Josh Smith w Bostonie?

Kevin Garnett and Josh Smith - Boston Celtics v Atlanta Hawks - Game One

Josh Smith
wchodzi w ostatni rok swojego pięcioletniego kontraktu ($13.2 mln w tym sezonie z $58 mln z całej umowy). Mimo, że Hawks latem 2013 roku będą mieć sporo wolnych środków (tylko $13.2 mln w salary na sezon 2013-2014) to bardzo ostrożnie podchodzą do kwestii przedłużenia kontraktu Smitha już teraz.

Danny Ferry, menadżer Jastrzębi mówi otwarcie, że zatrzymanie Smitha na kolejne lata przed końcem obecnego sezonu jest bardzo mało prawdopodobne.

"Chcę, żeby była jasność – bardzo cenię Josha jako zawodnika. Wiem, że solidnie przepracował lato i wierzę że będzie miał świetny sezon. Wiem, że podoba mu się kierunek w którym idzie klub, że chce być jego częścią. Mając to wszystko na uwadze nie spodziewam się jednak, żeby kwestia jego nowego kontraktu została rozwiązana wcześniej niż latem 2013 roku." – Ferry. 

O co chodzi? Klub ceni wysoko zawodnika, ten chce być jego częścią a mimo to kontraktu brak. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo że chodzi o $$$.

W świetle przepisów Smith jako weteran z ośmioletnim stażem w NBA będzie mógł podpisać nowy kontrakt o wartości… uwaga… $120 mln. Oczywiście, że nie jest wart takich pieniędzy, oczywiście że nie dostanie ich w Atlancie. Ale… ale być może znajdzie się klub, który będzie chciał dać nawet jeśli nie tyle, to coś w tych okolicach. Hawks mają swoją historię nieprzyzwoitego przepłacania i nawet jeśli jest to jednorazowy przypadek (Joe Johnson latem 2010 roku podpisał z Jastrzębiami 6-letnią umowę o wartości prawie $120 mln) to nie mają zamiaru go powtarzać. Stąd brak porozumienia już teraz. Josh i jego agent nie są dziećmi i doskonale znają realia i wiedzą, że wszystkie asy w tym rozdaniu trafiły do nich. Smith ma 26 lat, ostro trenował tego lata, prawdopodobnie zagra sezon życia a jego rynkowa wartość skoczy w górę. Jak wysoko? Tak wysoko, jak ktoś będzie chciał zapłacić.

I tu pojawiają się Celtowie a obok nich wiele jeśli nie większość drużyn ligi. Jeśli Hawks są pewni przywiązania Josha do barw klubowych i pewni są, że to właśnie jemu chcą płacić tłuste miliony przez najbliższych pięć sezonów, to nie mamy nawet o czym dyskutować. Rzecz w tym, że pewni nie są bo być zwyczajnie nie mogą. A tam gdzie nie ma pewności, tam pojawiają się inne opcje.

Jeśli zaryzykują i zrobią Smithowi test lojalności a ten go obleje – czyli odejdzie do innego klubu w poszukiwaniu większych pieniędzy lub/i większych szans na tytuł, to Ferry zostanie z niczym.

Telefony z zapytaniem o skrzydłowego Hawks będą dzwonić a Danny będzie słuchać.

Zadzwoni również jego imiennik z Bostonu i zapyta jak wysoko Atlanta ceni pana Smitha.

Co Ainge zaproponuje w zamian. Pakiet zawierający Brandona Bassa (ok $21 mln w trzy lata, $6.5 mln w nadchodzącym sezonie), Avery Bradley’a ($1.6 mln) + figuranci dla wyrównania kontraktów + wybór/wybory w drafcie. Być może włączy się w to trzeci klub.

Ferry prawdopodobnie odrzuci wstępną propozycję, odrzuci pewnie też drugą, ulepszoną. Ale kiedy nastanie luty, kiedy trade-deadline zacznie zbliżać się wielkimi krokami, wtedy każda oferta może okazać się dobra.

Ainge wykonał dobrą pracę tego lata, najlepszą od lata 2007 roku. Garnett i Pierce mają wokół siebie atletyzm, głębię składu, talent jakiego nie mieli nawet w mistrzowskim sezonie 2007-2008. Rzecz jednak w tym, że obaj są o cztery lata starsi i nawet ten skład nie daje żadnej gwarancji na pokonanie Miami w Finale Wschodu.

Celtics nie muszą na siłę szukać usprawnień ale zawsze kiedy nadarza się okazja pozyskania gracza na takim poziomie, to warto taką możliwość zbadać.

Bass dostał w minionym sezonie szansę od coacha Riversa. Kredyt zaufania spłacił podwójnie grając najlepszy sezon w karierze (12.5 punktu, 6.2 zbiórki). Tak spodobało mu się w Bostonie, że postanowił zostać i związać się nowym kontraktem, mimo że gdzie indziej mógł zarobić więcej.

Bradley ma potencjał bycia rasowym obrońcą na najlepszych graczy rywali ale na razie leczy operowane barki a jego forma cały czas jest niewiadomą.

Smith jest graczem od kilku sezonów ocierającym się o pułap All-Star. Ryzyko przy próbie pozyskania go przez Boston jest takie, że pieniądze jakich poszuka latem będą na pewno nie mniejsze niż te jakie do tej pory otrzymywał w Atlancie. To dwa razy tyle, ile zarabia Bass – zakontraktowany już na 3 lata. Jeśli ma zarabiać dwa razy więcej, to powinien grać dużo lepiej. A tu już gwarancji nie ma. Od Bassa nie można wymagać i oczekiwać liczb na All-Star ale przyzwoite 12/6 przeplatanie lepszymi meczami to raczej pewnik.

Smith z kolei może ale przecież nie musi polubić system Doca Riversa i zwyczajnie może się w nim nie odnaleźć. Jeśli nie zgodzi się na nową umowę w przy ewentualnej wymianie (a pewnie się nie zgodzi jeśli ta nie będzie wystarczająco "tłusta"), to latem odejdzie a Celtom pozostanie dziura do załatania – a okno K.G. i Pierce’a na tytuł zamyka się w coraz szybszym tempie.  

Ainge musi myśleć (i na pewno to robi) przyszłościowo. Za trzy lata kończy się kontrakt Rajona Rondo i Kevina Garnetta, rok wcześniej kończy się umowa Pierce’a.

To będzie całkowicie nowa era w Bostonie nawet jeśli Pierce i/lub Garnett zostaną w klubie. Jeśli Celtics chcą kontynuować tradycję wygrywania i zatrzymać Rondo, to nie mogą wiązać sobie rąk niewygodnymi kontraktami.

Czy Smith jest graczem, który po erze K.G. i Pierce’a razem z Rondo będzie w stanie kontynuować grę na określonym poziomie? Czy może być przydatny w tym lub następnym sezonie w walce o tytuł Może być. Rzecz jednak w tym, żeby nie ulec pokusie posiadanie go w składzie za wszelką cenę. Nie jest wart gigantycznych pieniędzy, nie jest też wart więcej niż do tej pory dostawał.

Jest jednak wart podjęcia próby pozyskania go w rozsądniej wymianie. Za całą karierę legitymuje się średnią bloków na poziomie 2.2, nie miał poważniejszych problemów ze zdrowiem. Jest silny, szybki, skoczny, wybiegany. Potrafi zdobywać punkty na kilka sposobów a piłki od Rondo nieraz zamieniałby w kontrze na potężne wsady. 

Gdybym dziś miał postawić na to czy Josh Smith skończy sezon jako gracz Atlanty, to postawiłbym na nie. Obudzenie się z niczym pewnego lipcowego poranka, latem 2013 było menadżerską porażką Danny’ego Ferry’ego… tak samo jak podpisanie Smitha na sumy, których nie jest wart. Przehandlowanie go za dobry pakiet na ten moment wygląda najrozsądniej z perspektywy Atlanty. Zatem kuszenie czas zacząć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.