Nic się nie układało w tym posiadaniu. Zmiana krycia nie dała przewagi gospodarzom. Love ustał Curry’emu, który nawet zbytnio nie atakował, a Hill nie dał się pokonać pod koszem Greenowi. Curry raz jeszcze wziął piłkę od Greena i wykozłował ją poza linię rzutów za trzy punkty. Miał znów na sobie dużo wyższego Love’a, który nie chciał dać mu ani centymetra wolnej przestrzeni. Curry nie zatrzymał się przy linii rzutów za trzy punkty. Zakozłował w miejscu, po czym dał szusa o dobry metr dalej. Gdy składał się do rzutu, był częściowo odwrócony od kosza. Wpadło. Oczywiście, że wpadło. Na zegarze było wtedy niecałe 8 minut do zakończenia meczu. Warriors prowadzili już 103:89. Ta jedna akcja, to w zasadzie esencja całego mecz numer dwa.
Poza tą szaloną trójką, Steph trafił jeszcze osiem innych, co od wczoraj jest nowym rekordem NBA, jeśli chodzi o celne rzuty zza łuku, w jednym meczu, w Finałach. Poprzedni rekord należał do Ray’a Allena, który w drugim meczu Finałów 2010 roku, trafił osiem razy za trzy punkty. Oj, tamci Celtics…moja przedostatnia ekipa, której kibicowałem.
Steph wskoczył też na drugie miejsce na liście najlepszych strzelców z dystansu w play-offs. Wyprzedził…LeBrona. Najlepsza dziesiątka wygląda tak:
1. Ray Allen 385.
2. Stephen Curry 370.
3. LeBron James 369.
4. Manu Ginobili 324.
5. Reggie Miller 320.
6. Klay Thompson 300.
7. Kobe Bryant 292.
8. Derek Fisher 285.
9. J.R. Smith 282.
10. Paul Pierce 276.
Do sieci trafił materiał, na którym widać, co działo się przed dogrywką, zaraz po fatalnej sekwencji wydarzeń z meczu pierwszego. Cavs byli zdewastowani. W pewnej chwili LeBron pyta Lou, czy mieli czas do wzięcia. Jego reakcja na twierdzącą odpowiedź jest wymowna. Tematem na osobne rozważanie jest to, że LeBron, chyba jako jedyny, nie wyciera twarzy i głowy w regularne ręczniki NBA, tylko używa jakichś chusteczek. W tym momencie pozwalam sobie na żart tym spostrzeżeniem. Nie mam żadnej teorii na temat tych chusteczek.
J.R. Smith zmienił zeznania. Przyznał, że nie kontrolował wyniku w tamtej, feralnej końcówce pierwszego meczu. Nie stronił od dziennikarzy, nie stronił od odpowiadania na pytania. Szanuję. Widać było, że chce wejść w ten mecz od samego początku. Podczas przedmeczowej prezentacji, dostał kilka słów na ucho od LeBrona. Energii starczyło mu jednak tylko na 5 punktów, 2 asysty, 2 przechwyty i 1 zbiórkę. Cavs będą potrzebowali Smitha w dwóch meczach w Ohio, jeśli nie chcą, żeby były to ich dwa ostatnie mecze sezonu. Przy okazji analizowania głowy Smitha, i jego gasnącej formy sprzed lat. Internet zapomina o pewnym fakcie, bardzo ważnym dla jego kariery. Otóż Smith, latem 2013 roku, czyli zaraz po tym, jak został najlepszym rezerwowym ligi, przeszedł dość poważną operację lewego kolana. Zabieg był w zasadzie dwiema osobnymi operacjami na raz. Lekarze Knicks zajęli się jego więzadłem rzepką a także uszkodzoną łąkotką. Później Smith już nigdy nie był tym dunkującym nad wszystkim i wszystkimi oraz trafiającym szalone rzuty graczem. Do jednego i drugiego trzeba mocnych nóg. Pogadajcie o tym, bo za mało się o tym mówi, przy okazji dyskusji o postaci J.R. Smitha.
Za mało też się mówi o tym, że fatalna końcówka J.R.’a uratowała tyłek Duranta. Może nie tyle cały tyłek, co na pewno kilka nagłówków i jakieś minuty prawdy w koszykarskich podcastach. O tym, że K.D. źle zastawił, mówili wszyscy. To, o czym mówiło się bardzo mało, lub wcale, to fakt, że K.D w czwartej kwarcie meczu nr 1 był 0/4 z gry, zdobył tylko trzy punkty z linii. Gdyby Cavs wyrwali tę wygraną, to ten fakt wyszedłby na czoło pomeczowych analiz.
W drugim starciu K.D. był już sobą czyli najprawdopodobniej drugim najlepszym graczem w obecnej NBA. 26 punktów na ledwie 14 rzutach (10 celnych). Do tego 9 zbiórek, 7 asyst i 2 bloki.
Curry wyglądał jak dwukrotny MVP, rewolucjonista koszykówki. Biegał, atakował, męczył Cavs, był ich bólem głowy. Patrząc na grę Stepha, mamy tendencje do skupiania się tylko na końcowym efekcie – trójkach. Przy następnej okazji popatrzcie jak uwalnia się po zasłonach, jak ciężka jest to praca, jak operuje piłką, jak sam stawia zasłony. 33 punkty, 7 zbiórek, 8 asyst.
Bardzo podobał mi się Klay. Przy okazji też bardzo mi zaimponował. Dwa razy. Po pierwsze, że w ogóle zagrał. Miał, a raczej cały czas ma, dość mocno skręconą lewą kostkę. Ludzie z bliskiego otoczenia Warriors przekonują, że normalnie, po czymś takim, przerwę w grze liczy się w tygodniach, a nie dniach. Drugi raz zaimponował mi swoją siłą – o której też za mało się mówi. W II kwarcie idealnie ustał, grającemu tyłem do kosza, Tristanowi Thompsonowi. W III kwarcie w odwrotnej sytuacji, sam przepchnął go pod koszem. 20 punktów, 8/13 z gry. Fajnie mieć takiego Klay’a w drużynie. Nawiasem mówiąc, młody Jerry West trochę przypomina mi z twarzy Klay’a. Albo raczej to Klay przypomina młodego Westa.
Cavs, jak to Cavs, popełniali swoje błędy w obronie, ale trzeba też podkreślić to, ze mieli długie fragmenty, gdzie bronili znakomicie…a na końcu i tak trafiał któryś z graczy Warriors. Tacy są ci Warriors. Livingston (10) i McGee (12) zaczynają odgrywać coraz większe role w tej serii.
LeBron tak bardzo rozpuścił nas swoją grą, że zaczynamy mlaskać na 29 punktów (10/20), 9 zbiórek, 13 asyst i 2 przechwyty. Światłem w tunelu, może być dla Cavs Kevin Love, który przyjechał na te Finały i chce w nich być. Kolejne double-double (22/10), przy jeszcze lepszej skuteczności, niż w poprzednim starciu.
Seria przenosi się teraz do Ohio. Warriors są w połowie drogi po tytuł. Z takim samym stanem jechaliśmy do Ohio rok temu. Serię zamknęliśmy w pięciu meczach. Z takim samym stanem jechaliśmy do Ohio też w 2016 roku. Cavs odwrócili losy serii, ale obok LeBrona był Kyrie Irving a Warriors nie mieli Duranta.
Warriors 122, Cavs 103
W rywalizacji 2:0
Mecz nr 3 w środę.