Oczywiście to tylko preseason i nie takie cuda tu się działy (np. lata świetlne temu Stephon Marbury wtedy jeszcze gracz Nets był najlepszym strzelcem tej części sezonu). Wyciąganie daleko idących wniosków może być zgubne ale też niektóre obserwacje już dziś pozwalają na trafne i ciekawe analizy.
Nie wiem na ile to spostrzeżenie jest trafne ale po dzisiejszym meczu Blazers z Kings rzucił mi się w oczy nowy, usprawniony Greg Oden. Jakiś czas temu głośno mówił o swojej dobrej formie, dopisującym zdrowiu i ataku na pierwszą piątkę Blazers. Z tego co widzę, Greg solidnie przepracował lato i ma sporo argumentów żeby swoje marzenie spełnić. W ciągu 25 min w wygranym 98:86 meczu z Kings Greg zanotował 18 punktów (4/7 z gry i znaczące 10/12 z osobistych), zebrał 9 piłek i wypłacił jeden "siatkarski" blok. Statystyki statystykami ale gołym okiem widać było, że chłopak szuka gry i zapewne tak będzie cały sezon (o ile zdrowie dopisze). Oden podobnie jak Arenas są facetami na misji w tym sezonie – przełom albo rozłam. Mam tu na myśli fakt, że albo człowiek w końcu wychodzi z kontuzji (jak Wade w ubiegłym sezonie) albo idzie przez życie z etykietką utalentowanego ale kontuzjogennego.