Yao Ming, były środkowy Houston Rockets, zostanie w tym roku włączony w poczet zawodników Hall of Fame. Nie jest to jeszcze informacja oficjalna ale na 99.9% pewna. Oświadczenie (już oficjalne) w tej sprawie ma być wydane w okolicach Final Four w NCAA.
35-letni dziś Chińczyk został wybrany z pierwszym numerem draftu 2002 roku przez Rockets. W NBA spędził osiem lat. Jego statystyki za całą karierę (486 meczów) sięgają 19 punktów, 9.2 zbiórki, 1.6 asysty oraz 1.9 bloku. Osiem razy wybierano go do Meczów Gwiazd.
Karierę skończył latem 2011 roku ze względu na przewlekłe problemy z obiema stopami.
Czy Yao to gracz formatu Hall of Fame?
Moim zdaniem nie. Na przestrzeni dekad, przez NBA przewinęło się wielu znakomitych koszykarzy, którzy spędzili w lidze dużo więcej lat, mieli nie gorsze statystyki i byli bardziej utytułowani, niż Yao, a w poczet zawodników Galerii Sław nie zostali włączeni.
Yao Ming był zawodnikiem dobrym, być może nawet przez pewien czas bardzo dobrym ale na pewno nie wybitnym. Zagrał w NBA tylko osiem lat. Tego typu wyróżnienie dla niego jest niejako policzkiem dla wszystkich tych, którzy przed nim nie dostąpili tego zaszczytu a koszykarsko byli na podobnym, lub wyższym poziomie.
Moim zdaniem jest to wybór czysto polityczny, swego rodzaju ukłon w stronę chińskiej części rodziny NBA. Rodziny z ogromnym potencjałem ludzkim. Rodziny nadal bardzo głodnej koszykówki na najwyższym poziomie.
Nie ulega wątpliwości, że Yao Mino, jako całość, jako ambasador koszykówki, ambasador dobrej woli, obrońca praw człowieka i nie tylko, to postać nietuzinkowa, charyzmatyczna i dla NBA niezwykle wartościowa i transparentna. I jeśliby brać pod uwagę tenże cały "pakiet", to można pokusić się o tezę, że wybór do HOF być może mu się należy.
Ja oceniam jego wybór przez pryzmat tylko i wyłącznie koszykówki i stwierdzam, że to, co pokazał na parkietach NBA przez osiem lat, to zdecydowanie za mało na tego typu wyróżnienie.
Co o tym sądzicie?