Zielony dym nad zatoką Kattegat

I od czego by tu zacząć po takim czasie rozstania? Może od tego, że ostatni tydzień bynajmniej nie był zmarnowany. Trzeci rok z rzędu miałem nieopisaną przyjemność wziąć udział w największym w Europie turnieju Göteborg Basketball
Festival. Jak zawsze dużo się działo, mało spania, dużo biegania, dobrego jedzenia, nowi ludzie, ciekawe wydarzenia a wszystko to oczywiście z NBA
w tle jak zawsze na głównym miejscu.

Poniżej kilka moich spostrzeżeń i przemyśleń z ostatnich kilku dni:

* Przede wszystkim cieszy mnie niezmiernie postawa Celtów. Nie powiem, że mnie zaskakuje bo mnie nie zaskakuje. Byli tacy znawcy tematu co chcieli zakończyć sezon C’s po domowej porażce z Nets. Byli tacy, którzy, którzy wietrzyli niespodziankę w serii z rozpędzonymi Heat. Kiedy nieśmiało mówiłem 4:2 dla Bostonu w serii z Cavs ci milsi mówili, że za bardzo kieruje się sercem kibica a ci mniej mili, że jestem głupi. Podobno Boston miał urwać LeBronowi i jego Cavs jeden mecz, góra 2. Tym czasem łowca stał się ofiarą i to „Król James” był tym co urywał.
W serii z Magic póki co wielu polskich enbiejowców jest w szoku. Ja co najwyżej jestem mile zaskoczony bo liczyłem na 1:1 po dwóch meczach na Florydzie. I żeby była jasność – nie stawiam się gdzieś nie wiadomo gdzie na liście znawców NBA. Po prostu uważałem, że Boston przez pryzmat kiepskiej końcówki sezonu został mocno niedoceniony a z kolei takie ekipy jak Cavs a szczególnie Magic przecenieni. Mamy w Polsce z wiadomych przyczyn wielu kibiców Orlando i po części tłumaczy to stawianie ich w roli faworytów nawet do tytułu. Mi też zaimponował ich 8-0 run w play-offs ale jeśli wziąć pod uwagę, że za rywali mieli np. Hawks, którzy ledwo przeszli mocno osłabionych Bucks to rysuje nam się obraz zespołu, który na dobrą sprawę do serii z Bostonem nie spotkał się z większym oporem. A wiadomo, że jak jest dobrze to jest dobrze a prawdziwy charakter ekipy poznaje się po tym jak radzą sobie w trudnych sytuacjach.
I tak K.G. tak samo jak w serii z Cavs wyłączył Jamisona tak teraz wyłącza póki co Lewisa.
Rondo jest MVP play-offs i rośnie na wielką gwiazdę ligi, jednego z czołowych rozgrywających ligi, już nie top 5 ale co najmniej top 3.
Paul Pierce w końcu zaczyna grać jak „Prawda”.
Ray Ray często cofa czas o 10 lat. Poza firmowymi trójkami atakuje kosz a co ważniejsze kryje groźnych ofensywnie rywali.
Z kolei Magic w trudnej sytuacji przestają grać swoje (SVG?). Dwight Howard powiedział kiedyś, że może być liderem i dominatorem bez zdobywania punktów seriami. OK może i może ale poco zatem koledzy forsują akcje w ataku przez niego w sytuacji gry jest dobrze kryty przez Wallace’a i Perkinsa? W meczu otwarcia stary dobry Sheed wybił Supermanowi z głowy zdobywanie punktów.
A jeśli już jesteśmy przy drużynie Magic to śmieszy mnie jak po dwóch meczach z Bostonem ludzie zmieniają nastawienie do siły tej ekipy. Wcześniej powszechnie mówiło się, że są mocni jak nigdy niemal na każdej pozycji wyjściowej + mają imponującą ławkę. Teraz wielu głośno pyta Turkoglu czy Carter? Moim skromnym zdaniem V.C. jest o wiele lepszy od Turka a to, że nie trafił wczoraj 2 ważny wolnych? Zdarza się – inni też popełniali błędy w końcówce np. spóźniony time-out Redicka. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.