Ekipa Power Balance: Kobe Bryant

Wspólnie z Power Balance Polska zaczynam cykl przybliżania największych gwiazd NBA, które noszą opaski Power Balance. Jeśli zaczynamy od największych to nie mogłem zacząć od nikogo innego…


 
Kobe Bryant
za miesiąc skończy 33 lat i złośliwi twierdzą, że w jego grze zaczyna pojawiać się "rdza" ale prawda jest taka, że Kobe to nadal szczyt szczytów elity NBA i wielu (jeśli nie większość) młodych obrońców nigdy nie otrze się nawet o poziom jaki dziś, po 15 latach w NBA nadal prezentuje "Czarna Mamba".

Kobe nie zakończył poprzedniego sezonu tak jak by chciał, tak jak by chciał tego żegnający się z NBA coach Phil Jackson. Lakers w kiepskim stylu pożegnali się z play-offami odpadając z późniejszymi mistrzami NBA Dallas Mavericks 4:0. Kobe zdobywał w postsezon 22.8 punktów co było jego najgorszą średnią od 10 lat. Warto jednak podkreślić, że zmagał się z kilkoma kontuzjami na raz (kostka, kolano) i w normalnych okolicznościach nie powinien nawet wychodzić na parkiet.
W mojej prywatnej skali, przyjmując że wzorcem i odnośnikiem wartości jest sam Michael Jordan, Kobe Bryant jest najbliżej ideału jak tylko można być. Nie jest, nie był i nie będzie drugim Jordanem – jest pierwszym i jedynym Kobe Bryantem.
Przez lata, kiedy jeszcze był zarozumiałym młokosem, kibice innych ekip a mówiąc dokładnie 'haterzy’ Lakers jako jedną z jego wad wskazywali zbytnie 'kopiowanie’ Jordana w grze i zachowaniu. Może się mylę, poprawcie mnie jeśli się mylę ale skoro czyjaś gra, jej styl przypomina Wam do złudzenia firmowe ruchy i najlepsze zagrania Michaela to… to chyba dobrze świadczy o tym graczu. Chyba jest na tyle dobry by umieć "tak" grać bo przecież nie każdy może "tak" grać. Widocznie nie dla każdego to takie proste i logiczne…

Obawy o powolny zmierzch Kobego, o jego obniżającą się formę nie są jednak nieuzasadnione. Ma wprawdzie dopiero 33 lata ale w przypadku takich graczy jak on czyli taki którzy zaczęli profesjonalną karierę prosto po szkole średniej, nie wiek lecz 'przebieg’ jest elementem kluczowym. Kiedy Kobe miał za sobą kilak sezonów w NBA jego rówieśnicy grali na uczelniach a kiedy wchodzili na zawodowe parkiety on był już 22-letnim mistrzem NBA, weteranem z 4-letnim stażem w lidzie.
Dziś po 15 latach gry w NBA Kobe ma na swoim koncie 1103 mecze sezonu regularnego, 208 meczów w play-offs (w sumie pand 40 tys. minut na parkiecie) oraz dziesiątki spotkań dla kadry Stanów Zjednoczonych i innych wakacyjnych przedsięwzięć i akcji.
Najbardziej problematyczną częścią ciała Kobego jest jego prawe kolano – od 2003 roku operowane już trzykrotnie.
Minione rozgrywki, mimo że na pierwszy rzut oka imponujące jeśli chodzi o liczby (25.3 puntu, 5.1. zbiórki, 4.7 asysty oraz 1.2 przechwytu na mecz) pokazują pewną, niepokojącą dla kibiców L.A. prawidłowość – Kobe od 9 lat nie zdobywał tak mało (jak na siebie) punktów, od 13 lat nie spędzał na parkiecie tak mało minut (33,9 minuty na mecz), od 5 lat nie rzucał z taką skutecznością z gry (45%) a za 3 punkty ostatni raz tak słabą skuteczność (29%) zanotował 9 sezonów temu.
Kobe się kończy?
Powtarzaj to, on chce słuchać tego całe lato. Powiedz mu, że już nie skacze jak kiedyś, że już nie tak groźny, że już nie wymaga podwójnego krycia, że jest o krok wolniejszy.

"Co o tym myślę? To dla mnie motywacja. Będę robił wszystko co się da, żeby latem wzmocnić się, będę ostro trenował żeby zamknąć usta wszystkim tym, którzy twierdzą że jestem skończony. Ubiegłego lata przeszedłem operację i nie miałem za wiele czasu, żeby dobrze przygotować się do sezonu. Tak samo było rok wcześniej kiedy po zdobyciu mistrzostwa nie było za dużo czasu na regenerację a potem dobry trening. Tego lata jest inaczej. Mam czas odpocząć, wyzdrowieć i wspiąć się na kolejny poziom jeśli chodzi o moją grę." – powiedział w swoim stylu Kobe.

I też w swoim stylu zamienił słowa w czyny.
Na przełomie maja i czerwca Kobe gościł w Niemczech. Przeszedł tam zabieg na swoje prawe kolano. Zabieg nosi nazwę PRP (ang. Platelet Rich Plasma) i polega na pobraniu od pacjenta jego własnej krwi, odizolowaniu płytek krwi przy pomocy wirowania i ultradźwięków a następnie pod kontrolą USG wstrzyknięciu w chore miejsce. PRP cieszy się coraz większą popularnością wśród gwiazd sportu.
Podczas tej samej wizyty u naszych zachodnich sąsiadów, Kobe odwiedził obiekty rehabilitacyjne Bayeru Leverkusen. Tam z kolei poznawał szczegóły krioterapii, którą także postanowił włączyć do swoich metod regeneracji.

Parę tygodni później widać, że nowe metody skutkują:

The knee is much better – mówi prowadzący i trudno się z nim nie zgodzić a może być tylko lepiej.
Kobe ma zakodowany w głowie styl w jakim przeszedł i zakończył poprzedni sezon, fale krytyki jaka spotkała go z różnych stron.
Gracze tego poziomu potrzebują motywacji i wyzwań a co może lepiej motywować niż podrażniona duma mistrza. W tym też Kobe bardzo ale to bardzo przypomina Jordana.
Ci, którzy krytykowali Michaela prędzej czy później bardzo tego żałowali. Zobaczymy jakie niespodzianki na następny sezon szykuje trenujący w pocie czoła Kobe i kogo zapisał w swoim notesie pod hasłem "zemsta".

Kobe Bryant w liczbach:
– Szósty strzelec w całej historii NBA (27868 punktów). Przed nim tylko 1. Kareem Abdul-Jabbar 38.3872. Karl Malone 36.928 3. Michael Jordan 32.292, Wilt Chamberlain 31.419 i Shaquille O’Neal 28.596
– Pięciokrotny mistrz NBA (2000-2002 oraz 2009-2010).
– Dwukrotny MVP Finałów.
– MVP sezonu (2007-2008).
– Dwukrotny król strzelców NBA.
– 13 razy w All-Star Game (4 razy MVP).
– 9 raz w najlepszej piątce sezonu oraz najlepszej piątce defensorów.
– Zwycięzca konkursu wsadów z 1997 roku.
– Mistrz Olimpijski z Pekinu 2008.
Przypominam o KONKURSIE
1but.pl -> Aż 240 modeli butów do kosza -> Zobacz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.