Lojalność, co się zowie

W całej historii NBA było tylko 24 zawodników, którzy rozegrali w NBA 19 lub więcej sezonów. Ale tylko pięciu z nich (!) zrobiło to, od początku do końca, w barwach jednej drużyny. Oto oni.

1. Dirk Nowitzki, Dallas Mavericks. Jeden z pierwszych wysokich w historii NBA, który lubił i potrafił wyjść na obwód, by rzucić, pokozłować, poprowadzić piłkę. Można śmiało powiedzieć, że stylem swojej gry, wyprzedził koszykówkę o przynajmniej jedno pokolenie. Zagrał 21 pięknych lat w Dallas. OK, ostatni sezon piękny nie był, ale nie będziemy mu tego wypominać. Za swoją imponującą karierę doczekał statusu żywej legendy, zastrzeżenia przez klub koszulki z numerem #41 oraz pomnika przed halą w Dallas.

Początki jego kariery w ogóle jednak nie wskazywały na to, że zakończy się ona tak, jak się zakończyła. Chudy, wysoki podkoszowy z Niemiec, który nie chciał grać blisko kosza. To nie brzmiało dobrze. Jego debiutancki sezon nie napawał optymizmem. Ale był to tylko jeden, jedyny sezon, w którym ktokolwiek, kiedykolwiek wątpił w jego talent, albo raczej możliwość dopasowania się do fizycznej NBA. Co do umiejętności Dirka nie było wątpliwości. Znaki zapytania zaczęły pojawiać się przy jego zdolnościach do prowadzenia Mavs do wygranych. W latach 2000-2010 drużyna z Teskasu ani razu nie zeszła poniżej 50 zwycięstw w rundzie zasadniczej. Równie zwycięską ekipą w tym okresie w NBA byli tylko San Antonio Spurs. Przy czym oni sięgnęli w tym czasie po trzy mistrzowskie tytuły. Mavs po zero. W play-offach, ich przygoda z walką o tytuł kończyła się w tym czasie cztery razy na pierwszej, cztery razy drugiej rundzie, raz na finale konferencji, raz na finale NBA.

„Dirk nie potrafi wygrywać, w postseason”. „Jest dobry, ale nie wybitny”. „Ma problemy z presją”. W sezonie 2006-07 Mavs wygrali aż 67 meczów w rundzie zasadniczej. Dirk został wybrany MVP, a w play-offach Mavs…odpadli w pierwszej rundzie, w serii z Golden State Warriors. Było to dokładnie rok po tym, jak Dirk i koledzy nie dali rady w finałach Miami Heat, z którymi prowadzili już 2:0, a w trzecim meczu mieli 9 punktów zaliczki przez startem czwartej kwarty. Byli więc na bardzo dobrej drodze, by wyjść na prowadzenie 3:0 i praktycznie zamknąć serię.

Play-offy 2011 roku stały się momentem zwrotnym jego kariery. W czasie ich trwania Mavs i Dirk wysłali na wakacje Lakers i Kobe Bryanta, panujących mistrzów NBA, Thunder z Kevinem Durantem, Russellem Westbrookiem, Jamesem Hardenem i Serge’em Ibaką w składzie i wreszcie, w finałach, „Wielką Trójkę” Heat czyli Dwyane’a Wade’a, Chrisa Bosha i LeBrona Jamesa. Wielkie play-offy Nowitzkiego były swego rodzaju kropką nad i jego wielkiej kariery. Bez mistrzostwa z roku 2011, byłby uważany „tylko” za jedną z wyróżniających się postaci w historii NBA. Z nim, w stylu, w jakim Mavs i Dirk to zrobili, Niemiec utorował sobie drogę do grona najlepszych w historii tego sportu. Czternastokrotny All-Star, 12 razy w składach All-NBA, wybrany do grona 75 najlepszych koszykarzy w historii NBA. Człowiek legenda, z równie legendarnym poczuciem humoru i sposobem bycia.

2. Kobe Bryant, Los Angeles Lakers. Były momenty, kiedy trener Phil Jackson chciał wytransferować go do innego klubu. Były też momenty, kiedy sam Kobe wolał grać bardziej na Plutonie, niż dla Lakers. Ostatecznie jednak zagrał w Los Angeles całe dwie dekady, pomógł drużynie zdobyć pięć mistrzowskich tytułów, a sam stał się legendą w skali szerszej, niż sport który uprawiał. 18-krotny uczestnik Meczów Gwiazd, 15 razy w All-NBA, 9 razy w najlepszych piątkach obrońców, dwukrotny MVP Finałów, MVP sezonu (2008), dwukrotny król strzelców, wybrany do grona najlepszych 75 graczy w historii NBA.

Z jakiegoś powodu nie docenialiśmy mądrości, błyskotliwości, analitycznego, pięknego umysłu Bryanta za jego życia. Właściwie, to dopiero po jego tragicznej śmierci, internet zaczęły obiegać jego cytaty, wywiady z nim z czasów, gdy był jeszcze nastolatkiem, z czasów gdy mówił, ale jego słowa gdzieś nam uciekały, z czasów gdy grał, oraz już po tym, jak skończył karierę. Tyle mądrości, nie takiej przefiltrowanej przez to, że mówił to sportowiec, tylko tak po prostu, mądrości. Tyle inspiracji do tego, żeby nie ustawać w poszukiwaniu coraz lepszej wersji samego siebie. Żeby cieszyć się drogą, jaką się pokonuje, nie tylko samym celem podróży. Kobe Bryant był mądrym, bardzo inteligentnym człowiekiem. Przez długie lata na wszystko to, co mówił, jak się zachowywał, nakładano filtr, przez który był oceniany i szufladkowany. Media zbyt często skupiały się nad tym kim nie był, a nie na tym, kim był.

3. Tim Duncan, San Antonio Spurs. Zakończył karierę w wielu 40 lat, po 19 sezonach gry. Duncan był pierwszym wyborem draftu 1997 roku. Razem ze Spurs zdobył pięć mistrzowskich tytułów. Obok Kareema Abdul-Jabbara jest nadal jedynym zawodnikiem w historii NBA, który zdobył w karierze przynajmniej 26000 punktów (26496 – szesnasty na liście najlepszych w historii), 15000 zbiórek (15091 – szósty) oraz 3000 bloków (3020 – piąty). Jego średnie za całą karierę (1392 mecze, 1389 w wyjściowym składzie) sięgnęły 19 punktów, 10.8 zbiórki, 3 asyst oraz 2.2 bloku.

Spurs, w erze Duncana, nigdy nie skończyli sezonu regularnego poniżej progu 50 wygranych (za wyjątkiem sezonu 1999, który przez lockout, skrócony był do 50 meczów. Wtedy Ostrogi wygrały 37 z nich). Big Fundamental na boisku umiał wszystko. Dzięki temu spędził w lidze prawie dwie dekady. Gdy ciało zaczęło odmawiać mu posłuszeństwa, T.D. odwołał się do pryncypiów koszykówki, które zawsze były jego wizytówką. Idealna praca nóg, świetna gra tyłem do kosza, rzut z półdystansu i dystansu, elitarna defensywa. Człowiek kulturalny i poukładany. Wśród zawodników NBA krążą legendy na temat tego, jak niemożliwym było wytrącenie Duncana z równowagi.

Odszedł tak, jak grał. Bez telewizyjnego show, bez pożegnalnego sezonu. Spokojnie, kulturalnie, minimalistycznie. Duncan udowodnił wiele razy, na przestrzeni swojej kariery, że lojalność i przyjaźń mogą być prawdziwymi i bardzo ważnymi wartościami nawet we współczesnym sporcie zawodowym. Choć trzeba też pamiętać, na początku swojej kariery bliski był przejścia do Orlando Magic i połączenia sił z Grantem Hillem i Tracym McGradym. Jeden z 75 najlepszych w historii NBA. Legenda Spurs, legenda tej gry.

4. John Stockton, Utah Jazz. Dziewiętnaście wielkich lat w w barwach drużyny z Salt Lake City. Z nim na pokładzie, Jazz ani razu nie opuścili play-offów! Wprawdzie mistrzowskiego tytułu nie zdobyli, ale w latach 1997-98 byli naprawdę blisko pokonania Bulls Michaela Jordana. Stockton był dziesięciokrotnym uczestnikiem Meczów Gwiazd, jedenaście razy w składach All-NBA, dziewięciokrotnie liderował lidze w asystach, dwa razy w przechwytach. W 1996 roku wybrano go do 50 najlepszych koszykarzy w historii NBA, a ostatnio do najlepszej 75. Stockton był członkiem legendarnego „Dream Teamu”, który sięgnął po olimpijskie złoto w Barcelonie, w 1992 roku. Mimo przeciętnej, jak na standardy NBA fizyczności, Stockton był prawdziwym twardzielem i „iron-manem”. Na 19 rozegranych sezonów, w aż 17 z nich nie opuścił ani jednego meczu! W swojej karierze zgromadził aż 15806 asyst i 3265 przechwytów i do dziś lideruje w obu klasyfikacjach w historii ligi. Stockton jest liderem klubu Jazz w rozegranych meczach (1504), asystach, przechwytach. Jest drugi w rozegranych minutach (47764), celnych rzutach z gry (7039), celnych rzutach wolnych (4788).

5. Udonis Haslem, Miami Heat. Jedyny nadal aktywny zawodnik na tej liście. Rozgrywa swój dwudziesty sezon w NBA. Facet, który ma na plecach wytatuowany kształt stanu Floryda, nie mógłby grać nigdzie indziej i nie będzie grał nigdzie indziej. Od jakichś pięciu-sześciu lat, jego obecność w składzie Heat ma już tylko wymiar symboliczny. Ale też ma ona wartość, której nie da się zmierzyć. Jego doświadczenie, etos pracy, sposób bycia, życiowa mądrość. Z tego wszystkiego każdy gracz Heat może czerpać garściami, bez względu na staż w lidze. Trener Erik Spolestra uwielbia go w roli mentora i już od paru lat zabrania, oczywiście w żartach, odpowiadać na pytania dziennikarzy, czy każdy kolejny sezon, będzie jego ostatnim w karierze. Haslem, swego czasu, gdy był jednym z liczących się skrzydłowych w NBA, odrzucił propozycję pięcioletniego kontraktu za ok. $34 mln, wybrał umowę o jedną trzecią niższą, by móc zostać w Miami. W lidze zawsze uchodził za gracza bardzo lojalnego, oddanego i twardo stąpającego po ziemi. To na Florydzie uczył się grać w koszykówkę, to na Florydzie poszedł na studia. Pieniądze, na przestrzeni lat, były dla niego zawsze drugorzędną sprawą. Choć i tak udało mu się zarobić ponad $65 mln. Haslem, obok Dwyane’a Wade’a, jest jedynym graczem Heat, który pamięta wszystkie trzy mistrzowskie tytuły (2006, 2012, 2013). Jego udział przy tym pierwszym był kolosalny.
Haslem jest na pierwszym miejscu na liście najlepiej zbierających w historii Heat (5788). Pod względem rozegranych meczów (878) oraz spędzonych minut na parkiecie (21694) jest gorszy tylko od Dwyane’a Wade’a. Na liście najlepszych strzelców Heat jest siódmy.

A tak wygląda pełna lista graczy, którzy grali 19+ lat w lidze, ale zmieniali kluby na różnych etapach swoich karier. Byli to Vince Carter (22 sezony), Kevin Garnett (21), Kevin Willis (21), Robert Parish (21), LeBron James (20), Jamal Crawford (20), Kareem Abdul-Jabbar (20), Andre Iguodala (19), Carmelo Anthony (19), Tyson Chandler (19), Jason Terry (19), Paul Pierce (19), Juwan Howard (19), Jason Kidd (19), Shaquille O’Neal (19), Karl Malone (19), Charles Oakley (19), James Edwards (19) oraz Moses Malone.

* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.