Mikal Bridges był bohaterem nieprawdopodobnej sekwencji zdarzeń w końcówce meczu o brąz między USA a Kanadą. Na cztery sekundy przed końcem czwartej kwarty, Amerykanie przegrywali czterema punktami (107:111). Faulowany Bridges trafił pierwszy rzut. Następnie odwrócił się do coacha Steve’a Kerra, wymienił parę słów ze stojącymi po ewentualną zbiórkę kolegami. Potem jeszcze raz odwrócił się do Kerra. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, czego dotyczy ta wymiana. Trafiać i liczyć na szybki przechwyt/błąd 5 sekund Kanadyjczyków/ich niecelne rzuty wolne czy może spudłować drugi rzut, zebrać piłkę i doprowadzić do remisu? Żaden ze scenariuszy nie wyglądał wtedy zbyt realnie dla Amerykanów. Bridges, w porozumieniu z Kerrem i kolegami, postanowił zagrać va banque.
To, co wydarzyło się później, to sekwencja, która zdarza się raz na milion. Bridges idealnie spudłował swój rzut, sam zebrał piłkę, wykozłował ją do rogu, skąd oddał fantastyczny i arcytrudny rzut za trzy punkty. Trafił, doprowadził do dogrywki. W ogólnym rozrachunku, wszystko to miało marginalne znaczenie, bo Kanadyjczycy wygrali (127:118), ale zagranie samo w sobie, bez wątpienia przejdzie do historii mistrzostw świata.
Podczas pomeczowej konferencji prasowej zapytałem Bridgesa o tę szaloną sekwencję. Do materiału dodaję również nagranie tejże akcji.