Wracają Ewingi

Kibice NBA o nieco dłuższym stażu doskonale pamiętają „Ewingi”, które w latach dziewięćdziesiątych robiły furorę wśród polskich fanów basketu zza oceanu. Młodsi fani NBA, wychowani na Dwyanie Wadzie i LeBronie Jamesie będą mieć okazję zapoznania się z Ewing Athletics. Wielki center Knicks, członek oryginalnego Dream Teamu po 16 latach wznawia produkcję butów, które swego czasu otarły się o miano kultowych.

Pod koniec lat osiemdziesiątych miała miejsce rewolucja w branży obuwia sportowego. Do tej pory jednokolorowe buty, najczęściej białe i nierzucające się w oczy, zaczęły żyć własnym życiem i pisać własną historię. Wszystko zaczęło się od Michaela Jordana, który przy współpracy w Nike, ruszył z własną linią Air Jordan. Warto pamiętać, że ze względu na ekstrawagancki jak na owe czasy wygląd „Jordanów”, M.J. a raczej Nike musieli wpłacać do kasy ligi po kilka tysięcy USD kary po każdym meczu Bulls. Także Patrick Ewing ze swoją marką mocno przyczynił się do zmiany sposobu myślenia na temat koszykarskiego obuwia.

„King Kong” w początkach swojej kariery związany był z Adidasem i jak na tamte czasy otrzymywał spore pieniądze z tytułu współpracy reklamowej (ok. $1 mln za sezon). Przez większość sezonu 1988-89 Ewing, za namową swojego agenta Davida Falka, grał w najprostrzych białych butach bez loga żadnej firmy. Marketingowy zabieg udał się w 100%. Przed końcem rozgrywek Ewing, we współpracy z firmą Pony przedstawił koszykarskiemu światu nową markę Ewing Athletics. Już pod koniec 1990 roku firma zanotowała przychody na poziomie $100 mln. Do 1996 roku wypuszczono ponad 20 różnych modeli „Ewingów”. Marka, z różnych przyczyn upadła jednak w tym samym roku.

„Mieliśmy chwile świetności ale potem zrobiło się naprawdę ciężko. Dzieciaki zaczęły nosić Timberlandy a koszykarskie buty poszły w odstawkę. Poza tym Nike stała się naprawdę silnym graczem na rynku. Ludzie przez lata pytali mnie czy jeszcze kiedyś zobaczą w sklepach buty mojej marki a ja po prostu nie czułem, żeby był to dobry pomysł.” – wspomina Ewing.

„Pat” zmienił jednak zdanie. Po rozmowie z inwestorem Davem Goldbergiem i swoim byłym agentem w NBA Davidem Falkiem, który także brał udział w projekcie Ewing Athletics w latach dziewięćdziesiątych, były center Kniks uznał, że jego czas właśnie wraca.

Buty sygnowane nazwiskiem Ewinga z początkiem września trafiły do 33 sklepów w USA. W Europie mają oficjalnie pojawić się w okolicach Bożego Narodzenia.

Dziś Nike jest jeszcze silniejsza niż w latach dziewięćdziesiątych. 95% amerykańskiego rynku, jeśli chodzi o koszykarskie obuwie należy do firmy z Portland.

Ewing i współpracujący z nim ludzie doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego zamiast walczyć i konkurować z kimkolwiek chcą spokojnie pojawić się na rynku i małymi krokami zdobywać sobie klientów.

„Nie mamy zamiaru startować z masową produkcją i zalać rynek naszymi produktami już od razu. Wiemy, że jeśli będziemy cierpliwi, to możemy być zadowoleni z wyników w przyszłości i utrzymać się na rynku na długie lata.” – mówi Ewing.

Pierwszym modelem, którym Ewing będzie chciał zacząć zdobywać rynek obuwniczy jest model "33 Hi Retro." Na pudełku znajdziemy podobiznę młodego Ewinga z 1984 roku prowadzącego Georgetown do mistrzostwa. Do każdej pary dołączony będzie brelok na klucze. But swoją stylistyką nawiązuje do pierwszych „Ewingów”. Cena za parę to $100. 

http://blacksportsonline.com/home/wp-content/uploads/2012/08/Ewing.jpg

Miałem je i ja. To były czasy, że jak się czegoś chciało i było grzecznym wystarczająco długo, można było mieć od rodziców prawie wszystko o czym się marzyło. Dobre wyniki w nauce były dodatkowym atutem. Miałem swoje czarne Ewingi i to było coś. Pamiętam, że były masywne… albo ja za mały. Podobały mi się. Po raz pierwszy założyłem je na jakiś trening a kolejny raz na szkolną dyskotekę. Trochę Old Spice’a od taty, jakaś ładniejsza koszulka, Ewingi na nogi i w drogę do szkoły. Padało tego wieczoru – na moje nieszczęście. Buty mi się pobrudziły. Na wejściu pani szatniarka powiedziała, że albo zmieniam na szkolne trampki albo nici z dyskoteki. Tłumaczenia, że je wyczyszczę na nic się nie zdały. Chciałem, żeby wstawił się za mną mój coach – widać było, że docenia moje starania i że chce pomóc ale teraz z perspektywy czasu wiem, że nie mógł podważyć zdania szatniarki. Dałem za wygraną. Ewingi zostały w szatni, stopy 'przyozdobić’ musiały szkolne tematy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.