Houston Rockets cały czas myślą o pozyskaniu Jimmy’ego Butlera. Według źródeł, ich ostatnia oferta dla Minnesoty, to aż cztery wybory w pierwszych rundach draftów (2019, 2021, 2023, 2025). Jest to maksymalna liczba picków biorących udział w potencjalnych transferach, na jaka pozwalają przepisy NBA.
Daryl Morey, menadżer Rakiet, cały czas marzy o tym, żeby do pary Paul-Harden dołączyć trzecią gwiazdę. Oferowane wybory są podobno bardzo „lekko chronione”. Oczywiście w grę też muszą wejść żywi zawodnicy. Tu podobno sprawa jest rozwojowa, ponieważ w rozmowach przewija co najmniej kilka nazwisk. Ciekawą datą będzie najbliższa środa (31.10). Wtedy miną dokładnie dwa miesiące od wymiany na linii Rockets-Suns. Oznaczać to będzie, że pozyskanych wtedy Brandona Knighta i Marquese’a Chrissa, będzie można włączyć do ewentualnych pakietów transferowych.
Jeśli Rakietom uda się pozyskać Butlera, ich kolejnym celem będzie próba zatrzymania go latem. Wprawdzie sam Butler, gdy zażądał wymiany, podał tylko trzy wymarzone destynacje (Nets, Knicks, Clippers), ale z czasem ta lista wydłużyła się o kilka innych klubów. Znaleźli się na niej Heat, ale także i Rockets.
Średnie Butlera w tym sezonie (cztery mecze) to 24.8 punktu (53% z gry, 42% zza łuku, 83% z linii), 5.3 zbiórki, 3.5 asysty, 1.3 bloku oraz 3.8 przechwytu.
Moja ocena: Na pierwszy rzut oka, może nie jest to oferta powalająca na kolana, ale im bardziej będziemy zbliżać się do zamknięcia transferowego okna, tym wartość rynkowa Butlera będzie spadać. Każda ewentualna kontuzją tę wartość pociągnie jeszcze bardziej w dół. Jest to oferta, którą nazwałbym polisą na przyszłość. Wolves mają przecież dwóch młodych zawodników w osobach Wigginsa i Townsa, którzy w teorii jeszcze przez lata będą się rozwijać, nim podrapią sufit swoich możliwości. Dopływ świeżej krwi do organizacji, to zawsze coś dobrego. Wprawdzie po tym sezonie, wybór znajdzie się zapewne w trzeciej dziesiątce, ale po pierwsze Rockets wcale nie muszą być dobrzy na przestrzeni lat, których warunki tej wymiany by dotyczyły. 33-letni CP3 młodszy już nie będzie. Nie ma żadnej gwarancji na to, że będzie zdrowy, i że wypełni cały (czteroletni, 3+1) kontrakt w Houston. Po drugie, Wolves wcale nie muszą magazynować tych wyborów i korzystać z nich, gdy będą się pojawiać. One także mogą posłużyć do dalszych wymian i wzmocnień. A przecież wybory w drafcie, mają w NBA rynkową wartość tak dużą, jak chyba nigdy wcześniej. Zawodnicy pozyskiwani w drafcie, to także dobra inwestycja od strony ekonomicznej. Przez trzy lata, na mocy debiutanckich umów, nie obciążają klubowego salary tak, jak robią to kontrakty weteranów. Nie jest to najlepsza pod słońcem oferta za gracza formatu All-Star. Za gracza, który kosztował swego czasu Laurie’ego Markkanena, Krisa Dunna i Zacha LaVine’a. Ale jest to oferta, która może nieco oświetlić przyszłość klubu z Minnesoty. Może te wybory zamknąć w szafie i jak Danny Ainge w Bostonie, w pewnym momencie zacząć z nich korzystać.
Rockets mają otwarte okno na zdobycie tytułu. Choć niektórzy twierdzą, że to okno było tylko uchylone przez moment w tamtym sezonie. Pozyskanie Butlera i w perspektywie zatrzymanie go, na nowo otworzyłoby to okno. Wybory w drafcie to ogromna wartość, ale też niewiadoma. Nawet gracze wybrani z wysokimi numerami, często nie sprawdzają się w zawodowej koszykówce. Tu, za cenę czterech znaków zapytania, Rockets mogą pozyskać wykrzyknik. Powinni stanąć na głowie, żeby namówić Wolves na deal w takim kształcie. Harden też nie będzie wiecznie młody.