I’m back

Witajcie ponownie wszyscy ci, którym choć raz podczas mojej nieobecności przez głowę przetoczyła się myśli "kur..a gdzie on jest?".
No więc jestem. Wprawdzie z turnieju wróciłem już parę dni temu ale trochę więcej czasu niż zwykle zabrał mi powrót do rzeczywistości (choć bliżej prawdy byłoby nazwać to zwykłym lenistwem).
 

Wielkanocny Turniej w Wiedniu uważam za udany w 100%. Jak zawsze po tego typu imprezach czuję się bogatszy o nowe doświadczenia, poznałem ciekawych ludzi i ogólnie było tak jak być powinno.
W minioną środę miałem też okazję być na Meczu Gwiazd Ligi Austriackiej. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z basketem w wydaniu austriackim i ku mojemu zdziwieniu zarówno koszykarze jak i organizatorzy stworzyli niesamowity show, który zmusił mnie do kilku refleksji mając cały czas w pamięci PLK All-Star Game.
Nie da się ukryć, że basket nie jest w Austrii sportem narodowym a kluby ABB nie biją się z najlepszymi w Europie ale mając do dyspozycji to co mają w okolicznościach takich a nie innych potrafią sprzedać to doskonale. Ludzie z PLK nie muszą jechać do NBA po nauki marketingu, zarządzania, reklamy czy PR-u. Wystarczy wybrać się do naszych południowych sąsiadów i zobaczyć jak w dzisiejszych czasach robi się masowe imprezy.
W Lublinie nie podobał mi się pan w butach na kółkach wydzierający się przy każdej możliwej okazji, nie podobały mi się jego głupawe komentarze w czasie meczu skierowane do sędziów i zawodników, nie podobała mi się głośna muzyka kiedy piłka była żywa. W sumie niedużo ale trochę rzuciło to cień na całokształt i postawiło znak zapytania przy słowie profesjonalizm.
W wiedeńskiej Stadhalle panowała z goła inna atmosfera. Był czas na muzykę, był czas na komentarze ale wszystko w swoim z góry określonym czasie mając na uwadze, że to co najważniejsze to tych 24 koszykarzy starających się zająć kibiców najlepiej jak potrafią. Mecz AGG jak to ASG dużo biegania, sporo dunków, crossoverów może się podobać lub nie.
Natomiast jeśli chodzi o Dunk Contest to…. jestem pod wrażeniem do dziś i z całą odpowiedzialnością twierdzę, że nie był gorszy od enbiejowskiego i od tego z ligi rosyjskiej, który jakiś czas temu obiegł polski internet. Niestety mam nagranych tylko kilka dunków… i tak, zgadza się tych najlepszych nie mam. Wygrał Terrence Roderick w finale pokonując Desmonda Penigara. Oba nazwiska do tego momentu były dla mnie anonimowe co trochę mnie zdziwiło bo to co pokazali podniosło mnie na równe nogi (m.in. wsad z łokciem w koszu jak Carter z roku 2000 tyle, że zza kosza – Penigar).
Podobał mi się też ogólny luz ludzi z ochrony co w polskim wydaniu jest rzadko spotykane. Podkreślić też wypada mi nieziemski smak sernika wiedeńskiego serwowanego na pomeczowym bankiecie VIPowskim – klasa!;d [choć tu jak łatwo się zorientować nie o sam sernik mi chodzi a o możliwość pochwalenia się, że na takowym bankiecie się znalazłem:)]


Pozdrawiam wszystkich, których poznałem na wyjeździe i spędziłem miłe chwile…

Postaram się edytować ten wpis i jutro wrzucić kilka fotek oraz zmontować jakieś video.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.