Śliwki vs Robaczywki XIV, XV i XVI tygodnia

Wybaczcie to obsunięcie. Robaczywka dla mnie. Wyjazd do Toronto na All-Star Weekend chyba będzie dobrym usprawiedliwieniem? Lecąc tam, pisałem "ŚvsR" ale nie skończyłem. Na miejscu było za dużo emocji i adrenaliny, żeby siedzieć skupionym i pisać. Tradycyjnie dzięki za przesyłanie własnych propozycji. Kanały kontaktu znacie dobrze – maile, wiadomości na FB, komentarze. W ramach rekompensaty trochę dłuższe, niż zwykle czytadło. Napal w kominku, nalej herbaty i oddaj się lekturze… 

Kolejność, jak zwykle, dość
przypadkowa:

Śliwki:

– Portland Trail Blazers. Latem odeszli LaMarcus Aldridge, Nicolas Batum, Wesley
Matthews, Arron Afflalo i Robin Lopez. Ten młody skład miał nie grać o nic.
Pojawiały się nawet żarty czy średnia punktowa Damiana Lillarda będzie odpowiadać liczbie wygranych Blazers w całym sezonie. Bukmacherzy ustalili dla nich próg zwycięstw na poziomie 26.5. A tymczasem ci młodzi chłopcy, po 2/3 rozgrywek, są na siódmym miejscu Zachodu i na poważnie grają o play-offy. Brawo! Koszykarze z Oregonu wygrali 14 z ostatnich 17 meczów. Damian Lillard i C.J. McCollum niszczą swoich odpowiedników w ekipach rywali. 51 punktów (9/12 za 3) Dame’a w starciu z Warriors. Świetne mecze C.J.’a praktycznie co wieczór. Okazało się, że ten skład ma charakter a coach Terry Stotts to prawdziwy strateg.

– Dirk Nowitzki przekroczył próg 29000 punktów w karierze. Tylko pięciu innych zawodników historii też to osiągnęło. Byli to: Kareem, Malone, Kobe, Jordan i Wilt. Żaden z nich jednak nie osiągał swojego kamienia milowego po podaniu Zazy Pachulii

– Corey Joseph – Początek sezonu w jego
wykonaniu bardzo mnie rozczarował. Małe minuty, dość niepewne
miejsce w rotacji. Spodziewałem się wiele po uczniu Tony’ego
Parkera i coacha Popa. Na szczęście dla Raptors, Joseph, z tygodnia
na tydzień, zaczął grać coraz śmielej i coraz lepiej. Teraz jest
bardzo pewnym punktem z ławki w rotacji coacha Casey’a. Ma świetny
kozioł, który cały czas jest za mało doceniany. Potrafi sam
wykreować sobie pozycję do rzutu, umie i nie boi się spenetrować.
Słowem, obrońca na dwie pozycje obwodowe w koszykówce XXI wieku.

– Aaron Gordon – Pytałem go w Londynie
kiedy jego kariera w końcu ruszy z miejsca, kiedy wreszcie
otrząśnie się z tej przeciętności i w pełni skorzysta z talentu
oraz swoich naturalnych, fizycznych atutów. Odpowiedział, że
ciężko pracuje, stara się wykorzystywać każdą daną mu szansę
i wierzy, że do jego dobrej formy jest bliżej, niż dalej. Obaj
wspomnieliśmy dwie kontuzje (złamana stopa i szczęka), które
ewidentnie zaburzyły jego rozwój. Nie minęły dwa tygodnie i
doczekaliśmy się. Nie jest to może jakaś wielka eksplozja talentu
ale jest to zauważalny progres. Dodam jeszcze, że na moje pytanie
czy na Wschodzie jest ktoś w stanie pokonać Cavs w serii play-off,
Aaron odpowiedział – „Tak, my to zrobimy.” W ostatnich 9 meczach 7 razy schodził z parkietu z 11 lub więcej zbiórkami, 5 z nich kończył z double-double.
Do tego świetny występ podczas Konkursu Wsadów. Sportowi naukowcy wyliczyli, że pułap jaki Gordon osiągnął podczas ostatniego wsadu nad maskotką Magic, dałby mu brązowy medal w skoku wzwyż podczas ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Wow!

– Jeśli jesteśmy już przy Magic, to śliwka dla Jasona Smitha. 9 punktów i 1.7 bloku na mecz w lutym przy tylko 16 minutach średnio na parkiecie. Do tego prawie 55% z gry. Każdy chciałby takiego zadaniowca z ławki. 
 

 
– Adam Silver obiecał zająć się metodami głosowania na zawodników do Meczów Gwiazd. Żegnaj #NBAVote!

– Sprawa "hack-a-ktoś słaby na linii" też będzie wzięta pod lupę. Na razie nie ma konkretnego pomysłu jak problem rozwiązać, ale sam fakt, że liga się na nim pochyli, jest już budujący. Nie jestem za rozbudowywaniem przepisów o nowe paragrafy, wole widzieć graczy trafiających swoje rzuty. Ale problem ewidentnie istnieje i trzeba się nim w jakiś sposób zająć.

– Shaq będzie miał swój pomnik pod Staples Center. Słusznie, należy mu się. Datę oddania monumentu, poznamy w przyszłym sezonie.

– Gorgui Dieng. Siedem double-doubles w ostatnich dziewięciu meczach. Minnesota nie wygrywa, więc siłą rzeczy, gra  Senegalczyka jest poza radarem. W wolnej chwili zajrzyjcie do Minneapolis. 

– Tony Parker i Michael Finley są jednymi z producentów filmu "Narodziny Narodu". Film jest ekranizacją powieści Thomasa F. Dixona Juniora oraz reekranizacją filmu o tym samym tytule z 1915 roku.

– Gregg Popovich i Tim Duncan obśmiali trash talk Salaha Mejri’ego. Spurs prowadzili z Mavs ponad 20 punktami. 29-letni Tunezyjczyk tak się podekscytował swoim wsadem, że mijając ławkę Spurs rzucił jakąś wiązanką. Zwróćcie uwagę na Timmy’ego. Ostatni raz taki serdeczny uśmiech gościł na jego twarzy 9 lat temu. Było to takie dziwne, że aż sędzia wyrzucił go z boiska.

 
                            

– Kobe Bryant za mecz z Wolves – 38 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst. Ostatnim tak leciwym graczem, który zrobił 35+/5/5 był Karl Malone w 2003 roku. W tym samym meczu Andrew Wiggins zdobył 30 punktów. Gracz Minnesoty jest o prawie 17 lat młodszy od Kobe’ego. Ostatni mecz, w którym dwóch graczy rzuciło po 30 i więcej punktów a różnica wieku między nimi była tak duża, miał miejsce w styczniu 2003 roku. Michael Jordan zdobył dla Wizards 41 punktów a dla Pacers Al Harrington 33. Między nimi też było 17 lat różnicy. 

– Rasheed Wallace zasiadł za kierownicą ciężarówki pełnej wody pitnej i zrobił 700 mil (12h za kółkiem) by dostarczyć ją potrzebującym pomocy mieszkańcom, dotkniętego kryzysem, miasta Flint w Michigan.

– Steph Curry za 51 punktów w Waszyngtonie. 11/15 zza łuku. Dziw bierze, że nie postarał się mocniej zaatakować rekord celnych trójek w meczu (12).

– Amar’e Stoudemire żyje. To nie jest jakiś tam high life ale zawsze to lepsze, niż nic.

– Niektórym ludziom się to nie podoba. Ja to lubię. W różnych halach, na różne sposoby żegnany jest Kobe Bryant. Zrobili to Spurs, wczoraj Bulls. Kobe z tej okazji podpisuje buty młodym gwiazdom NBA. Powiedz, że szopka jak chcesz. Lepiej?

– Kilka słów powiedział na temat Kobe’ego Derrick Rose. Delikatnie mi zaimponował. To nie był styl Kubusia Puchatka.

– Anthony Davis z wczorajszego meczu z Pistons. 59 punktów, 20 zbiórek, 4 asysty, 1 blok.

– Vince Carter za ten rzut.

– C.J. McCollum zabawił się z Jamesem Hardenem jak z małym, kwilącym dzieckiem. TUTAJ. To mogło równie dobrze pójść do Robaczywek jako nieudolna próba grania w obronie. 

– Ogromna Śliwka dla wyjazdu na All-Star Weekend do Toronto. Materiał z wyprawy jest w trakcie produkcji. Kilka fotek wrzucałem na bieżąco na FB. Wielka Śliwka dla konkursu wsadów. Tak wielka, jak wyskok Gordona i LaVine’a. Oglądanie takich rzeczy na żywo jest inną bajką. 
 

Bez kategorii:

Śmieszna historia. Rudy Gobert napisał w tamtym sezonie prywatną wiadomość na oficjalne konto NBA na Twitterze w sprawie źle policzonych bloków w jednym z meczów Jazz. Przypomniały mi się czasy, kiedy pracowałem dla Eurobasket.com i pisali do nas zawodnicy w podobnych sprawach. "Na stronie podajecie, że zdobywałem 18.3 punktu. Prawidłowo powinno być 18.7 punktu. Proszę poprawcie to." Nawet nie wyobrażacie sobie, jakiego bzika na punkcie statystyk mają zawodowi koszykarze. Jeśli ktoś mówi, że gra tylko dla dobra drużyny, to zwyczajnie kłamie.

– Sędzia Joey Crawford postanowił skończyć po tym sezonie karierę. Sam nie wiem czy się cieszyć czy nie. Dlatego bez kategorii. Dobrze bo w ostatnich latach jechał już tylko na oparach. Szkoda bo to, mimo wszystko, kawał historii NBA

Ostatnie dwie rzeczy są większe, niż koszykówka.

– W wyniku wypadku samochodowego, zmarła żona coacha Monty’ego Williamsa, Ingrid Williams. Miała zaledwie 44 lata. Williams, obecnie w sztabie Oklahomy, dał inspirujące i emocjonalne przemówienie w czasie ceremonii pogrzebowych.

– W wieku zaledwie 40 lat zmarł Adrian Małecki. Być może moja dziecięca pamięć mnie myli, a czas i wyobraźnia robią swoje ale uważam, że gdyby Małecki urodził się jakieś 10-15 lat później, miał agenta i porządek "na zapleczu", to zagrałby w NBA. Nie przesadzam. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie widziałem polskiego koszykarza zawodowego, który miałby taką łatwość w zdobywaniu punktów, w kreowaniu dla siebie rzutów a przy tym był tak skoczny i dynamiczny. W 1998 roku wygrał oba konkursy – wsadów i rzutów za trzy punkty. To dziwne ale parę tygodni temu jakoś tak z niczego naszła mnie myśl – "ciekawe co się teraz dzieje z Adrianem Małeckim. Czy on jeszcze gdzieś gra?"
To był człowiek zagadka. Tym, którzy nigdy o nim nie słyszeli, polecam zgłębić temat.

Robaczywki:

– Powtórki. O video review pisałem wiele razy i w zasadzie mógłby to być temat każdych "ŚvsR". Niektóre sprawy warto obejrzeć i wydać sprawiedliwy werdykt. I wtedy jest to przydatne narzędzie. Mnie z tego wszystkiego najbardziej irytuje, że sięga się po powtórki zbyt często i w zbyt czytelnych sytuacjach. Na przykład analizowanie czy dany faul to był już clear path foul czy jeszcze zwykły faul. I tak sobie myślę jakbyśmy my tu w fibie musieli patrzeć na ekranach czy dać niesporta za faul w kontrze czy nie, to by była zgroza. Takie rzeczy widać a gdy są to sytuacje 50/50 to trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem. Duże, niebezpieczne faule trzeba tępić i karać i nie trzeba sprawdzać jak to wyglądało w slomo.

– Chicago Bulls. Z 24:16 i 2-3 miejsca na Wschodzie zrobiło się 29:26 i spadek na ósme miejsce. Wiem, kontuzje. Ale nie tylko. Nie mogę rozgryźć tych Byków. Niby rozbici, niby w kryzysie a w piątek walnęli Raptors. Może się mylę, ale nadal myślę, że mimo wszystko, tylko (zdrowi) Bulls mogą realnie zagrozić Cavs w play-offach. Zagrozić, nie wygrać serię.     

– Dion Waiters. Nie mogę rozgryźć tego chłopaka. Wchodzi na parkiet z grymasem, jakby coś go bolało. Gra, jakby toczył swoją wewnętrzną walkę z samym sobą i wszystkimi wokół. Nie widzę na jego twarzy radości z gry w koszykówkę. To jego domaganie się piłki, to jego darcie mordy "eeeeejjjjj" za KAŻDYM razem gdy wchodzi pod kosz. Ktoś powinien z nim popracować i naprostować psychikę, wygładzić ego, wypuścić trochę powietrza.

– Marcus Smart jest cały czas niedoceniany floperem w tej lidze. Dużo mówi się o jego dobrej obronie, która jest prawdą, trzeba mu to oddać. Ale przy tym tracimy gdzieś wątek jego bycia wyjątkowo paskudnym floperem.


                            

Przykładów jest od cholery. Na przykład TU, czy TU. Najzabawniejsze jest to, że w kompilacji pokazującej jak dobrym Smart jest defensorem, większość zagrań to flopy. Jako sędzia muszę powiedzieć, że ocena flopa nie jest łatwa z pozycji boska w ułamku sekundy. Na video, na spokojnie, to inna bajka. Dlatego flopy są teraz tak dużym problemem i piętnuję je, gdy tylko mogę. Dla mnie to zwykłe oszustwo.

– Orlando Magic nie potrafią grać końcówek meczów. Ekipa Scotta Skilesa
przegrała w tych rozgrywkach aż 11 spotkań różnicą 5
punktów lub mniejszą. Często o porażkach decydowały pojedyncze posiadania, proste
błędy.
Nie ma takiej przewagi, której Oladipo i koledzy nie potrafiliby roztrwonić.

– Knicks. 12 porażek w ostatnich 14 meczach i marzenie o play-offach robi się coraz większą abstrakcją.

– Wybór Devina Bookera do konkursu rzutów za 3 punkty. Nic do niego nie mam. Po prostu uważam, że są w tej lidze strzelcy, którzy bardziej zasługiwali na to powołanie. Gracz Suns ma 19 lat, jeszcze się nastartuje w różnych konkursach. Nadal nie rozumiem systemu naboru do sobotnich imprez w ramach Weekendów Gwiazd. Był do wzięcia choćby Lillard, J.R. Smith i kilku innych graczy, którzy przez lata wyrobili sobie markę dobrych strzelców zza łuku. Byłoby więcej emocji, byłoby sprawiedliwiej(?).

– Robaczywka dla wszelkich rankingów próbujących zrobić listę najlepszych graczy, gdzie lead brzmi "jakie miejsce w historii ma Michael Jordan"? Tutaj prawidłowa odpowiedź jest tylko jedna. Stawianie Jordana na miejscu innym, niż pierwsze, rzuca głęboki cień na robiących dane zestawienie oraz na ich portal/stację/gazetę. Próba bycia na siłę oryginalnym rzadko kończy się czymś dobrym dla próbującego.

– Wielka robaczywka za nie wybranie Damiana Lillarda do Meczu Gwiazd. Co więcej może zrobić, żeby go wybrali? Zabić człowieka?

– Kareem Abdul-Jabbar. Zawsze miałem go za ważącego słowa, intelektualistę, który czasem wolał nie powiedzieć nic, niż powiedzieć coś głupiego. A gdy mówił, to robił to mądrze i ciekawie. Niestety, w ostatnim czasie, Kareem nie korzysta ze swojego prawa do milczenia.
Jego zdaniem Dirk Nowitzki to "kucyk jednego triku", że Niemiec poza swoim firmowym rzutem z jednej nogi, z kolanka, niewiele miał do zaoferowania, że nigdy nie dominował. Bzdura. Dirk przez 12 lat nie schodził poniżej średniej blisko 22 punktów. 12 lat. Robił na boisku dużo więcej, niż tylko rzucanie i był taki okres, że był zwyczajnie nie do zatrzymania. Przegrał jeden Finał ale w imponującym stylu dobudował się w drugim. Nie da się zdobyć 29000 punktów, będąc graczem jednego wymiaru. Nie wiem z czego wynika ten bełkot Jabbara, który ostatnio nabrał na częstotliwości.

– Wiesz dlaczego nie warto kryć Rudy’ego Goberta w odległości od kosza, z której nie jest w stanie zadunkować? Dlatego!  

– Gracze Kings mieli ustalony nieobowiązkowy trening, na który stawiło się… trzech graczy. Rajon Rondo był podobno wściekły.

– Duża robaczywka dla kontuzji. Chris Bosh ma znów problemy z zakrzepami krwi. Rok temu stracił przez to pół sezonu.
Manu Ginobili przeszedł operację jądra. W jednym z meczów zderzył się z kimś tak niefortunnie, że ucierpiały na tym jego "klejnoty rodzinne". Nie wiem na czym polegał zabieg. Wstępnie mówiło się o miesiącu odpoczynku. Stopę złamał Marc Gasol. 

– John Calipari, coach Kentucky. Nie lubię jego cwaniactwa. Trenerem jest bardzo dobrym, może nawet wybitnym. Może. Jego uczelnia regularnie dostarcza do NBA graczy z potencjałem na gwiazdy – DeMarcus Cousins, John Wall, Rajon Rondo, Karl Anthony-Town i wielu innych. Calipari ma więc liczby i statystyki by mówić. Pamiętać trzeba jednak o kilku kwestiach. Temat grania w koszykówkę w NCAA czy ogólnie temat bycia studentem ze stypendium sportowym w USA, to temat na nie jedną książkę, która poruszyć musiałaby system (słono) płatnego szkolnictwa wyższego w Stanach, struktury rozgrywek uczelnianych, kwestie rasowe. Może kiedyś się tym zajmę. Teraz tylko tak ogólnie – największe uniwersytety mają całą siatkę łowców talentów, którzy jeżdżą po najbardziej zapyziałych salach gimnastycznych w poszukiwaniu talentów. Propozycja stypendium, to bilet do lepszego życia. Młodzi sportowcy, często z patologicznych rodzin, żyjący za dolara dziennie w niebezpiecznych dzielnicach miast, dają się pokroić by tylko zdobyć uznanie w oczach rekrutujących. Nawet jeśli nie udaje im się potem dostać do NBA, to przecież ciekawą alternatywą pozostaje gra w Europie. O możliwości skończenia studiów i znalezieniu dobrej pracy już nie wspomnę. Uczelnie dostają ogromne pieniądze od stacji telewizyjnych, firm butowych i odzieżowych oraz innych sponsorów. Najlepsi trenerzy NCAA mają gaże na poziomie NBA. Uczelnie mają środki i zaplecza treningowe by szkolić swoich sportowców w świetnych warunkach. Mają też środki by stale szukać nowych talentów. Zawodnicy generują miliony a ich jedynym wynagrodzeniem jest, w teorii, indeks wyższej uczelni. Oczywiście tajemnicą Poliszynela, jest fakt, że wokół gwiazd NCAA kręcą się agenci i sponsorzy, którzy pod stołem dają im pieniądze i inne dobra. Taka inwestycja na przyszłość. Koszt relatywnie niski a nagroda ogromna. Wracając do Calipari’ego po tym długim wprowadzeniu. Drażni mnie, gdy słyszę od niego Kentucky to, Kentucky tamto. Calipari pracował kiedyś jako coach New Jersey Nets. Jego ogólny bilans to 72:112. Zwolniono go, gdy drużyna była 3:17 na starcie rozgrywek 1998-99. Przykład Brada Stevensa, który robi świetną pracę w Bostonie, pokazuje, że w NCAA jest niepodważalna myśl szkoleniowa ale przede wszystkim jest to biznes pełen hipokryzji. Mówienie o wybitności danej uczelni, bez mówienia o jej siatce penetrujących kraj macek, opłacanych skautach i agentach, jest zwyczajnie nieuczciwe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.