Bbbbaaasketttt!!!

It’s been a long time…Po tylu dniach nieobecności chciałem zacząć od mądrego zdania na dobrym poziomie… nie wyszło jak zwykle. Jakoś tak zawsze wracanie do siebie, do codzienności po turnieju zajmuje mi mniej więcej drugie tyle, ile trwał cały turniej – czasem nawet dłużej. Spróbujcie to zrozumieć. Kilka dni wzmożonego wysiłku przede wszystkim fizycznego, niewiele wolnego czasu, mało spania, jedzenie w biegu i… basket! Basket w czystej postaci. Można zapomnieć o problemach, oderwać się od codzienności, zresetować umysł a ciało poddać niezłej próbie. To sprawia, że kończąc jeden wielki turniej już dopinamy ostanie guziki kolejnego wyjazdu. Ja i kilka bliskich mi osób uwielbiamy to. Każdy kto poznał smak turniejowego życia, ten wie o czym mówię i pewnie przyzna mi rację. Co tu dużo mówić – jest super. Ekipy z całej Europy, różne style gry, różne style prowadzenia drużyn, różna linia sędziowania a po pracy dyskusje do późnych godzin nocnych/wczesnych godzin rannych nie tylko o sytuacjach meczowych ale też o polityce, szeroko rozumianej kulturze, nierównościach społecznych i wielu innych niekoszykarskich tematach. Gdzieś tam równolegle transmisje na żywo z NBA – ligi, której o dziwo europejscy sędziowie raczej w dużym % nie śledzą (mało tego, niektórzy wręcz jej nie lubią[!?]).
Turnieje zagraniczne a te skandynawskie w szczególności to doskonała okazja, żeby na żywym przykładzie przekonać się, że jednak da się żyć i funkcjonować między ludźmi z nieuzbrojonym uśmiechem na ustach zamiast tkwić w swoim elektrycznym zacietrzewieniu…
To był mój drugi z rzędu turniej w szwedzkim Lund. Dostąpiłem zaszczytu sędziowania jednego z finałów… więc chyba w miarę dobrze mi szło przez te dni:) Dostałem pamiątkowy medal…


 
A wieczorami a w zasadzie grubo po północy…

Starałem się wyjaśniać wyższość koszykówki NBA nad jej Fibowskim wydaniem… myślę, że mi się nie udało:) …trudno. Wiem jednak, że jednemu koledze (pozdrawiam w tym momencie Marcina zwanego Kaminem) bardzo spodobało się jak łatwo w NBA sędzia może wyrzucić trenera (mecz Celtics – Wizards). Być może, zainspirowany sytuacją wyrzucił – wprawdzie nie trenera ale zawodnika i podobno (bo nie widziałem) zrobił to po enbiejowsku:)

Po turnieju, jedną noc spędziliśmy na obiektach klubu EOS Lund, gdzie do późnych godzin wieczornych graliśmy w kosza i robiliśmy różne inne wygłupy wspólnie z kilkoma sędziami z Czech, którzy dwa razy nie wkraczają do tej samej rzeki a basket miłują nie mniej niż my…A za dwa tygodnie cyrk przenosi się do Finlandii. Vantaa wita…
1but.pl -> Aż 270 modeli butów do kosza -> Zobacz 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.