Basket to tu, to tam…Singapur

Dla mieszkańców pewnych państw marzeniem, często niedoścignionym, jest to co obywatele innych państw uznają za standard i nie zastanawiają się za bardzo nad tym. Godne życie, dobra pensja to pojęcia względne i pod różnymi szerokościami geograficznymi znaczą co innego.
Jedne kraję marzą a stoją w miejscu, inne delikatnie ale sukcesywnie idą do przodu a każdy sukces traktowany jest jak…sukces. Jeszcze inne trawione są przez konflikty, nieudolne rządzenie, korupcję a ich mieszkańcy pozostają na wewnętrznej (albo rzeczywistej emigracji).
Singapur to państwo, które raczej nie marzy tylko ma plany – dalekosiężne i wizjonerskie plany, które po prostu realizuje .Wiele krajów wyprzedza o dekady. Każda kolejna inwestycja, z pozoru szalona dla ludzi z zewnątrz dla Singapuru to od lat kwestia "kiedy" a nie "czy". Wystarczy kilka miesięcy by mieć kłopoty z rozpoznaniem tego państwa-miasta. Budują, wymyślają, ulepszają i z każdym rokiem azjatyccy są już tylko w sferze geopolitycznej. Na imponujący sukces składają się m.in. doskonałe zarządzanie, prawie nieograniczone środki na inwestycje, dyscyplina i korzystanie z pomysłów tych, którzy je mają i chcą się nimi z Singapurem podzielić.
To była moja trzecia wizyta w mieście lwa. Za każdym razem jestem pod wrażeniem nie mniejszym niż Marina Bay Sands i rozmach z jakim rozrasta się to miasto. Jak każdy kraj ma też swoje minusy ale każdy chyba chciałby mieć problemy, jakie mają Singapurczycy.
"Gardens by the Bay" – Gdy byłem tu w lutym jeszcze nie istniały, był to jeden wielki plac budowy. Kompleks otwarto pod koniec czerwca tego roku. Super drzewa, sztuczne drzewa, które generują energię elektryczną, magazynują wodę deszczową i podobno zachodzi w nich proces fotosyntezy. Drzewa-maszyny potrafiące takie rzeczy mają być a w zasadzie już są wielkim krokiem w stronę powstanie inteligentnych budynków mieszkalnych, które będą w stanie m.in. same ogrzewać wodę, filtrować i chłodzić powietrze. Science-fiction? Witaj w Singapurze.
A to tylko jedno z wielu niesamowitych miejsc i rozwiązań. Jesteś niepełnosprawny, boli cię noga, nie dajesz rady przejść przez szeroką ulicę bo w połowie zastaje cię juz czerwone światło? Żaden kłopot. Ściągasz odpowiednią aplikację na telefon, przykładasz go do sygnalizatora i proszę bardzo -wydłużone zielone specjalnie dla ciebie.
To nie Jakarta, tu nie ma korków mimo że pojazdów jest dużo. Kilka pasów ruchu w obie strony plus dodatkowy poziom nad tym wszystkim. Na niektórych odcinkach czyni to w sumie 10 pasów ruchu w jedną i tyle samo w drugą stronę. My marzymy o dwóch…
Ale przy tym, co się tu dzieje problemy komunikacyjne wyglądają wręcz śmiesznie. Tutaj to nie problemy.
Tutaj nikt nie obiecuje w TV gdzie będą kolejne nitki metra, tutaj je się buduje. Otwarciu nowej stacji nie towarzyszą szampany i przecinanie wstęgi. Tutaj to codzienność. 

Wielopiętrowe drapacze chmur zdają się być zaledwie "oddechem" między jednym a drugim niesamowitym przedsięwzięciem. 
  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.