Oglądasz film, widzisz w nim koszykarski motyw. Grają, rozmawiają o
koszykówce, o NBA. Czasem nieźle im to wychodzi i idealnie uzupełnia
niekoszykarską fabułę dobrego dzieła. Czasem sam ten epizod jest dużo
lepszy niż film i opowiadana w nim historia. Czasem bywa odwrotnie –
twórcy dobrego filmu nie wiedzieć czemu decydują się na koszykarski
akcent, który skazany jest na porażkę choć sam film zły nie jest. W pierwszej części znalazły się moje
ulubione motywy (motywy nie koniecznie filmy). W drugiej koszykarski motyw okraszony mordobiciem. W tej czyli trzeciej pochylimy się nad dalekowschodnim kinem.
Bollywood basketem stoi!
Zbliżenia na oczy – to jest to…
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Tak się napinał a zostawiła go jednym zwodem.
Jeśli chodzi o wsady, to Blake Griffin może wiązać buty temu w czerwonym.
Nie tylko Hindusi mają swoje koszykarskie motywy. Daleki Wschód też to ma…