Spokojna głowa Gortata

Nie napisałem ani słowa o rekordowym występie Polaka w meczu z jedną z najlepszych defensyw w NBA – Celtics. 19 punktów, 17 zbiórek – klasa. Marcin dał mi jednak szansę i już w kolejnym swoim występie (minionej nocy przeciwko Hornets) bo zagrał tak, że nie można było tego pominąć.
Powiem szczerze – może nie wątpiłem ale obawiałem się, że MG 1+3 może nie być takim zawodnikiem, jakiego widziało w nim wielu polskich kibiców jeszcze w czasach gry na Florydzie.
Pierwsze mecze z nowym zespołem zdawały się potwierdzać moje obawy – przeciętne statystyki indywidualne, lepsza gra Suns bez Gortata na parkiecie. Nie chciałem mówić głośno ale przez myśl przeszło mi, że jeśli Gentry nie wykaże cierpliwości w stosunku do niego, to Suns mogą go "pchnąć" w kolejnej wymianie a on sam skarze się na miano centra miewającego przebłyski i nic poza tym. Na szczęście jak było naprawdę sami dobrze wiecie.
Marcin Gortat może być wzorem nie tylko dla sportowców ale ogólnie dla wszystkich, że jeśli wyznaczy się sobie cel – nawet wysoki, z pozoru bardzo odległy i mało realny – i jeśli marzenie poprze się ciężką pracą, to można dokonać zdumiewających rzeczy. Oczywiście życie pisze różne scenariusze i nie zawsze nagrodę za wysiłek otrzymują ci, którzy na nią zasłużyli ale w tym konkretnym przypadku wygląda na to, że wszystko wychodzi na prostą, w kierunku który Marcin obrał sobie parę lat temu.
Dalej uważam, że Marcin (mając lepsze warunki fizyczne) powinien wzorować się na Kendricku Perkinsie i nie szukać na siłę drogi do kosza ale z drugiej strony grzechem byłoby skupiać się tylko na obronie w systemie Suns, mając takiego rozgrywającego jak Steve Nash.
Słońca wygrały 7 z ostatnich 10 meczów przy dużym wkładzie Polaka, który w ostatnich 7 meczach aż 5 razy kończył zawody z double-double na koncie.
Wczoraj przeciwko Hornets 25 punktów w 24 minuty gry (9/10 z gry, 7/7 z wolnych) do tego 11 zbiórek i 2 bloki i parę niezłych akcji, z których jedna trafiła do TOP 10 niedzieli. MECZ Ale to nieważne.
Marcin podniósł swoje statystyki w Phoenix do 10.7 punktu, 8.1 zbiórki oraz 1.2 bloku – nieźle biorąc pod uwagę ciężkie początki oraz mecze z zerowymi zdobyczami. Za ostatnie siedem meczów jest jeszcze lepiej – 14.5 punktu, 10.8 zbiórki oraz 1.2 oraz bloku.
Każdy kto gra lub grał w koszykówkę, wie na czym rzecz polega. Kiedy zawodnik wchodzi do gry nieregularnie, jego rola nie jest do końca sprecyzowana a on sam czuje głód piłki, głód zdobywania punktów. Wtedy stara się wykorzystywać dla siebie niemal każdą styczność z piłką bo podświadomie obawia się, że mogą minąć wieki zanim następny raz doczeka się podania. Tak było w Orlando kiedy Gortat zapuszczał korzenie pod koszem lub biegał jak szalony do zasłon a kolega Nelson "nie widział" go na boisku.
Ta przypadłość przeniosła się jeszcze na pierwsze mecze z nową drużyną ale kiedy Marcin zorientował się, że w Suns nie ma centra klasy All-Star, że bez względu na wszystko będzie otrzymywał długie minuty i zaufanie kolegów, wtedy zaczął grać nie tocząc jednocześnie wewnętrznej walki, co natychmiast przełożyło się na wyniki.
Zawodnik pogodzony ze swoją rolą, mający świadomość że drużyna mu ufa i go potrzebuje nie "szarpie" gry a pozwala, żeby sama do niego przyszła. Rzuca i podaje kiedy trzeba bo wie, że piłkę w ataku będzie dostawać regularnie, nie z przypadku lecz ze świadomego wyboru kolegów. To jest właśnie ta mała różnica, która odróżnia Gortata z Magic od tego nowego z Suns. Dobre mecze Marcina to już nie jest miła niespodzianka poranka raz na jakiś czas – to powoli staje się standardem, do którego warto się przyzwyczajać.


Buty do koszykówki – największy wybór na www.1but.pl – Zobacz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.