DeMarcus Cousins w Pelicans. Oceniam wymianę

DeMarcus Cousins, po ponad sześciu latach w Sacramento zmienia klub! Kings i Pelicans dogadali się w sprawie wymiany, na mocy której DMC i Omri Casspi przeniosą się do Nowego Orleanu. W przeciwnym kierunku powędrują Buddy Hield, ‎Tyreke Evans, Langston Galloway, wybór w pierwszej (chroniony w top3) oraz drugiej rundzie (via 76ers) tegorocznego draftu.

Oceniam ten deal dla poszczególnych drużyn.

Sacramento Kings:
Kompromitacja, blamaż. Za najprawdopodobniej najlepszego środkowego obecnej NBA, Kings dostali w zamian przysłowiową czapkę gruszek. Wybór w drafcie od Pelikanów, to może nawet nie być wybór w loterii. Nowy Orlean traci do ósmego miejsca 2.5 meczu. Do rozegrania ma 25 spotkań do końca rundy zasadniczej. Play-offy, szczególnie teraz, nie są tu abstrakcją.
Galloway, poza szlachetnym nazwiskiem, to ligowy średniak. Evans wraca tam, gdzie został Debiutantem Roku (2010), ale od tamtego czasu ma za sobą wiele kontuzji i kilka operacji oraz łatkę zmarnowanego talentu. Jego kolana i pachwiny są bardzo niepewne. Hield, jak to debiutant, dobre mecze przeplata słabymi. A tych dobrych też nie miał aż tak wiele.
Dosłownie kilka dni temu Vlade Divac, menadżer Kings, zapewniał, że DMC nie jest na sprzedaż. I chyba byłem skłonny mu w to uwierzyć. Divac, jak to stary Serb rozumie grę i zakładam, że nie jest głupi (
nie wyglądał na takiego, gdy kiedyś miałem okazję z nim rozmawiać). Dobrze wiedział jakiego formatu gracza miał pod sobą. Nie mam insiderskich wiadomości w tym temacie, ale mocno podejrzewam, że za wszystkim stał właściciel klubu Vivek Ranadive. Nie ma nic gorszego jak biznesmen, który wchodzi do sportu i próbuje z uporem maniaka wprowadzać swoje schematy, które odniosły sukces w odległych od sportu branżach a przy tym nie słucha tych, co w tym sporcie siedzą całe życie.
Ranadive nigdy nie miał czucia do koszykówki NBA. Jak szalony wymieniał trenerów, pociągał za spust wątpliwych wymian. Przypomnę też, że to on głośno myślał o zastosowaniu taktyki – "jeden nie wraca do obrony a my posyłamy do niego piłki, gdy nadarzy się okazja."
W ostatnich czasach wiele mówi się o pojęciu kultury, w odniesieniu do prowadzeniu zawodowego klubu sportowego. W Sacramento tego brakuje. Kings od paru sezonów są organizacją półamatorską. Kilkanaście godzin temu, ten poziom jeszcze spadł. Dwa lata temu Nugets dostali dwa wybory w I rundzie draftu za Mozgova. Za Boogi’ego nie tylko można było, ale trzeba było wziąć znacznie więcej. Domagam się powołania komisji śledczej by zbadać kulisy tego transferu. Pelicans, jakiś czas temu, podobny pakiet oferowali 76ers za Jahlila Okafora. Targu nie dobili, ale ktoś przypomniał sobie, że jest w lidze klub prowadzony przez amatorów. Kierunek okazał się słuszny.

Należy spodziewać się teraz ostrego tankowania w stolicy Kalifornii. Jeśli ich własny pick spadnie poniżej dziesiątego miejsca, trafia on z automatu do Chicago Bulls.
Aha, trzeba też pamiętać, że 76ers mają prawo wymienić się z Kings wyborami w tegorocznym trafcie. Zatem Kings tankują i jednocześnie trzymają kciuki za Filadelfię, żeby i ta wylosowała wysoki wybór.

New Orleans Pelicans:
Świetny ruch. Na razie zapomnij o tym, że Anthony Davis i DeMarcus Cousins grają na podobnych pozycjach. Zapomnij o tym, że DMC ma trudny charakter. Zapomnij, na chwilę, o analizowaniu czy to w ogóle wyjdzie. W NBA jest tak, że jak masz szansę pozyskać talent, to to robisz. Pelikany pozyskały gracza ze ścisłej elity ligi za śmieszną cenę.
Jasne, jest to jakiś rodzaj ryzyka, ale kładąc na szali to, co położyły obie strony, taki deal robisz 11 razy na 10 przypadków.
Cousins wychował się w Alabamie, jakieś półtorej godziny samochodem od Nowego Orleanu. Czy to będzie jakiś argument w perspektywie jego pozostanie w Big Easy? Może.
Cousins ma w kontrakcie jeszcze jeden rok. Całkowicie wolny będzie w wakacje 2018 roku. Pelicans już tego lata mogą zaproponować mu pięcioletnie przedłużenie umowy (warte ok. $180 mln) ale z przyczyn głównie finansowych jest mało prawdopodobne, że tak się stanie. W najgorszym scenariuszu, Pelikany, za rok o tej porze znów będą handlować Cousinsem, ale w mojej ocenie, w szeroko rozumianym interesie jego samego, będzie pozbyć się łatki problematycznego.
Swoją drogą jest to łatka, która moim zdaniem jest zbyt wyolbrzymiana. W mojej ocenie DMC chce po prostu wygrywać. Do tej pory nie miał stworzonych do tego warunków. Można próbować snuć tezę, że skoro ani razu nie dał Kings play-offów, to z jego liderowaniem może być coś nie tak, ale chętnie posłucham o który konkretnie skład Królów chodzi na przestrzeni tych kilku sezonów. Śmiem twierdzić, że w ostatnich 6 latach nie było tam warunków do bycia jedną z ośmiu najlepszych ekip silnego Zachodu i żaden inny gracz z jego pozycji nie dźwignąłby tego klubu o parę klas wyżej. 

Nie obawiam się potencjalnego dublowania pozycji. Powiem więcej, to może być początek czegoś wielkiego i nie mogę doczekać się, żeby zobaczyć jak to będzie funkcjonowało. Być może jest to coś, o czym po latach powiemy, że był to początek alternatywy dla small ballu.
Uważam, że Davis i Cousins nie będą zabierać sobie przestrzeni na parkiecie. Obaj potrafią grać zarówno przodem, jak i tyłem do kosza, co samo w sobie otwiera im wiele możliwości atakowania. Cousins trafia 36% zza łuku. Davis nie jest taki pewny zza łuku (30%) ale za to jest świetny w rzutach z dalekiego półdystansu. Żadnego z nich nie będzie można bezkarnie odpuścić dalej od kosza. Cousins bardzo dobrze podaje (4.8 asysty w tym sezonie). Obaj dobrze biegają, są inteligentni. Davis jest wyśmienitym obrońcą. DMC robi w tym departamencie stały postęp.
Alvin Gentry ma teraz pole do popisu. Zatrudniano go jako specjalistę od schematów ofensywnych, a tymczasem Pelikany to ledwie 21 atak ligi. Teraz do swojego arsenału dostał kolejną armatę o dużym kalibrze.  
Cousins
przynosi do Nowego Orleanu swoje 27.8 punktu, 10.6 zbiórki, 4.8 asysty, 1.3 bloku oraz 1.4 przechwytu. Gentry sparuje to z 27.7 punktów, 11.9 zbiórki, 2.5 bloku, 2.2 asysty oraz 1.3 przechwytu Davisa. Ten duet może rządzić na obu końcach parkietu. 
 
Mam taką swoją teorię, że rzucanie za trzy punkty w końcu się trochę przeje. Na fali sukcesów Warriors, wszyscy zapragnęli być jak Warriors. Z różnym skutkiem. Stare nie wróci. Trójka już na zawsze wpisała się w krajobraz NBA. Przy czym uważam, że jesteśmy obecnie świadkami swego rodzaju zachłyśnięcia się rzutami zza łuku. W perspektywie paru lat, przewiduję wyhamowanie tego trendu i przeniesienie trochę ciężaru znów pod kosz. To nie będzie takie samo granie pod koszem, jak kiedyś, bo i wysocy nie są tacy sami. Są mobilniejsi, lepsi technicznie, potrafią rzucać. Ostatecznie widzę koszykówkę, jako grę pięciu na pięciu, gdzie każdy z graczy jest w miarę podobnie zbudowany, w miarę podobnie wyszkolony technicznie. Każdy w ciemno switchuje każdego w obronie a w ataku grozi zarówno trójką, jak i dynamiczną penetracją. Zbyt mocne skupianie się na bronieniu któregoś z wariantów poskutkuje ciosem ze strony tego drugiego. Tak to widzę.

I myślę sobie, że ten ruch, jeśli wypali, to może być początek, wracania pod kosz. Nowoczesnego wracania pod kosz rzecz jasna.

Gdy myślę Cousins i Davis, przypomina mi się historia z Mistrzostw Świata w Hiszpanii w 2014 roku. Boogie postanowił pooglądać zdjęcia w moim aparacie.
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.