Boston o krok od mistrzostwa!

97:91 dla Celtow w meczu nr 4. Goscie prowadza 3:1 w serii i musza wygrac juz tylko jeden z trzech pozostalych meczow by wzniesc w gore trofeum Larry’ego O’Briena. Juz w pierwszej kwarcie zdawalo sie, ze wygranego tego meczu wlasnie poznalismy. Lakers wypracowali sobie az 24 punktowe prowadzenie a pierwsza czesc gry ostatecznie zakonczyli wynikiem 35:14.

II cwiartka to mozolne odrabianie strat przez Boston ale solidna gra "Jeziorowcow" pozwolila jedynie na odjecie trzech z 21 punktow straty.  58:40 do przerwy dla gospodarzy.

III czesc meczu to popis gry Celtow na obu koncach parkietu. "Green Team" zdobywa w tej kwarcie 31 punktow tracac zaledwie 15. Obie ekipy weszly zatem w decydujaca, ostatnia czesc meczu z minimalnym 2 punktowym prowadzeniem gospodarzy 73:71.   

" Na koniec trzeciej kwarty spojrzalem na tablice wynikow i powiedzialem kolegom, ze teraz jest moment kiedy musimy wyjsc, walczyc i zdobywac punkty kiedy tylko sie da" – powiedzial Paul Pierce.

Czwarta kwarta to istny dresczowiec. Na 4 minuty przed koncem meczu rezerwowy Eddie House rzutem z poldystansu daje gosciom prowadzenie 84:83. Pozniej po dwa punkty z gry dokladaja Ray Allen i  K.G. i na niewiele ponad 2 minuty przed koncem meczu Boston wychodzi na pieciopunktowe prowadzenie 88:83. Na 73 sekundy przed koncowa syrena James Posey trafia "trojke" niezwykle wazna dla tego meczu a w ogolnym rozrachunku moze takze i dla calej serii. Wynik 92:87 dla Celtow. W odpowiedzi szybko 2 punkty zdobywa Derek Fisher. Lakers ciagle w grze. Po dwoch osobistych Pierce’a i dunku Gasola w odpowiedzi goscie prowadza 94:91 na 40 sekund do konca czwartej kwarty. Nastepna akcja to popisowe zagranie weterana Raya Allena, ktory z zimna krwia mija Sashe Vujacica, obnazajac wszystkie jego braki w grze obronnej, klasycznym layupem zdobywa dwa punkty dajac Celtom prowadzenie 96:91 na jedynie 16 sekund przed koncowym gwizdkiem. Po dwoch nieudanych rzutach Lakersow faulowany Eddie House ustala wynik na 97:91 trafiajac jeden z dwoch rzutow wolnych.

   

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.