Jest nowa umowa między NBA, a Związkiem Graczy!

Liga NBA i Związek Zawodników dogadali się w sprawie nowej, siedmioletniej umowy zbiorowej. Strony będą miały prawo do odstąpienia od niej po szóstym roku. Wszystkim zależało na pozytywnym zakończeniu negocjacji. W przeciwieństwie do historii z lat wcześniejszych, nikt nikogo nie straszył lockoutem. Ba, do tego scenariusza było jeszcze kilka miesięcy zapasu. Strony dwa razy dobrowolnie przesuwały deadline na dokończenie negocjacji. Aż w końcu się udało. Zapraszam do przeglądu najważniejszych postanowień nowej umowy zbiorowej.

Najbogatszym będzie trudniej
NBA wzięła się za coś, o czym od lat głośno mówili właściciele drużyn z małych i średnich rynków. W myśl ustaleń nowej umowy, ograniczona zostanie zdolność organizacji, które wydają najwięcej, do niemal nieograniczonego dalszego zwiększania wydatków, przy jednoczesnej możliwości utrzymywania mechanizmów do wzmacniania składów.
Liga wprowadza coś w rodzaju drugiego salary cap. Próg wynosić będzie 17,5 miliona dolarów ponad pułap podatkowy. Drużyny takie jak Golden State Warriors i Los Angeles Clippers stracą kilka istotnych mechanizmów budowania zespołów.
– Do historii przechodzi Taxpayer mid-level exception, czyli wyjątek dla drużyn odprowadzających podatek od luksusu. W myśl tego wyjątku, drużyny mogły zaproponować (maksymalnie) trzyletni kontrakt za (maksymalnie) $6,4 mln rocznie.
– Zdelegalizowane zostaje wykorzystywanie gotówki w transakcjach między klubami.
– Przy wymianach niemożliwe będzie używanie pierwszorundowych wyborów w drafcie, które tyczą się naboru na siedem lat do przodu.
– Nie będzie można brać na siebie większych pieniędzy w kontraktach, niż te, które oddaje się w wymianie.
– Nie będzie można podpisywać wolnych agentów z „buyoutowego” rynku.

Podatek od luksusu miał zniechęcać kluby do mocnego wychodzenie ponad próg wydatków, ale historia ostatnich lat pokazała, że w każdym z sezonów były organizacje, które praktycznie nic sobie z tego nie robiły. Liga ma nadzieję, że wraz z wejściem w życie nowych regulacji, zwiększy się poczucie konkurencyjności. Na negocjacyjnym stole leżał też projekt górnego progu wydatków, de facto byłby to tak zwany hard cap, ale Związek Graczy nie zgodził się na takie rozwiązanie.

Gdyby nowe przepisy działały wstecz, to Golden State nie mogliby podpisać minionego lata kontraktu z Donte DiVincenzo, Milwaukee Bucks z Joe Inglesem, Boston Celtics z Danilo Gallinari, Brooklyn Nets z Patty Millsem, a Los Angeles Clippers z Johnem Wallem. Clippers nie mogliby też pozyskać Normana Powella i Roberta Covingtona, ponieważ klub z Kalifornii wziął na siebie więcej pieniędzy, niż oddał w wymianie z Portland Trail Blazers w trakcie poprzedniego sezonu.

Będzie turniej w trakcie sezonu!
Być może już z początkiem przyszłego sezonu zobaczymy turniej rozgrywany równolegle do meczów sezonu regularnego. Turniejowe spotkania mają być wplecione w normalny kalendarz rozgrywek. Mają zacząć się w listopadzie. Po fazie grupowej, osiem ekip ma awansować do fazy pucharowej. Tam o awansie do kolejnej rundy decydować ma pojedynczy mecz. Ta faza turnieju ma przypadać na grudzień. Final four turnieju ma być rozegrany na neutralnym terenie (miasto Las Vegas jest tu podobno silnym kandydatem). Każdy turniejowy mecz ma jednocześnie być liczony jako mecz w ramach rundy zasadniczej. Finaliści turnieju zagrają łącznie po 83 mecze w sezonie regularnym, ale to ostatnie spotkanie nie będzie wliczane w normalny sezon. Zawodnicy i sztaby trenerskie z drużyny, która wygra turniej, otrzymają wynagrodzenie finansowe.

Koniec load managementu?
Począwszy od sezonu 2023-24, by być branym pod uwagę podczas przyznawania nagród za sezon regularny, dany gracz będzie musiał mieć rozegranych przynajmniej 65 meczów.

Koniec pozycji!
Od przyszłego roku, trzy piątki All-NBA, będą wybierane bez podziału na pozycji. Głosujący będą zatem wybierać po piętnastu zawodników, ich zdaniem, najlepszych w lidze i nie będą musieli kierować się podziałem na centrów, skrzydłowych i obrońców.

Zawodnicy będą mogli inwestować w kluby NBA i WNBA
W myśl nowych regulacji, czynni zawodnicy NBA będą mieli prawo inwestować w kluby NBA poprzez prywatne spółki kapitałowe. Gracze będą również mogli inwestować i promować firmy bukmacherskie, jak również firmy działające w branży konopi indyjskich.

Więcej pieniędzy przy przedłużeniach umów
Strony zgodziły się na zwiększenie ze 120% do 140% górnego limitu wartości przedłużeń kontraktów. To może mieć kolosalne znaczenie n.p. dla Boston Celtics, którzy będą mogli zaproponować Jaylenowi Brownowi większe pieniądze w ramach przedłużenia kontraktu już tego lata. W wakacje 2024 roku, w teorii, J.B. może zostać wolnym agentem i wybrać inny klub.
Według obecnych regulacji, Brown był uprawniony do podpisania tego lata czteroletniego przedłużenia kontraktu o wartości „tylko” $165 mln. W myśl nowych przepisów, wartość takiej samej umowy może wzrosnąć do $189 mln. Podobnie sprawy mają się, między innymi, z Sacramento Kings i Domantasem Sabonisem.

Cavaliers się nie rozpadną?
Nie jest to postanowienie stricte pisane pod klub z Cleveland, ale na ich przykładzie najlepiej je zobrazować. Zniesiony zostaje przepis, na mocy którego kluby mogły mieć w swoich składach tylko po dwóch zawodników z kontraktami „designated super-max”. Cavs mają już w składzie, oraz na liście płac, Donovana Mitchella i Dariusa Garlanda z tego typu umowami, a na horyzoncie wyrasta trzeci, Evan Mobley, który jeśli będzie rozwijał się zgodnie z przewidywaniami i marzeniami włodarzy klubu z Ohio, to taką umowę otrzyma. Teraz jest na to zielone światło bez konieczności rozbicia tego składu

Inne postanowienia:

– Wzrasta (z dwóch do trzech) limit zawodników grających w danym klubie na mocy kontraktów two-way. Umowy tego typu powstały w 2017 roku. Miały być mechanizmem ułatwiającym klubom rozwijanie młodych zawodników, bez konieczności płacenia im regularnych umów. Projekt można uznać za sukces ligi i Związku Zawodników. W swojej krótkiej historii istnienia, jest już dobrze udokumentowana lista beneficjentów tego pomysłu. Dla wielu graczy, kontrakt two-way stał się przepustką do NBA, a potem do dużego kontraktu. Zawodnikami, którzy w taki sposób zaczynali swoją przygodę z ligą byli m.in. Austin Reaves i Alex Caruso z Los Angeles Lakers, Duncan Robinson i Max Strus z Miami Heat, Anthony Lamb z Warriors, Jose Alvarado z New Orleans Pelicans oraz Luguentz Dort z Oklahoma City Thunder.

– Z listy substancji zakazanych zniknie marihuana. Proces usuwania jej z listy został zapoczątkowany już w sezonie 2019-20.

– O 10% wzrośnie wartość kwalifikowanej oferty.

– Kluby będą miały 24, nie 48 godzin na ewentualne wyrównanie oferty złożonej zastrzeżonemu wolnemu agentowi przez inny klub.

– Po raz pierwszy od kiedy umowa zbiorowa istnieje w takiej formie (1983) pieniądze z umów licencyjnych zostaną włączone do puli, którą dzielą między siebie liga i gracze (BRI). Przewidywany dochód z tego źródła ma wynieść jakieś $160 mln w przyszłym sezonie.

– Kluby będą mogły dawać pięcioletnie przedłużenia umów swoim debiutantom i nie będą musiały to być maksymalne kontrakty. Do tej pory, gdy debiutant przedłużał swoją umowę, pięć lat mógł dostać tylko wtedy, gdy były to maks. Od teraz tak długie zobowiązania będą mogły mieć też niższą wartość.

– By uniknąć szaleństwa z wakacji 2016, gdy próg salary cap wzrósł nagle z $70 do $90 mln, liga i gracze zgodzili się na stopniowe wzrastanie limitu płac. W 2025 roku wejdzie w życie nowa umowa telewizyjna. W ramach postanowień, wartość salary może wzrosnąć o maksymalne 10% z sezonu na sezon.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.