Wolni agenci 2020, cz. 3

Zapraszam do trzeciej, przedostatniej części mojego przeglądu wolnych agentów 2020.

DeMar DeRozan. Już od przynajmniej od 2-3 lat wiemy, że nie jest w stanie być pierwszą opcją w drużynie z mistrzowskimi aspiracjami. Być może nawet i nie drugą. Ale wiemy też, że może być pierwszą opcją w drużynie, która marzy o play-offach, która chce wygrywać po 45+ meczów w sezonie, która chce zapełniać regularnie swoją halę i dostarczać fanom wrażeń. Widzieliśmy to doskonale w ostatnich latach w Toronto. Drużyn, które przystępują do sezonu z realnymi szansami na tytuł, jest rokrocznie garstka. Drużyn, które chcą wejść do ósemki, sprzedawać co wieczór bilety jest zdecydowanie więcej. Teraz pytanie, ile takie usługi kosztują. DeRozan ma opcję gracza na najbliższy sezon za $27.7 mln. On i jego agent rozmawiali już ze Spurs odnośnie przedłużenia kontraktu. Nie wiem jakie kwoty padły podczas negocjacji, ale widocznie rozbieżności były na tyle duże, że nic konkretnego z nich nie wynikło. D.D. ma 30 lat, cały czas rozwija się i uczy jako koszykarz (za wyjątkiem rzucania za trzy punkty) i póki co, nie wykazuje oznak starzenia się. W mojej ocenie, w jego przypadku sprawa jest dość prosta – jeśli jesteś drużyną, która od lat nie zaznała smaku play-offów, jeśli chcesz to zmienić, jeśli masz wolne środki do wydania, to DeRozan może być dla Ciebie. Od siedmiu lat nie zszedł poniżej progu 20 punktów na mecz, od przejścia do San Antonio notuje po prawie 6 asyst w każdym starciu. Jeśli natomiast jesteś ekipą z mistrzowskimi aspiracjami, to musisz odpowiedzieć sobie na dwa pytania – ile chcesz wydać na „drugie skrzypce” i kto jest Twoim liderem? Jeśli Spurs chcą pójść w przebudowę, to z celem mija się dawanie mu wielkiego kontraktu i granie przez najbliższe 2-3 lata o maksymalnie 7-8 miejsce na Zachodzie. Pytaniem na osobne rozważanie jest to, czy Gregg Popovich chciałbym brać w tym udział (mam duże wątpliwości), a jeśli nie, to jak długo jeszcze będzie chciał pracować w Spurs?

Danilo Gallinari. W trakcie tego sezonu było blisko wymiany między Thunder a Heat, w której nazwisko Włocha miało być jedną z osi transakcji. Jeśli wierzyć doniesieniom z bliska obu organizacji, deal upadł, ponieważ Gallo nie dogadał się z Miami w sprawie przedłużenia obecnego kontraktu. Nie wiemy o jak długiej i jak cennej umowie rozmawiano, ale pewne jest, że niespełna 32-letni gracz będzie szukał tego lata klubu, z którym będzie miał realną szansę na wygrywanie, ale jednocześnie on i jego agent raczej nie będą chcieli nikomu dawać wielkich zniżek. Jego gaża za ten sezon sięgnęła $22 mln. Takich pieniędzy nie dostanie w drużynach z mistrzowskimi aspiracjami. Ale może je dostać w organizacjach, które są o jednego weterana od wejścia do play-offs, które potrzebują kogoś z jego doświadczeniem w szatni. Włoch przynosi swoje 19 punktów, 5 zbiórek i 40% skuteczności zza łuku. A za takie usługi się płaci. Ile? Gallo wie doskonale, że jeśli po 12 latach gry w NBA, chce w końcu grać o tytuł, to będzie musiał nieco obniżyć swoje oczekiwania finansowe. Z drugiej jednak strony wie też, że w wieku blisko 32 lat, będzie to jego ostatnia szansa na zarobienie dużych pieniędzy. Jedno jest pewne – Gallinari na brak zainteresowania nie będzie narzekał.


Marc Gasol. 35-letni Hiszpan swój fizyczny prime ma już za sobą, ale styl, w jakim gra w koszykówkę, może mu spokojnie pozwolić na zagranie jeszcze przynajmniej jednego czy dwóch produktywnych sezonów. Gasol wykorzystał rok temu opcję gracza wartą $25.5 mln. Na wolnym rynku na pewno nie dostanie takich pieniędzy. Ale pewnie też na takie nie liczy. W NBA zarobił już prawie $180 mln. Przy wyborze nowego klubu, lub pozostaniu w Toronto, będzie zapewne kierował się szansami na wygrywanie. Był kluczowym elementem mistrzowskiej układanki Raptors w ubiegłym sezonie. W kolejnych rundach play-offs wybijał z głów koszykówkę Nikoli Vucevicowi i Joelowi Embiidowi, a w Finałach Konferencji był generałem obrony przeciwko świetnym do tej pory Bucks. Gasol, po mistrzowskim sezonie z Raps oraz po Mistrzostwach Świata w Chinach, które Hiszpanie wygrali, bardzo powoli wchodził w rozgrywki 2019-20. Statystycznie zagrał najsłabszy sezon w karierze. Ale nie dajcie się zwieść liczbom. To w dalszym ciągu świetny koszykarz, który przynosi do szatni doświadczenie, spokój oraz ogromne koszykarskie IQ. Na parę tygodni przed wyjazdem drużyn NBA do „bańki” internet obiegło zdjęcie mocno odchudzonego Gasola. Plotki z Disneylandu donoszą, że Marc jest w znakomitej formie.

Serge Ibaka. Jego średnie za ten sezon sięgnęły 16 punktów i 8.3 zbiórki. Jeszcze nigdy w karierze tyle nie punktował, a od siedmiu lat tak dobrze nie zbierał. Poza tym trafiał blisko 40% swoich rzutów za trzy punkty. Wszystko to razem zbiera mu się do teczki z napisem „argumenty, które wykorzystam przy negocjowaniu nowej umowy”. Niespełna 31-letni Kongijczyk kończy właśnie trzyletni kontrakt warty $60 mln. Czy jest dla niego rynek na podpisanie czegoś podobnego podczas tej wolnej agentury? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. On i jego agent będą na pewno chcieli spieniężyć prawdopodobnie ostatnią w jego karierze szansę na konkretne pieniądze. Ibaka był ważną częścią mistrzowskiej rotacji sprzed roku, ale miewał też wcześniej momenty w trakcie rozgrywek, kiedy wyglądał na 41, nie 31 lat. Masai Ujiri będzie musiał rozegrać to mądrze. Ibaka z dwuletnim kontraktem za mniej, niż $20 mln za sezon, to może być coś. Wchodzenie w dłuższe i bardziej cenne umowy, może być w tym przypadku ryzykowne. Uciekająca fizyczność Ibaki może nie wyglądać dobrze. Raps muszą też pamiętać, że w kolejce po nowe umowy ustawią też m.in. Chris Boucher, Fred VanVleet i wyżej wymieniony Gasol.

Derrick Favors. Na pierwszy rzut oka nie jest idealnym dopasowaniem na parkiecie razem z Zionem Williamsonem, a przecież to on ma być przyszłością Pelicans, ale według statystyk, ich wspólna gra miała sens na obu końcach parkietu. Dodatkowo, Pelikany były lepsze o ok. 10 punktów na 100 posiadań z Favorsem na parkiecie, w porównaniu z tym, gdy odpoczywał. 29-latek zarobi w tym sezonie $17.6 mln. Są to pieniądze z kontraktu podpisanego latem 2018 roku jeszcze z Jazz (2 lata za $37.6 mln). Pels mieli okazje dobrze go poznać i zapewne spróbują go zatrzymać, ale biorąc pod uwagę, że po pieniądze zgłosi się też w tym samym czasie Brandon Ingram, nie będą chcieli przeszarżować. Favors zaliczał w tym sezonie 9.9 zbiórki na mecz, w tym 3.3 na atakowanej tablicy. Obie te wartości były najlepsze w jego karierze. Mimo że nie rzuca za trzy punkty, to na brak ofert nie powinien narzekać.

 

Bracia Marcus i Markieff Morris. Pierwszy będzie wolnym agentem Clippers, drugi Lakers. Mimo że kariery braci są do siebie bliźniaczo (!) podobne (Marcus ma na koncie 7248 punktów za całą karierę, Markieff o dwa więcej), to w ostatnich trzech sezonach, kariera Marcusa nabrała większego tempa. Grał w dwóch niezłych, play-offowych drużynach Celtics, podczas gdy Markieff szukał swojego miejsca w Wizards i Pistons bez większych sukcesów drużynowych, poza tym borykał się z kontuzjami. Obaj będą mieli okazję w Orlando, żeby pokazać swoim obecnym klubom i światu, pełnię swoich możliwości. Marcus, w niskich ustawieniach, będzie miał okazję pograć na środku dla Clippers i to może być dla niego okazja do zebrania kilku plusów w notesach tych, którzy ewentualnie będą chcieli po sezonie dać mu nowy kontrakt. Markieff musi przede wszystkim pokazać, że kłopoty ze zdrowiem są już poza nim. Lakers na pewno dadzą mu szansę na grę.

 

Hassan Whiteside. 16.3 punktu, 14.2 zbiórki (drugi w NBA), 1.2 asysty oraz 3.1 bloku (lider). Wychodzi na to, że po blisko stumilionowym kontrakcie podpisanym w 2016 roku z Heat, szykuje się kolejny? Nie do końca! 31-latek jest najlepszym przykładem na to, że przy ocenie zawodników, nie można bazować tylko na ich statystykach. Whiteside jest trochę odwrotnością Ala Horforda. Może zaliczyć potężne double-double podchodzące pod 20/20, a jednocześnie być dziurą na obu końcach parkietu. Nie jest to żadna tajemnica w obrębie ligi. Jeśli dodać to tego jego problemy „wychowawcze”, to wychodzi na to, że mimo okazałych statystyk, chętnych na jego usługi może nie być wielu. Blazers są wreszcie zdrowi i chcą namieszać w „bańce”. Jeśli Whiteside będzie ważnym elementem ich rotacji, a drużyna wyjedzie z Orlando po przynajmniej jednej serii w play-offs, to jego notowania mogą nieco wzrosnąć. Przy czym, ciężko oczekiwać, kilka czy kilkanaście meczów w Orlando, nawet dobrych, zmaże jego obraz, który powstawał przez ostatnie lata. Whiteside znajdzie pracę w NBA, ale już na pewno nie za $25 mln+ rocznie.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.