Odsetek ludzi przesądnych wśród zawodowych sportowców jest na pewno dużo wyższy niż wśród przedstawicieli innych profesji. Niektórzy, żeby nie zapeszyć dobrej passy, żeby uniknąć kontuzji robią pewne rzeczy, w pewien sposób, który jest nie do wyjaśnienia za pomocą logicznych metod. Jedni myją w przerwie zęby, inni jak np. Jason Terry śpią w meczowym stroju w nocy poprzedzającej mecz (nie wiem czy nadal to robi ale lata temu w Atlancie był z tego znany). Popularnym obrzędem w NBA na czas play-offs jest wspólne, gremialne, drużynowe zapuszczanie bród, wąsów lub odwrotnie – ich zbiorowe golenie. Jest to obrzęd mający głównie na celu zjednoczenie drużyny ale wraz z pokonywaniem kolejnych rund staje się przesądem – zarost= sukces.
(Larry Johnson z Knicks 1999 – z ósmego miejsca prosto do Finałów. Jego twarz nie widziała brzytwy przez wszystkie serie. Niestety dla Knicks, mistrzami zostali Spurs).
L.A. Clippers w tym roku pójdą tą drogą. Zbiorowe zapuszczanie bród i wąsów może być, poza tym że jednoczące, śmieszne bo jak wiadomo nie każdemu równo i obficie rośnie a Ci, którzy noszą zarost od "przedwojny" mają łatwiej.
Oto jak im idzie:
Są też tacy sportowcy (i nie tylko oni), którzy kombinują z zarostem z nudów. Minnesota Timberwolves nie zagrają w tym roku w play-offs. Ich lider Kevin Love nie gra od dwóch tygodni i jak widać bardzo mu się nudzi. Swoją brodę postanowił zredukować do wąsów a rezultatem pochwalić się na Twitterze. Wygląda to tak: