Ten obrazek jest najlepszą ilustracją wczorajszego meczu. Howard kontra zmasowany atak głodnych Jastrzębi. Jeśli SVG nie wpadnie na jakieś pomysły to aktualności nabierze opowiadanie Żeromskiego 'Rozdziobią nas kruki w wrony’…
MECZ Mówi się, że prawdziwa seria play-off zaczyna się dopiero wtedy gdy któraś z drużyny wygrywa mecz w obcej hali. A skoro tak, to seria Magic – Hawks ledwie po jednym meczu już jest na dobre rozpoczęta.
Gracze Atlanty, z których większość pamięta zeszłoroczny blamaż w serii z Magic (przegrali 4-0, średnią różnicą 25.2 punktu) wyszli na parkiet w Orlando mocno skoncentrowani i od pierwszych minut dali do zrozumienia gospodarzom, że scenariusz sprzed roku na pewno się nie powtórzy.
Przez dwie kwarty, Magic utrzymywali się w grze tylko i wyłącznie dzięki agresywnej grze w ataku Dwighta Howarda. D-12 co raz miał za sobą innego obrońcę ale punkty zdobywał z taką samą łatwością. Dało się odnieść wrażenie, że Hawks widząc niemoc całej reszty graczy Magic skoncentrowali swoją obronę właśnie na nich licząc, że Howard prędzej czy później się zmęczy. 31 punktów do przerwy, nowy rekord klubu z Florydy jeśli chodzi o zdobycze w I połowie (w 2003 Tracy McGrady w serii z Pistons miał 28 punktów) był małym pocieszeniem dla Howarda, który już po 24 minutach gry wiedział doskonale, że ten wieczór będzie długi. Hawks prowadzili 55:48.
III kwarta to eksplozja Jameera Nelsona, niewidcznego w pierwszej połowie. 21 z 23 punktów całej drużyny, 4 trójki, mini-koncert a po stronie Hawks… spokój i konsekwentna drużynowa gra. Do 7-punkowego prowadzenia po I połowie Jastrzębie dorzucają kolejnych 7 i przed IV kwartą powoli zaczyna docierać do wszystkich, że wygrana krytykowanej ostatnio Atlanty, która skończyła rozgrywki regularne notując serię 5 porażek z rzędu, powoli staje się faktem.
Howard skończył swój najlepszy w karierze mecz z dorobkiem 46 punktów i 19 zbiórek. Ostatni tak dobry występ centra miał miejsce 24 lata temu, kiedy sam Hakeem Olajuwon "zrobił" 49/25.
Nelson skończył mecz z 27 punktami. 76 punktów liderów Magic to niezły wynik ale jak dodać do tego skuteczność z gry całej reszty graczy Orlando (8/44) to rysuje się smutny obraz bezradności ich gry. W pewnym momencie meczu dało się w ciemno przewidzieć co w ataku zrobią Magic. Ich zbyt schematyczna gra w połączeniu ze zdyscyplinowaną obroną Hawks oraz drużynowym atakiem to główne przyczyny porażki Magic/wygranej Hawks.
Wśród gości z Georgii pięciu graczy dobyło 13 lub więcej punktów. Najczęściej trafiał Joe Johnson – 25 punktów (9/16 z gry, 7/8 z wolnych), świetną zmianę z ławki dał Jamal Crawford (23 punkty w tym 4/7 za trzy punkty).
Drugi mecz serii w najbliższy wtorek.
TOP 10 pierwszego dnia postseason
Difference maker?
MECZ Pozyskanie Geralda Wallace’a dodało nowej jakości w grze Blazers. Ich front wygląda imponująco a mocna końcówka sezonu regularnego w połączeniu z lekką obniżką formy Mavs sprawiły, że dla wielu obserwatorów gracze z Oregonu stali jeśli nie faworytem serii to na pewno niezwykle trudnym rywalem, którego Mavs mający w swojej historii wiele rozczarowujących serii i przedwczesnych wakacji, mogą nie przejść.
Nowitzki i partnerzy postanowili już od pierwszego meczu dać do zrozumienia, że w tym roku są nową ekipą, już gotową na wielkie wygrywanie i jeśli ktoś szuka niespodziewanych rozstrzygnięć już w I rundzie to niech szuka w innej części mapy NBA.
Był to twardy, play-offowy mecz z dużą ilością bardzo dobrego, drużynowego basketu.
Pierwsza połowa należała do gospodarzy, którzy po mocne II kwarcie uzyskali 10-punktowe prowadzenie.
Po zmianie stron zmieniła się także gra gości. Jeszcze twardsza obrona, lepszy spacing w ataku i nagle w połowie IV kwarty to właśnie oni wyszli na 6-punktowe prowadzenie. Kibicom Mavs przed oczami mignął Finał roku 2006 roku z Miami, pierwsza runda z Warriors rok poźniej i jeszcze kilka innych niechlubnych epizodów z play-offowej historii klubu.
Na razie nie wiadomo kto wcześniej zacznie wakacje ale tego wieczoru Nowitzki i Kidd pokazali, że póki co nigdzie się nie wybierają. Play-offs to czas weteranów a ci, wczoraj wzięli sprawy w swoje ręcej. Niemiec 13/13 z wolnych w samej IV kwarcie, w sumie 28 punktów i 10 zbiórek. Kidd – 24 punkty, 5 zniórek, 4 asysty, 6/10 za trzy punkty w tym "dagger" na 24 sekundy przed końcem meczu dający Mavs bezpieczny, 8-punktowy bufor.
Gospodarze wygrali mecz mimo, że zatrzymani zostali ledwie na 40% skuteczności z gry.
Po stronie Blazers najlepiej zagrali Aldridge (27 punktów, 6 zbiórek), Marcus Camby (18 zbiórek, 2 blok), Andre Miller (18 punktów 6 asyst, 4 zbiórki), Nicolas Batum (14 punktów, 4 asysty).
Drugi mecz serii w najbliższy wtorek.
Buty do koszykówki – największy wybór na www.1but.pl – Zobacz