Buty Nike Kobe AD

Kobe Bryant skończył już karierę w NBA, ale linia butów sygnowanych jego nazwiskiem będzie kontynuowana.
Najnowszy model nazywać się będzie Nike Kobe AD. Jego premiera zaplanowana jest na 22 listopada. Jak widać zrezygnowano tu z oficjalnej numeracji jako części nazwy, przy czym model ten jest oficjalnie, w prostej linii kontynuacją poprzednich wersji butów Bryanta. Będzie to dwunasty już model butów Kobe.
Jednocześnie dziewiąty niski but do koszykówki z tej linii.

Dwunastki lub raczej Nike Kobe Ad kontynuują sprawdzoną filozofię poprzednich modeli. Są niskie, lekkie i tak zaawansowane, jak tylko się da w danym momencie, w oparciu o dostępną technologię i materiały. Taka wizja i strategia działania wpisują się w tzw. Mamba Mentality czyli sukcesywne wyznaczanie sobie nowych celów, osiąganie ich a następnie wyznaczanie kolejnych.

But kryje w swojej podeszwie jednostkę Zoom Air (pięta) oraz piankę Lunaron (śródstopie). Góra wykonana jest z lekkiego, przewiewnego ale zarazem trwałego materiału Dynamic Flywire. Przyczepność, amortyzacja, komfort, wygoda, niezwykła
lekkość. Wszystko to zamknięte w eleganckiej bryle spod ołówka pana Erica Avara, z którym Kobe współpracuje już 12 lat.
Przez ten czas udało im się zrewolucjonizować koszykarski rynek obuwniczy.

W 2009 roku pojawiły się buty Nike Kobe 4. Pierwsze niskie buty do gry w koszykówkę. Klimat na początku nie był sprzyjający. Widok tak niskich butów do gry w koszykówkę przyprawiał zawodników o ból w stawach skokowych. Koszykarscy purytanie pukali się w czoła i nie wróżyli niczego dobrego temu projektowi.
Niski but do koszykówki brzmiał jak jakaś herezja, jak teza, że Jezus miał żonę.
Firma Nike jak zwykle dobrze wyczuła rynek. Promocji „Czwórek” towarzyszyła reklama, w której sam Kobe (siedząc na koniu) namawiał do wykupienia ubezpieczenia na kostki…ale nie tych, którzy kupią nowy, niski model ale tych, którzy grać będą przeciwko nim.

Lody zostały przełamane. Niskie buty zaczęły na dobre funkcjonować w świadomości zarówno zawodowców jak i amatorów. Okazało się, że kostki mają się nadzwyczaj dobrze. Skręcenia? Zawsze były, są i będą częścią tej gry. Wysokość buta nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli ma, to naprawdę niewiele.
Dalej sprawy potoczyły się lawinowo. Już nie tylko Kobe ale także inne
gwiazdy NBA sięgnęły po niską wersję sygnowanych przez siebie butów.
Chris Paul, Kevin Durant, James Harden – to tylko kilku z brzegu topowych graczy, którzy w swoich oficjalnych liniach butów postawili na modele o niskim „cięciu”.
Ja swoją przygodę z niskimi butami zacząłem od Nike Kobe V. Od tamtej pory czyli od 2010 roku moje stopy nie zaznały już tradycyjnego, wysokiego buta do koszykówki. Gdy teraz od czasu do czasu przymierzam z ciekawości jakiś nowy, wysoki model, czuję się jakbym zakładał but narciarski. W zeszłym tygodniu byłem w Polsce. Wyjąłem z szafy swoje Jordany 22. Pierwsza myśl – jak ja mogłem grać w czymś tak topornym? Dodam, że przez tych sześć ani razu nie skręciłem kostki (odpukać). Nie chcę powiedzieć, że zawdzięczam to graniu w niskich butach. Stwierdzam tylko fakt.

Jestem zdania, że stopa, która nie jest uzbrojona w wysoką cholewkę musi dużo mocniej pracować w czasie gry czy treningu a to z kolei wzmacnia a jednocześnie uelastycznia mięśnie i stawy oraz pozytywnie wpływa na stabilność stopy. Nie jest to tylko moja teoria.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.