Greg
Oden, Rudy Fernandez, Travis Outlaw, Nicolas Batum, Joel Przybilla a
nawet coach McMillan – to lista bardziej lub mnie poważnie
kontuzjowanych zawodników (i trenera) Blazers. Jeśli dodać do tego
skręconą obecnie kostkę LaMarcusa Aldridge’a i wcześniejsze problemy z
barkiem Brandona Roya to mamy w Portland do czynienia z kuriozalną
sytuacją, która nie zdarza się regularnie. Jeśli ktoś wbija szpilki w
laleczki voo-doo odpowiadające poszczególnym graczom Blazers to robi to
niezwykle skutecznie w tym sezonie.
Tym czasem nikt w Oregonie nie
narzeka na sytuację, która mogłaby posłużyć za scenariusz niezłego
dramatu w kilku aktach. Stracili podstawowego centra i jego zmiennika,
dynamicznych swingmanów na skrzydle zarówno dobrze rzucających jak i
broniących.
Logika nakazywałaby w związku z tym przypuszczać nieuchronny marsz w dół tabeli. Nie ma kim grać nie ma wygranych. Tak?
Otóż nie – obecna sytuacja w
Portland jest żywym przykładem i przypomnieniem tego, że jest to w
końcu sport zespołowy a w NBA nawet gdzieś głęboko na ławce rezerwowych
nie brakuje nieprzeciętnych talentów i nie ma przypadkowych ludzi.
Nie ma gwiazd? Nie ma problemu.
Każdej nocy rodzi się w Portland
nowa gwiazda. Czasem tylko na jeden mecz, czasem na kilka, potem
przygasa ale jej miejsce już wypełnia inna postać. Czasem jest nią
Martell Webster ze swoimi "podręcznikowymi" rzutami z dystansu czy
dynamicznymi wejściami pod kosz. Swoje 5 minut miał też Jerryd Bayless
przyczyniając się do kilku cennych i robiących wrażenie wygranych.
Nawet i (za miesiąc) 37-letni Juwan
Howard sprowadzony do Oregonu by być mentorem w szatni w tej
niecodziennej sytuacji dostaje szanse na regularną grę i co
najważniejsze wykorzystuje je w 100% mając swój niezaprzeczalny udział
w sukcesach klubu.
Nad wszystkim czuwa niekwestionowany
lider Blazers Brandon Roy – jeden z najmądrzej grających zawodników w
NBA. Nie boi się odważnych decyzji, nie unika odpowiedzialności za
młody zespół i jak doświadczony kapitan statku kieruje swoją jednostką
omijając mielizny i góry lodowe.
Blazers tracą coraz to nowego
zawodnika a paradoksalnie nie przestają wygrywać. Z ostatnich
dziesięciu spotkań aż osiem rozstrzygnęli na swoją korzyść. Z bilansem
20:13 zajmują obecnie piątą pozycję na "zapakowanym" Zachodzie tracąc
niewiele do trzeciego.
"Śmiejemy się z tej całej sytuacji.
Po prostu wychodzimy i gramy. Nie mamy nic do stracenia." – powiedział
Martell Webster po wczorajszym meczu z Golden State.
"Mając tylko ośmiu zawodników
zdolnych do gry musimy być bardzo kreatywni w maksymalnym wykorzystaniu
naszych talentów." – powiedział Juwan Howard i dodał, że w ciągu 15 lat
gry w NBA nigdy nie widział takiej plagi kontuzji.
Portlandczycy niczym dżdżownica gdy przecięta na pół odradza się i odzyskuje życiowe funkcje tak oni tracąc kolejnych zawodników czerpią motywację do jeszcze lepszej gry i nowych rozwiązań.
——————————————————————————– –
Zimowe czapki Nike North Carolina. Sprawdź