Eddy Curry człowiek to 150 kilogramowy wrak z zerowym poziomem motywacji do pracy. Eddy Curry koszykarz… nie żyje już od dawna.
Ale gdzie jeśli nie w Nowym Jorku życie mogło by napisać epicką opowieść, która powoli tworzy się na naszych oczach.
Knicks polecili Curry’emu dbanie o siebie przez wakacje – nie udało się. Gruby i bez formy pojawił się na obozie przygotowawczym. Już drugiego dnia, co zrozumiałe nogi przestały nosić ich właściciela. Mike D’Antoni nawet nie mrugnął i odesłał Eddy’ego tam gdzie jego miejsce.
Minęło kilkanaście dni a po Nowym Jorku rozeszła się wieść o tym, że syn marnotrawny Knicks Anthony Mason szuka pracy w lidzie – jakiejkolwiek pracy.
Donnie Walsh mimo, że stanowiska dawno już obsadził podrapał się w łysinę i wymyślił – Mason pomoże Curry’emu wrócić do jako takiego koszykarskiego stanu używalności. A gdyby ktoś gdzieś kiedyś zadzwonił i zapytał o Masona to oczywiście 'się zobaczy’.