EuroBasket 2022. Jedziemy do Berlina!

Pokonaliśmy Holandię i już na pewno pojedziemy na fazę pucharową do Belina! Nie wiemy jeszcze z którego miejsca, nie wiemy jeszcze z kim zagramy, ale wiemy na 100%, że jesteśmy przynajmniej w top 16 tegorocznego EuroBasketu. Do stolicy Niemiec jadą też z nami Finowie, którzy pokonali wczoraj Czechów. Gospodarze, mimo trzech porażek w czterech meczach, nadal mają szansę na awans. Kalendarz (jak i wyniki meczów) ułożył się tak znakomicie dla kibiców, że w czwartek będziemy świadkami starcia, którego stawką będzie czwarty i ostatni bilet do Berlina. Czesi zetrą się z Izraelem, który po walce uległ Serbii.


Holandia-Polska 69:75
Nieważne jak, ważne, że do przodu. Tak jednym zdaniem można by opisać ten mecz. Wygrana z Holandią dawała nam pewny awans. Przegrana zepchnęłaby nas w dobrze nam znane od lat miejsce, w którym nasz własny los powierzamy w cudze ręce. Na szczęście uniknęliśmy tego.

To był mecz, w którym wygraną musieliśmy sobie wydrzeć, wybiegać, wypocić.

Po niezłym początku, zaczęły się schody. Trójka Charlona Kloofa na zakończenie pierwszej kwarty, była niejako zapowiedzią tego, co będzie dziać się później. Holendrzy, dzięki temu rzutowi, wygrali pierwszą ćwiartkę 20:19. Do przerwy trafili jeszcze sześć razy zza łuku. 7/15 za trzy punkty po 20 minutach gry, kontra ich 1/14 z pierwszej połowy wcześniejszego starcia z Czechami. Wynik 40:31 dla Holendrów. To nie oni zatrzymali nas na ledwie 12 punktach w drugiej kwarcie. To my sami zaciągnęliśmy ręczny hamulec. Tylko 1/11 za trzy, siedem strat oraz mowa ciała, która nie napawała optymizmem. Po zmianie stron wcale nie było lepiej. W połowie trzeciej kwarty Holendrzy prowadzili 49:36. Chwilę później Dziewa zmienił Cela, Schenk Slaughtera. Piątka Schenk, Dziewa, Zyskowski, Garbacz i Sokół dokończyła trzecią ćwiartkę i zdołała odrobić część strat. Ostatnią kwartę zaczynaliśmy z siedmioma punktami deficytu. W niej znakomity był Michał Sokołowski. Zaliczył 8 punktów, 3 zbiórki i 3 asysty. Łącznie, w całym meczu zdobył 24 punkty, 5 zbiórek i 3 asysty i 1 przechwyt. Sokół spędził na parkiecie 36 minut (najdłużej ze wszystkich uczestników tego meczu). Polacy z nim na parkiecie byli lepsi od rywali o 10 punktów.

Kolejny dobry mecz zagrał Olek Balcerowski, który zszedł z parkietu z 16 punktami, 7 zbiórkami, 4 asystami oraz jednym blokiem i przechwytem.

Parę obserwacji z tego spotkania:

– Przepraszam, staram się tego nie robić. Nie oceniać pracy trenerów. Ale tutaj nie mogę się powstrzymać. Moim zdaniem powinniśmy unikać grania długich fragmentów jakichkolwiek meczów bez któregoś z czwórki Slaughter, Ponitka, Sokołowski, Balcerowski. Im ich więcej, tym lepiej. Wygraliśmy, ale mimo wszystko uważam, że zbyt długo graliśmy piątką Schenk, Dziewa, Zyskowski, Garbacz i Sokół. Zazwyczaj jest powód dla którego rezerwowi są rezerwowymi. Praca trenera w tym, żeby nie dać się ponieść emocjom chwili. W skali ogólnej nie podoba mi się rotowanie składem, jakie robi Milic. Czasem mam wrażenie, że robi zmiany dla samych zmian. A czasem, jak wczoraj, jest zbyt dużo stagnacji.

– Od dawna podoba mi się Garbacz. Jestem przekonany, że spacing jaki daje drużynie, można lepiej wykorzystać. A i nie pogniewałbym się widząc w meczach po parę zagrywek konkretnie pod niego. To mogłoby z kolei otwierać dla nas nowe rzeczy, bo Garbacz to jeden z tych graczy, którzy grają średnio za kilka punktów w meczu, ale trzeba ich kryć tak, jakby co wieczór mieli rzucić po 30. Pozdrawiają tutaj Kyle Korver i Joe Harris.

– Balcerowski odpalił w czwartek kwarcie swojego wewnętrznego Jokica. Oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji. Uwielbiam go w takiej roli. Chciałbym, żeby kolejny trener naszej kadry całkowicie zredefiniował wszystko to, co gramy w ataku. Jeśli o mnie chodzi, to większość akcji grałbym przez Olka stojącego „na grzybie” i podejmującego decyzje. To otwiera nowy wymiar w naszej grze. Zbyt rzadko z tego korzystamy. Olek ma solidny rzut, który trzeba kryć, potrafi ściąć pod kosz i znakomicie podać. Z takim pakietem każdy wysoki jest nieprzyjemny do krycia. Żyjmy tym! Aha, zamiast nazywać Olka „Jokicem dla ubogich”, może lepiej mówić o Jokicu jako „Balcerowskim dla bardzo bogatych”?

– Slaughter i Ponitka byli zajechani fizycznie po meczu z Izraelem. Świetne było to, że z Holandią dobrowolnie oddali pole innym. Ludzie w internecie twierdzą, że Mateusz przeszedł obok meczu. Bzdura! Był w nim jak zawsze, a może jeszcze bardziej. Z bliska było widać jak bardzo jest fizycznie zniszczony. Slaughter był tu jeszcze lepszy, bo doskonale odczytał to, że Holendrzy nie połapali się w tym, że w meczu z nimi nie ma nóg. Nadal kryli go tak, jakby był wypoczęty, jakby miał być groźny. AJ stał się przynętą, a to otworzyło drogę do zdobywania punktów przez innych.


Finlandia-Czechy 98:88
Wreszcie zobaczyłem mecz Lauri’ego jakiego domagałem się od lat, nie tylko od początku tego turnieju. System gry Finów jest znakomity, ale jest to system, który pierwotnie zakładał, że spotyka się grupa ponadprzeciętnych, ale nie wybitnych graczy na skalę Europy i poprzez skrajnie drużynowe granie, szuka zawsze najlepszego rozwiązania. Tak pragmatycznie, altruistycznie, tak po fińsku. Nie wiem czy coach Tuovi już na stałe wprowadzi to usprawnienie, ale na potrzeby meczu z Czechami wyszło świetnie. I było cholernie im potrzebne. Finlandia musi zrozumieć, że ma broń, z której powinna bezczelnie korzystać i nie czuć się zawstydzona tym faktem. Markkanen wziął drużynę na swoje umięśnione plecy i zabrał ich przez Czechy, przez Pragę, do Berlina, do przynajmniej top 16 turnieju. 34 punkty, 10 zbiórek, po jednej asyście, bloku i przechwycie. Lauri oddał 20 z 61 rzutów całej drużyny. I tak miało być. Tak to miało wyglądać. Finlandia była +19 z nim na parkiecie.

Znakomity był też Sasu Salin. 23 punkty, 5/8 zza łuku, dużo energii, biegania, zostawionego zdrowia na parkiecie. Po raz kolejny imponował, przynajmniej mi, Elias Valtonen (11 punktów, 3 zbiórki). 23-latek jest dobry, a będzie jeszcze lepszy. Stary, dobry Petteri Koponen dorzucił od siebie 14 punktów (3/4 za trzy).

Izrael-Serbia 78:89
Brawa dla Izraela, że podjął walkę. Jeszcze nikt w tym turnieju nie miał ledwie dwóch punktów straty na jakimś etapie czwartej kwarty. Izraelowi się to udało (63:65 na 8 minut przed końcem) . Ale patrząc na Serbów, to nadal wyglądało tylko jak przyjść do roboty i zrobić swoje, podbić kartę i wrócić do domu. Już nie mogę doczekać się ich meczów w fazie pucharowej, z rywalami wyższej półki. Mimo wszystko, jestem w stanie wyobrazić sobie, że mogą mieć z kimś ciężko. Nikola Jokic tym razem w trybie atakowania, a nie kreowania. 29 punktów, 11 zbiórek, 5 asyst, 4 przechwyty i 2 bloki. Patrząc na niego odnoszę takie wrażenie, że poza tym, że ma pełną kontrolę nad tym co grają i jak grają jego drużyny, to jeszcze ma pełną kontrolę nad tym, jak gospodarować swoją energią w meczach. Takie coś mieli nieliczni w historii NBA. Miał to na przykład Jordan, szczególnie po powrocie z pierwszej emerytury.

Nie podobała mi się mowa ciała Deni’ego Avdiji. Obrażony na nie wiadomo kogo, o nie wiadomo co. Z pretensjami do sędziów, rywali, kolegów z drużyny, do całego świata. Nie lubię takich obrazków. Tak mocno po drugiej stronie tego wszystkiego czym są Giannis, Jokic, Lauri i wielu innych na tym turnieju. Wyglądał, jakby był tam za karę.

Za to bardzo dobrze wyglądał Yam Madar. 21-latek na co dzień grający w Partizanie Belgrad chyba chciał dobrze zaprezentować się przed serbskimi odbiorcami koszykówki. A jeśli o nich mowa, to na koniec anegdota z wczoraj:

Głos z mikrofonu, w hali, w Pradze:
– Ja krzyczę „Euro”, Wy krzyczycie „Basket”.
Głos: „Euro”
Serbscy kibice: „Srbija”
Serbia na jednym obrazku.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.