Postanowiłem pociągnąć i miejmy nadzieję kontynuować ciekawą wymianę poglądów do wpisu o Knicks i Melo.
Jedenastka, moja subiektywna jedenastka najlepszych koszykarzy grających obecnie w NBA.
To są zawsze ciekawe rozważania bo w zasadzie nie mamy żadnego sztywnego wzoru ani miarodajnego sposobu określenia kto od kogo jest lepszy i dlaczego. Ile znaczy 20 punktów zdobywanych w słabych drużynach, ile znaczy tyle samo punktów w drużynach grających o coś? Jak odpowiednio docenić indywidualne osiągnięcia w ekipach nastawionych na obronę/atak?. Jest tyle zmiennych, tyle czynników, że z jednej strony wszystkie te akademickie rozważania są czysto teoretyczne i niewiele wnoszą bo nie dają się jednoznacznie udowodnić lub obalić ale z drugiej strony są, przynajmniej dla mnie, bardzo ciekawe. Wymieniamy poglądy, uwypuklamy aspekty dla nas kluczowe przy tego typu ocenach a dzięki temu, przy okazji, zwracamy uwagę innych uczestników dyskusji na pewne elementy, które oni z jakichś powodów pomijali.
Oto moja jedenastka najlepszych koszykarzy NBA. Nie kierowałem się czynnikiem możliwości budowania wokół danego gracza drużyny na długie lata. Wiek celowo pomijam. Jest tylko tu i teraz. Pomijam też drużyny w jakich grają, ich potencjał ale biorę pod uwagę ile dani gracze znaczą dla swoich ekip. To coś w stylu ratingu z gier komputerowych + (bliżej nieokreślony) czynnik ludzki.
KOREKTA: Przespałem się tą myślą i doszedłem do wniosku, że moje kryteria są zbyt sztuczne. Zapomnij o tych sześciu linijkach powyżej a szczególnie o "tu i teraz" skoro dalej piszę o potencjale niektórych graczy a znawcy tematu pięknie to punktują 🙂
1. LeBron James. Obecnie najlepszy koszykarz świata. Pomińmy rozważania jakie daje mu to miejsce w historii NBA. Zastanowimy się nad tym jak skończy karierę. Teraz cieszmy się jego grą. Takiego jak on nigdy wcześniej nie było. Duży i silny jak "czwórka", skoczny i szybki jak obrońca. Jest graczem kompletnym. Nie widzę braków w jego wyszkoleniu. Oczywiście nie jest strzelcem tak zwanej "czystej wody" ale godziny treningu wyniosły ten element jego gry na wysoki poziom. Czasem na FB wrzucam jakieś "szpilki" pod jego adresem. Nie zmienia to faktu, że jest najlepszy. Nie ukrywam, że moim ulubionym graczem nie jest ale jak każdemu, życzę mu dobrze.
2. Kevin Durant. W języku angielskim są dwa określenia na tych, którzy zdobywają punkty – shooter i scorer. Pierwszy ma dobrą rękę a drugiemu z łatwością przychodzi zdobywanie punktów na różne sposoby. Durant jest jednym i drugim. Z roku na rok coraz lepiej broni i podaje. Mój Boże jak on dołoży do swojego repertuaru grę tyłem do kosza, a na pewno to zrobi, to klękajcie narody. Za maksymalnie 3 lata ta liga będzie jego.
3. Carmelo Anthony. Jest lepszym strzelcem (shooterem) niż LeBron. Nie broni tak jak on a podawać nie lubi ale jeśli chodzi o zdobywanie punktów, to jest jednym z najlepszych w historii. I said it. On też nie jest w orbicie moich faworytów ale byłbym głupi, gdybym tego nie mógł lub nie chciał zauważyć. Melo grozi rzutem w zasadzie już od połowy a do tego bardzo dobrze gra tyłem do kosza. Jest pewny w koźle i dynamiczny mimo, że nie jest takim skoczkiem jak LBJ i K.D. Nie mogę doczekać się jak będzie wyglądać jego odchudzona wersja.
4. Chris Paul. CP3 w meczach ocieka nie tylko potem ale też talentem, który wręcz wylewa się w jego grze. Ma kilka rozwiązań na jedną akcję, jego głowa aż paruje od procesów myślowych w niej zachodzących. Świetny w napędzaniu kontr choć prawdopodobnie jeszcze lepszy w ataku pozycyjnym. Idealne panowanie nad piłką, bardzo dobry rzut. Zdrowie to jedyna rzecz, jakiej czasem mu brakuje.
5. James Harden. W ubiegłym tygodniu pan broda oświadczył, że jest najlepszym koszykarzem w NBA. Głupi – pomyślałem w pierwszej chwili. Kiedy jednak chwilę się nad tym zastanowiłem, to zrozumiałem o co mu chodzi. To jest taki jego statement, zawieszenie poprzeczki, punkt do którego dąży. Czy ma "papiery" by być najlepszy w NBA? Moim zdaniem ma co nie znaczy, że automatycznie tak musi się stać. Mą świetny rzut, zabójcze minięcie, pewny kozioł, jest silny i potrafi potężnie spenetrować. Ma spore braki w obronie ale nad tym da się pracować. Być może trochę oszczędza się po tej stronie parkietu mając na uwadze, że za plecami ma Howarda patrolującego strefę podkoszową.
6. Steph Curry. Brakowało mi kogoś takiego w NBA po odejściu Millera i po tym, jak Ray Allen stał się zadaniowcem. Miło widzieć, że Steph w końcu wykaraskał się ze swoich problemów z kostkami z początków kariery. Podobnie jak Durant shooter i scorer w jednej osobie. "Śmierdząca łapa". Gdy ma dzień, trzeba kryć go już od parkingu przed halą. Patrzenie na jego rzuty jest czymś niesamowitym. Jeśli zdrowie mu pozwoli, to pobije jeszcze wiele strzeleckich rekordów.
7. DeMarcus Cousins. Ma talent i ciało, żeby być najlepszym centrem NBA. Głowa na razie nie idzie z tym wszystkim w parze ale jeśli pójdzie, to D.C. będzie kimś w tej lidze. Bo póki co na zwichniętych emocjach jest w stanie grać na poziomie prawie 23 punktów, prawie 12 zbiórek i prawie 3 asyst. Do tego dokładał półtora przechwytu oraz 1.3 bloku. Nieźle jak na gościa, który walczył wielokrotnie nie tylko z rywalami ale także z sędziami i samym sobą.
8. LaMarcus Aldridge. L.A. byłby idealną kontynuacją odchodzącego na emeryturę Duncana w Spurs. To się raczej nie zdarzy (?) ale pomyśleć, że dałoby to San Antonio realną możliwość kontynuowania 15-letniej dynastii o kolejnych 7-10 lat, to coś niesamowitego. Inteligentny, silny, dobrze wyszkolony technicznie, dysponujący niezłym rzutem a przy tym, tak samo jak T.D., spokojny i bez fajerwerków. Nie zobaczysz zbyt wiele jego akcji w TOP10 dnia ale za to regularnie zobaczysz tłuściutkie double-double. Najcichsze 23 punkty i 11 zbiórek w lidze.
bardziej niż koszykarzem jest atletą, który częściej korzysta z tego co
dała mu natura i siłownia, niż z tego co wytrenował w sali gimnastycznej
z piłką…. no i co z tego pytam, nawet jeśli tak jest? W końcu panie i
panowie to jest sport, który z definicji faworyzuje tych, którzy mają
ciała do jego uprawiania. Możemy sobie poteoretyzować jak umieścić piłkę w koszu – są tacy, którzy to robią. 24 punkty, prawie 10 zbiórek, prawie 4 asysty +
ponad 1 przechwyt. Wszystko to jako lekkoatleta a nie do końca
koszykarz. Nieźle a pomyśl co będzie jak B.G. stanie się koszykarzem. Prawda na temat Griffina jest taka, że widać iż bardzo nad sobą pracuje i już w minionym sezonie widzieliśmy ogromny progres w porównaniu z latami poprzednimi. Mocno poprawił rzut i grę tyłem do kosza. Ma 25 i lat i z roku na rok będzie coś dokładał do swojego wyszkolenia czysto koszykarskiego. Fizyczną bestią może być jeszcze z 5-7 lat. Przyszłość rysuje się przed nim w pozytywnych barwach.
10.
Kevin Love. Nie mogę rozgryźć Love’a. Czwarty strzelec (26.1) i trzeci zbierający (12.5) ligi ostatniego sezonu (do tego 4.4 asysty). Ale to są tylko liczby. Wolves nie grali o nic a w ofensywnym systemie Ricka Adelmana szans na punktowanie i zbieranie było więcej niż dużo. Love umie rzucać to niezaprzeczalny fakt, tak samo jak faktem jest, że jest wielkim chłopem, który umie się zastawić i zebrać. Zastanawia mnie jak będą wyglądać te liczby w drużynie, która gra o tytuł, bo przecież Cavs są budowani na grę o tytuł. Nie chodzi o same zdobycze tylko rzeczywistą wartość i potencjał Love’a. Wiemy, że nie jest za dobrym obrońcą a LeBron i koledzy będą potrzebowali od niego lepszej defensywy.11. Russell Westbrook. Russ nie ma głowy ale ma ciało oj ma ciało do grania w koszykówkę. Widzieliśmy w play-offach, że coach Brooks w końcu zrozumiał, że z pożytkiem dla Thunder będzie granie Westbrookiem nie jako rozgrywającym "na piłce" tylko rzucającym (z podkreśleniem tego słowa) obrońcą, który chętnie gra ze swoimi rywalami tyłem do kosza. Tak wykorzystywany Russell może być match-upowym koszmarem a przy okazji pięknie maskować swoje braki w skutecznym prowadzeniu drużyny jako rasowa "jedynka". Westbrook nią nie był i nie będzie. Grając na stałe jako "dwójka" bliżej kosza ma szansę stać się niszczycielem.
* Gwiazdka. Jeśli Kobe będzie w stanie utrzymać swoje 36-letnie ciało w zdrowiu i jeśli będzie w stanie osiągać liczby na poziomie 20-22 punktów, koło 5 zbiórek i 4 asyst, to wskoczy na moją listę. Jestem przekonany, że Bryant jest w stanie zagrać sezon na tym poziomie, i że nie jest to taka duża abstrakcja. Z jego techniką użytkową, z jego wolą wygrywania, jeśli tylko zdrowie pozwoli mu na grę, on na pewno znajdzie drogę do kosza. Już nie nad obręczą a pod nią. Po cwaniacku, po swojemu. Kobe ma świetną pracę nóg i na tyle dobry rzut by nadal być groźnym. Coś jak Jordan w Waszyngtonie.
Voilà jak to mówią Francuzi. Ameryki nie odkrywam, zbytnich herezji chyba też nie głoszę i nie staram się być na siłę zaskakujący i oryginalny.
Jeśli mogę wytłumaczyć swoją dziesiątkę, to powiem że co do pierwszej trójki nie mam żadnych wątpliwości. LeBron > K.D.> Melo na tę chwilę w NBA.
Z miejscami 4-6 mogę polemizować i tasować pozycje. Harden jest ultra-talentem ofensywnym ale ma braki w obronie i średnio chętnie podaje. CP3 to boiskowy inteligent, świetny na obu końcach parkietu, Curry to strzelec czystej wody, który kontynuuje starą, dobrą szkołę strzelania Millera i Allena – żeby wymienić tylko tych dwóch.
Miejsca 7-11 są dla mnie bardzo płynne. Przyjmuję każdą argumentację i wcale nie trzymam się sztywno mojego układu.
A Ty jak widzisz? Jaki jest Twój TOP11 obecnej NBA?
SUPLEMENT:
12. Paul George.
13.
14. Tim Duncan.
15. Tony Parker.