Mistrzowie za burtą. Magic w finale Konferencji!

1:1 po dwóch meczach, 2:2 po czterech, 3:3 po sześciu. Były zwycięstwa na wyjazdach, rzuty równo z końcową syreną, były pojedynki pod koszem jak i na dystansie, były popisy twardej obrony oraz kombinacyjnego ataku. Słowem była to niesamowita seria godnych siebie rywali, która niestety dla kibiców kiedyś musiała się skończyć. Skończyła się minionej nocy wielkim, wyjazdowym zwycięstwem Orlando Magic 101:82. Zmęczeni, dziesiątkowani kontuzjami mistrzowie z Bostonu zaczynają wakacje a Magic już szykują się do serii z LeBronem Jamesem i jego Cavs.

Decydująca o losie meczu, a w rezultacie całej serii była IV kwarta spotkania, zagrana przez gości z Florydy niemal bezbłędnie. Po trzech kwartach Bostończycy tracili do Orlando zaledwie 5 punktów i wyraźnie byli na fali wznoszącej. Wiele wskazywało na to, że intensywność gry automatycznie przeniosą na ostatnie 12 minut meczu. Magic jednak w żaden sposób nie mieli zamiaru brać udziału w tym planie. Mieli swój własny – zgoła odmienny od tego bostońskiego. Ku zdziwieniu kibiców to oni rozdawali karty w ostatniej odsłonie meczu, zaczynając ją od mocnego uderzenia 11:0. W ciągu dwóch minut z pięciu punktów straty Bostonu zrobiło się aż siedemnaście. Oszołomieni Celtowie, niczym bokser wagi ciężkiego po silnym ciosie, próbowali jeszcze ratować sytuację i odrabiać straty. Wielkie powroty były do tej pory specjalnością mistrzów. Ale nie tym razem. Przetrzebieni kontuzjami, skrajnie wyczerpani, często o tempo wolniejsi od rywali Celtowie musieli uznać wyższość młodszych, bardziej atletycznych, być może głodniejszych sukcesu Magic.
Do zwycięstwa poprowadziła Orlando czwórka Dwight Howard (12 punktów, 16 zbiórek, 5 bloków), Rashard Lewis (19 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty), Hedo Turkoglu (25 punktów, 12 asyst, 5 zbiórek) i iskra z ławki Michael Pietrus (17 punktów, tylko jedno pudło na 7 prób z gry, 2/2 z osobistych, żadnej straty, świetna obrona).
Wśród gospodarzy wreszcie dobry mecz zagrał Ray Allen (23 punkty – 9/18 z gry w tym 3/6 za trzy punkty).
Wartościową zmianę dał Marcin Gortat. W sumie na parkiecie spędził prawie 10 minut. Zdobył 5 punktów, zebrał 2 piłki. Tradycyjnie już w tej serii zagrał na 100% (2/2 z gry i 1/1 z osobistych).
Pierwszy mecz finału Konferencji Wschodniej już w najbliższą środę.

od lewej: Rajon Rondo, Kevin Garnett i Leon Powe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.