalo im to do myslenia.
Sklad na Mistrzostwa Swiata w Indianapolis tez zmontowano na predce. Znalezli sie w nim tacy koszykarze jak: Antonio Davis, Ben Wallace, Andre Miller, Jay Williams i wspomniany wczesniej Raef LaFrentz. Zawodnicy bez watpienia ponad przecietnoscia NBA ale niewiele ponad. Gwiazdy pierwszego planu tradycyjnie odmowily udzialu w imprezie podajac jak zawsze przerozne powody (kontuzje, sluby, przemeczenie, chec dania szansy mlodszym glodnym sukcesu). Wiadomo bylo, ze sklad nie jest imponujacy jak na mozliwosci NBA ale z drugiej strony wszyscy byli przekonani, ze w zupelnosci wystarczy to by siegnac po tytul Mistrzow Swiata, tym bardziej na wlasnej ziemi. Rzeczywistosc okazala sie byc bardziej okrutna niz ktokolwiek mogl sobie wyobrazic w najczarniejszych scenariuszach przed turniejem. W kiepskim stylu zaledwie szoste miejsce, ogolny bilans 6:3 (wczesniej sklad zlozony wylacznie z zawodnikow NBA nie przegral ani jednego meczu). Uznano to za wypadek przy pracy, blad w sztuce, fatalna pomylke.
Odbudowa wizerunku miala przyjsc juz za 2 lata podczas Olimpiady w Atenach. Pod wodza swiezo upieczonego mistrza NBA coacha Larry Browna ze skladem jakiego nie udalo sie zebrac od lat (Tim Duncan, Emeka Okafor, Carmelo Anthony, Carlos Boozer, Richard Jefferson, Shawn Marion, Lamar Odom, Amare Stoudemire, LeBron James, Allen Iverson, Stephon Marbury i Dwyane Wade) Team USA ruszyl po swoje. Zaczeli od falstartu – sensacyjna porazka na inauguracje turnieju z nisko notowana reprezentacja Puerto Rico i to az 92:73! Potem wymeczone wygrane z Grecja 77:71 i Australia 89:79. Nastepnie kolejna nieoczekiwana porazka tym razem w meczu z Litwa 94:90 a na zakonczenie zmagan w grupach tradycyjne "lanie" z Angola 89:53. Cwiercfinal z mocna Hiszpania (102:94) dal nadzieje, ze mimo slabej (jak na ten kraj, jak na ten sklad) gry w fazie grupowej, ze wszystko wrocilo do normy i ze USA pewnie ida po zloto. Rozczarowanie zatem bylo ogromne gdy faktem stala sie polfinalowa porazka z Argentyna (89:81). Kolejna wielka impreza bez zlota, kolejny zawod, kolejna gorycz porazki. Na otarcie lez "Dream Team" stanal na wysokosci zadania w meczu o braz i pokonal Litwe, swoich grupowych oprawcow 104:96. Marne bylo to pocieszenie dla gwiazd NBA, dla ktorych kazdy inny wynik niz pierwsze miejsce w rozgrywkach miedzynarodowych uznawany jest zawsze za porazke.
Amerykanie slusznie zauwazyli, ze okres ich supremacji w swiecie koszykowki wlasnie sie skonczyl. Przynajmniej w takim wydaniu do jakiego sie przyzwyczaili. Minely czasy wygrywania "z marszu" roznica kilkudziesieciu punktow, wygrywania kadra B czy nawet C. "Reszta Swiata" zrobila ogromny krok do przodu i o ile dystans do Stanow Zjednoczonych wciaz byl znaczny to z imprezy na impreze skutecznie pomniejszany. Ludzie odpowiedzialni za USA Basketball Team powiedzieli "dosc". Wymyslono plan, trzyletnie zobowiazanie dla grupy wyselekcjonowanych koszykarzy. Program mial obejmowac przygotowanie do Mistrzostw Swiata w Japonii w 2006 roku oraz Igrzysk Olimpijskich w Pekinie dwa lata pozniej. Selekcjonerem zostal Jerry Collangelo, glownym trenerem Mike Krzyzewski a jednym z asystentow Mike D’Antoni jako znawca koszykowki europejskiej. Z taka lawka trenerska i ciekawym skladem (Joe Johnson, Kirk Hinrich, LeBron James, Antawn Jamison, Shane Battier, Dwyane Wade, Chris Paul, Chris Bosh, Dwight Howard, Brad Miller, Elton Brand, Carmelo Anthony) gwiazdy NBA zameldowaly sie w Japonii. Faze grupowa przeszli w dawnym stylu wygrywajac mecze srednio o 25 punktow. W cwiercfinale nie dali szans Niemcom wygrywajac 85:65. A nastepnie polfinal z Grecja. Ten slynny mecz. Jest wiele teorii na jego temat. Jak to sie moglo stac? W 9 przypadkach na 10 wygraliby Amerykanie ale tego dnia byl to akurat ten dziesiaty przypadek. Grecy rzucali z niebywala skutecznoscia z gry ponad 62%, niszczyli obrone rywali pick’n’rollami, swietnie prowadzil gre Theodoros Papaloukas (zaliczyl 12 asyst). Co by nie powiedziec i jakiego usprawiedliwienia nie szukac fakt pozostaje faktem: USA 95, Grecja 101. Ostatecznie Team USA zakonczyl rozgrywki jak dwa lata wczesniej – z brazem na pocieszenie. Wczorajszy mecz niewiele znaczyl w kontekscie walki o zloto. Moze podbudowal nieco morale, moze utwierdzil w przekonaniu, ze nowy system budowania reprezentacji Stanow Zjednoczonych wreszcie procentuje. Bez wzgledu na roznice punktowe, ilosc wsadow, alley-oopow czy pieknych podan, bez wzgledu na to czy to jest "dream" czy tylko "team" zespol ten rozliczony przez koszykarski swiat bedzie tylko za trzy mecze: cwiercfinal, polfinal i final. Cala reszta to tylko otoczka, smakowity kasek dla dziennikarzy i kibicow.