Przyznaję anty-nagrody za sezon regularny 2023-24. Co to takiego? Jest to dokładna odwrotność tych prawdziwych wyróżnień. Zatem anty-MVP to ktoś, kto miał być dobry, a z jakichś przyczyn nie był Jest to wielki powrót cyklu, który zainicjowałem dawno, dawno temu. Cykl trwał przez kilka sezonów by, z nadal niewyjaśnionych przyczyn, umrzeć śmiercią naturalną. Zapraszam i zachęcam do podawania własnych anty-nagród.
Najgorszy Rezerwowy
Nominowani: P.J. Tucker, Matisse Thybulle, Josh Okogie, Dwight Powell.
Mój typ: P.J. Tucker.
Stracił miejsce w rotacji u Nicka Nurse’a w 76era, a po transferze do Clippers dość szybko stracił je u Tyronna Lue. A przecież P.J. Tucker, to nie Piotr Świerczewski w Birmingham, żebym mówić o tym, że trener się na niego uwziął. Tym bardziej, że w tym przypadku trenerów było dwóch. Mało możliwe, żeby obaj się wzięli i uwzięli. Szkoda, ale nie ma co się dziwić. P.J. za parę dni zdmuchnie 39 świeczek z urodzinowego tortu. Te nogi swoje już zrobiły. Więc może nie powinno go być w tym zestawieniu? Może i masz rację, ale chciałem zacząć od (nadal) rozpoznawalnego nazwiska. W 76er średnia 2 punkty i 4,7 zbiórki w 22 minuty gry (3 mecze). W Clippers po 1,6 punktu i 2,5 zbiórki w 15 minut gry (28 meczów). A tak całkowicie poważnie, to Josh Okogie ma 25 lat, a dla rotacji Suns nie robił nic, a w teorii miał robić rzeczy, których brakowało im w sezonie, których też zabrakło im w serii z Wolves.
Najgorszy Trener Roku
Nominowani: Monty Williams.
Mój typ: Monty Williams.
Mógłbym napisać tu zdanie lub dwa o jednym lub dwóch innych trenerach, ale mój kandydat tak bardzo wysuwa się na czoło tego wyścigu, że nie miałoby to większego sensu. Zatem, Monty Williams, drodzy państwo. Rekordowy kontrakt dla faceta, który miał być budowniczym nowej kultury młodych Detroit Pistons. Jak się okazało, trochę mało sensu i kultury było w tej kulturze. Przez pierwsze miesiące rozgrywek grał ciężkie minuty Killianem Hayesem, który… został ostatecznie zwolniony. Robił to kosztem wybranego wysoko w zeszłym roku Jadenem Ivey’em. I nie było na to żadnych logicznych argumentów. Zresztą to, że Ivey później dostał w końcu minuty i rolę i zaczął grać dobrze, tylko potwierdziło to, że Williams przez ładnych kilka miesięcy sezonu błądził jak dziecko we mgle. To samo z niegraniem Ausarem Thompsonem. Chłopak aż wyskakiwał z ekranu, a ten kisił go na ławce. Czasem, oglądając Pistons, można było odnieść wrażenie, że Williams sabotuje swoją własną drużynę, swoją własną pracę. Patrzyłem w ekran i mówiłem sam do siebie, „no nie, on wręcz chce, żeby go wypieprzyli z Detroit”.
Honorowe wspomnienie o Docu Riversie, który nie raz, nie dwa, nie trzy razy, gdy działo się źle, zawsze zrzucał winę na swoich graczy, nigdy na siebie.
Największy regres sezonu.
Nominowani: Andrew Wiggins, Klay Thompson, Josh Giddey, Jordan Poole.
Mój typ: Andre Wiggins i Klay Thompson.
Wybrałem obu graczy Warriors, bo ciężko było mi ostatecznie zdecydować się na jednego, a uważam, że obaj w parze idealnie oddają i charakter tej anty-nagrody i sezon Golden State. Każdego z nich na swój sposób zabrało w tym sezonie. Klay z 21,9 punktu na mecz spadł o dokładnie cztery punkty. To najniższa jego średnia od 2013 roku, czyli od drugiego sezonu w NBA. 38,7% zza łuku, to jego druga najgorsza skuteczność w karierze. W dalszym ciągu są to tylko liczby, ale „test oka” był również bezlitosny. Klay był niegdyś wybitnym obrońcą. Podkreślam, wybitnym, nie tylko dobrym. Po kontuzjach przestał nadążać na nogach za ludźmi, których krył. W mistrzowskim sezonie 2021-22 jeszcze trochę nadrabia doświadczeniem i bardzo mądrze, oczywiście nielegalnie, pomagał sobie rękami. Teraz, nawet i to już mu nie pomaga.
Wiggins z 17 punktów rok temu zjechał na 13 teraz. Tych osiem brakujących punktów od nich obu, to byłby niejednokrotnie bufor bezpieczeństwa w kwestii wygrywania meczów, które Warriors ostatecznie przegrali o parę posiadań. Bufor, którego w tym roku nie mieli. Najgorsza od czterech lat skuteczność Kanadyjczyka z gry (45,3%), najgorsza od trzech lat zza łuku (35,8%), najmniej asyst (1,7) w całej karierze.
Anty-Debiutant Roku.
Nominowani: Scoot Henderson.
Mój typ: Scoot Henderson.
Pytasz, a wiesz. Tutaj kandydat jest tylko jeden. Mówiło się przed sezonem, że samą swoją fizycznością, która miała być już na poziomie NBA, Henderson utoruje sobie drogę do dobrego grania już w pierwszym roku w NBA. Trochę jest w tym prawdy, bo ta fizyczność faktycznie tam jest, a ostatnie tygodnie rozgrywek pokazały, że nierozsądnym byłoby pozbywanie się jego akcji już teraz. Wszak chłopak ten ma ledwie 20 lat i gra na trudnej pozycji rozgrywającego. Ale też patrząc na niego w przekroju całego sezonu, zestawiając to wszystko z jego kolegami z tego samego naboru, którzy błyszczeli w swoich klubach, tutaj nie można mieć nikogo innego do tej anty-nagrody. NBA wyeksponowała jego brak rzutu, oraz póki co wątpliwą decyzyjność. Nie zapominajmy o tym, że nie tylko Blazers ulokowali w nim swoje nadzieje i uczucia. Scoot dostały od Pumy model butów sygnowanych jego nazwiskiem. 14 punktów, 3 zbiórki ponad 5 asyst, to nie jest nic, ale zestawiając to z Wembanyamą, Holmgrenem czy Millerem, to o dużo za mało, jak na trzeci pick draftu.
Anty-Obrońca Roku.
Nominowani: Trae Young, Jordan Poole, Bradley Beal, Nikola Vucevic.
Mój typ: Trae Young.
Nie widzę tutaj za bardzo możliwości na poprawę. Po pierwsze warunki fizyczne. Tylko nieliczni z jego gabarytami potrafili być dobrzy w bronieniu. Po drugie energia, którą zużywa w ataku jest mu tam potrzebna, Musi więc podejmować biznesową decyzję, że będzie starał się tylko po tej stronie parkietu. I ja to rozumiem. Wiesz czemu? Bo gdyby zaczął się starać w obronie, to kosztowałoby go to wiele, a nadal nie byłoby żadnej gwarancji, że przyniesie to jakiekolwiek skutki. A że się nie stara, a przy tym nie ma do tego fizyczności, to rachunek jest prosty.
Anty-MVP
Nominowani: Jordan Poole, Draymond Green, Zach LaVine, Ben Simmons, Deandre Ayton, Bradley Beal, Mikal Bridges.
Mój typ: Daj mi pomyśleć.
Zanim o moim kandydacie, najpierw słowo o każdym z nominowanych. Od końca, bo być może obecność Bridglesa tutaj dziwi. Trochę za mało mówi się o tym, jak bezbarwny, jak bardzo poniżej oczekiwań sezon zaliczył Mikal Bridges. By być uczciwym podkreślić muszę, że jego obecność tutaj, to nie do końca sama jego gra, a bardziej okoliczności i narracje, które w mojej ocenie, są na tyle interesujące, że postanowiłem się nad nimi pochylić. W dużej części, to przebity balon oczekiwań, który rósł wraz z jego przejściem z Suns do Nets. Średnio 26 punktów co wieczór w 27-meczowej próbce było czymś, co rozbudziło zmysły fanów Brooklynu, napawało optymizmem, a zarządowi Brooklynu dawało poczucie, że mają silny kapitał do budowania „czegoś”. Mówiło się o miejscu w All-Star Game dla Bridgesa, o play-offowych ambicjach Nets. Skończyło się na jedenastym miejscu na wschodzie dla Nets oraz średnich Bridgesa na poziomie 19,6 punktu (43,6% z gry, 37,2% zza łuku, 81,4% z linii), 4,5 zbiórki, 3,6 asysty oraz 1 przechwytu. To był niezły sezon, ale był to jednocześnie sezon, który ewidentnie pokazał, że 27-letni Bridges, to nie materiał na lidera drużyny, która ma „coś” ugrać. Nets popełnili ogromny błąd, gdy na fali entuzjazmu związanego z dobrą grą Bridgesa po odejściu z Phoenix, nie odsprzedali go dalej. Mówi się, że były kluby, które oferowały trzy, a może nawet i cztery wybory w pierwszej rundzie draftu. Dziś to już jest nie do powtórzenia. Nets przespali moment, gdy Bridges był na fali wznoszącej, a jego chwilowa wartość poszła mocno w górę. Wysokości tej fali, rzecz jasna, nieco impetu dodała cena jaką Wolves zapłacili za Rudy’ego Goberta. Tyle o nim.
Bradley Beal zaliczył piąty rok z rzędu, w którym nie przekroczył progu 60 rozegranych meczów, trzeci, w którym nie przekroczył 53 meczów. To jest zbyt niebezpieczny trend, by przejść obok niego obojętnie. Tym bardziej, że do zarobienia ma jeszcze ponad $160 mln w ciągu najbliższych trzech lat, a w rękawie ma prawo do zablokowania każdego transferu z jego udziałem. 18 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst, to nadal jest coś, ale już tylko 2,5 rzutu wolnego co mecz, co wyraźnie pokazuje, że 30-latek (nadal!) stracił zdolność atakowania obręczy i wymuszania fauli (7,7 trzy sezony temu).
Ayton znalazł się w tym zestawieniu dlatego, że a) przed sezonem, po wymianie do Blazers, powiedział, że będzie „Dominaytonem”, a nie był i nawet nie było blisko, a miał wszelkie ku temu okoliczności, żeby chociaż w statystykach ładnie wyglądać. Oraz b) za cały sezon oddawał zatrważająco niskie 1,4 rzutu wolnego na mecz (mniej niż Beal!). W ostatnich dwóch miesiącach rozgrywek produkował po 23 punkty i 13 zbiórek (marzec), oraz 23 punkty i prawie 12 zbiórek (kwiecień), ale… nadal nie dostawał się na linię – tylko po 2,3 razu w marcu i 1,4 (!) w kwietniu. To nie jest nawet ćwierć dominacji w drużynie, która nie szła donikąd. Więc kim jesteś jako młody środkowy z niemałym kontraktem? Drużyna z Tobą, jako liderem, nie idzie do play-offów, tego jestem pewny. Nie atakujesz obręczy. Parę rzeczy robisz dobrze, ale żadnej wybitnie. Jak dla mnie, był to sezon, który obnażył prawdziwą wartość Aytona. Mogło się wydawać, że uwolniony spod schematów CP3, Bookera i coacha Williamsa, pójdzie na swoje i rozwinie skrzydła. Tymczasem było dokładnie odwrotnie. Powtarzam, niech Was nie zwiodą ostatnie dwa miesiące sezonu, bo jak przyłożycie lupę do jego występów, to wyjdzie Wam, że nie było rewelacji.
Ben Simmons. W sumie, to może nie powinno go tu być? Bo to by sugerowało, że ktoś miał jeszcze wobec niego jakieś oczekiwania. No tak, tym kimś byłem na przykład ja. Poza tym, mam go tutaj też z powodu jego braku pokory wobec własnej postaci. Przed sezonem i w jego trakcie udzielił kilku wywiadów, w których brzmiał, jakbym całkiem zasadnym i całkiem na miejscu byłoby porównywanie go z LeBronem. To taki trochę zgrzyt zażenowania słuchać w jakich superlatywach mówi sam o sobie gość, który w ostatnich trzech sezonach zagrał w 57 meczach na 246 możliwych do zagrania, który ostatni raz za trzy punkty trafił w marcu 2021. Taaak, wszystko jest w porządku.
Zach LaVine. W najbliższych trzech sezonach zarobi $43 mln, $45,9 mln oraz $48,9 mln (opcja). Z nim na parkiecie Bulls byli w tym sezonie 10:15. Gdy przestał grać z powodu kontuzji, drużyna wyraźnie stała się lepsza. Gdyby nie kontrakt, byłby idealną trzecią, może nawet czwartą opcją w ataku dobrej drużyny. Jako gwiazda, jako lider, nie zaprowadzi Twojej organizacji absolutnie nigdzie. No, chyba że przeciętność, jest Twoją destynacją. Czy to jest jeden z najgorszych kontraktów obecnie w NBA? Z pewnością. Doceniam, że z wybitnego dunkera ewoluował do poziomu bardzo dobrego strzelca, ale jego decyzyjność, selekcja rzutowa i uczulenie na obronę, w połączeniu z gigantycznym kontraktem sprawiają, że jego postać musi być w konwersacji o anty-MVP rozgrywek.
Jordan Poole. Do końca zastanawiałem się czy nie będzie moim anty-MVP. Było blisko. Nie sądziłem, że w drużynie, która tankuje, która za cel ma tylko zagrać 82 mecze i przegrać jak najwięcej z nich, można wyglądać źle pod niemal każdym względem, można nawet stracić miejsce w wyjściowym składzie. A jednak można. Przed sezonem wydawało mi się, i to nie było raczej odosobnione przekonanie, że Poole uwolniony spod schematów Steve’a Kerra może nawet powalczy o tytuł króla strzelców, albo o jedno z czołowych miejsc w klasyfikacji. Nic bardziej mylnego. 17,4 punktu (o 3 mniej niż rok temu w Warriors) przy skuteczności ledwie 41,3%. Liczby liczbami, ale oglądając mecze Wizards, niejednokrotnie można było odnieść wrażenie, że Poole nie rozumie czym jest granie w koszykówkę pięciu na pięciu. To raczej nic nowego, bo w Warriors też takie babole mu się zdarzały, ale tam był, za przeproszeniem, trzymany za mordę, więc w skali ogólnej było to raczej nieszkodliwe dla drużyny. Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale w tej chwili, moim zdaniem, Poole nie ma praktycznie żadnej rynkowej wartości. Owszem, zdobył tytuł z Warriors, był częścią mistrzowskiej rotacji, więc w czystej teorii, jest na pewno drużyna o jednego Poole’a od włączenia się do walki o najwyższe cele. Pewnie jest drużyna, która mogłaby potrzebować trochę energii z ławki od niego, ale trzeba pamiętać, że w Warriors grał na mocy minimalnych pieniędzy, teraz jest to ponad $30 mln za sezon. A to już całkiem inna historia.
No dobrze, dobrnęliśmy do końca. Moim anty-MVP sezonu zostaje… jednak Jodan Poole. Niespodzianka. Nie, nie chciałem robić sensacji. Pisałem sobie i myślałem o Poole’u, potem zacząłem analizować sezon tego, o którym poniżej. Wyszło mi, że zawodnik Wizards bardziej pasuje mi do definicji anty-MVP.
Draymond Green zagrał w 55 meczach sezonu, stracił 27 z czego 21 to były zawieszenia. Tak, prawdopodobnie, gdyby nie był zawieszany, to Warriors wygraliby o tych kilka meczów więcej z nim w składzie. A trzeba przypomnieć, że do top 6 zabrakło im trzech wygranych. Ale trzeba też pamiętać, że w tych 21 meczach zawieszenia, Steph i koledzy byli 10:11. Nie rewelacyjnie, ale też nie tragicznie. Anty-MVP dla Greena sugerowałoby mi, że to jego głównie obwiniamy za nieudany sezon Warriors, a wcale tak nie było. Była to kombinacja kilku różnych czynników. Dwa z nich wymieniam wyżej.
* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.