Thunder mieli czas do końca października na zakontraktowanie Jamesa Hardena. Negocjacje trwały od wielu tygodni a pewne były tylko dwie rzeczy – Pierwsza: Harden i jego agent oczekują maksymalnej oferty ($60 mln za 4 lata gry); Druga: Thunder po prostu nie są w stanie tyle dać.
Wczoraj nastąpiło coś, co z początku wyglądało na przełom (w pozytywnym słowa znaczeniu) w negocjacjach. Harden i jego agent początkowo odrzucili propozycję kontraktu o wartości ok. $52.5 mln a ostatecznie powiedzieli 'nie’ na jak się dziś okazało ostatnią ofertę brzmiącą $55.5 mln płatne w cztery lata. Poszło zatem ostatecznie o "głupie" $4.5mln.
Najlepszy rezerwowy NBA przenosi zatem swoje talenty z Oklahomy do Houston. Razem z nim jadą tam Cole Aldrich, Daequan Cook oraz Lazar Hayward.
W przeciwnym kierunku udają się Kevin Martin, debiutant Jeremy Lamb, dwa wybory w I rundzie draftu oraz jeden wybór w drugiej.
Czemu tak szybko?
Thunder mieli jeszcze przecież całe cztery dni na negocjacje. Dlaczego zatem tak szybko zdecydowali się sprzedać gracza, który miał być ważnym elementem młodego trzonu drużyny i walczyć z nią o mistrzostwo ligi przez co najmniej dekadę?
18 sierpnia pisałem:
"23-letni Harden, Najlepszy Rezerwowy ubiegłego sezonu, Mistrz Olimpijski z Londynu najprawdopodobniej poszuka umowy w okolicach maksimum, na co Thunder może nie być stać. Harden zarobi w tym sezonie $5.8mln a przyszłego lata zostanie zastrzeżonym, wolnym agentem (kwalifikowana oferta na poziomie $7.6mln). Ofert będzie miał na pewno sporo i jeśli jakąś wybierze, Thunder żeby go zatrzymać będą musieli ją wyrównać. Pytanie brzmi czy będzie ich na to stać. Na sezon 2013-2014 na liście płac licząc tylko zarobki Duranta, Westbrooka, Ibaki i Perkinsa w salary będzie ok. $56mln. Dużo, biorąc pod uwagę że Oklahoma to nie Nowy Jork, nie Los Angeles, nie Chicago, nie Miami. Z drugiej strony zarząd Thunder pokazywał swoimi działaniami przez ostatnie lata, że klub prowadzony jest według profesjonalnego, długofalowego planu więc zatrzymanie Hardena nie będzie dla nich czymś, czym zaczną się martwić dopiero przyszłego lata…"
A no właśnie…
Z jednej strony "tylko" $4.5 mln, które dzieliły od porozumienia ale z drugiej fakt, że to było naprawdę wszystko na co było Thunder stać. Można się spierać czy Harden jest, będzie wart takich pieniędzy. Ja póki co uważam, że nie.
Nie powinniśmy liczyć jego, nie naszych pieniędzy i mówić, że jest świnią, że sprzedał się, że dla kilku milinów więcej zrezygnował ze wspólnej gry na długie lata z Durantem, Westbrookiem i Ibaką. Możemy jednak delikatnie zauważyć, że mimo to iż nawet $4.5 mln to duże pieniądze, to przecież w skali czterech lat to tylko milion na sezon.
Harden jest już graczem rozpoznawalnym. Wystąpił w kilku reklamach (ta jest nawet niezła) i dochód z NBA nie jest jego jedynym dochodem.
W dzisiejszych czasach gdzie lojalność, wierność, przywiązanie zaczynają być tylko słowami o wymiarze encyklopedycznym miał okazję pokazać ile te słowa dla niego znaczą. I pokazał…
Co można powiedzieć o samej wymianie?
Na pierwszy rzut oka zdaje się, że z perspektywy Thunder było to najbardziej miękkie lądowanie, jakie tylko mogli sobie wyobrazić. Gdyby nie porozumieli się z obozem Hardena do środy, a wiele wskazywało na to, że tak by było zafundowaliby nam i sobie dramat na kształt tego, który obserwowaliśmy w ostatnich latach z Dwightem Howardem (Orlando) czy Melo Anthonym (Denver). Jeśli teraz nie było ich stać na max deal dla "brodacza", nie byłoby ich też stać na to latem, kiedy ten stałby się zastrzeżonym wolnym agentem.
Sam Presti kolejny raz pokazał jak świetnym jest menadżerem i w całej tej beznadziejności sytuacji (z punktu widzenia negocjacji) pociągnął za spust transferu, który najprawdopodobniej nie mógł być lepszy za 23-letniego reprezentanta USA ocierającego się o format All-Star.
Kevin Martin przywozi do Oklahomy swoje 18.4 punktu z całej, ośmioletniej kariery. Thunder nie tracą siły ognia w ataku. K-Mart nie gorzej niż Harden potrafi zdobywać punkty na wiele sposobów. Jest w ostatnim roku swojego kontraktu (niecałe $13 mln). Gdyby jednak okazało się, że coś jest nie tak można nim "pohandlować". Chętnych na jego usługi i schodzący kontrakt będzie wielu.
Jeremy Lamb to dwunasty wybór tegorocznego draftu. W 2011 roku pomógł Connecticut w zdobyciu mistrzostwa NCAA. Podczas summer league zdobywał dla Rockets 20 punktów na mecz.
Dodatkowo Thunder wyciągnęli od Houston wybory w drafcie, które ci zdobyli latem wyprzedając graczy i szykując się na walkę o Dwighta Howarda.
Dla jednych ekip wybór w drafcie to tylko wybór w drafcie. Dla Thunder natomiast to ważny element budowania drużyny. Warto pamiętać, że Durant, Westbrook, Ibaka i Harden to gracze którzy trafili do drużyny przez draft.
Gdybym był fanem Thunder powiedziałbym "szkoda" ale za bardzo za Hardenem nie płakał. Jest graczem świetnym – to nie ulega wątpliwości. Ma potencjał na bycie kimś w tej lidze. Ale..
W finałach z Miami zdobywał tylko 12.4 punktu (37%). Potencjał nie zawsze przekłada się na rzeczywisty rozwój a rezerwowy za $15 mln za sezon to dużo, bardzo dużo. Zamykamy jeden rozdział, piszemy kolejny. Życie toczy się dalej.