Skręcona kostka, naciągnięty naderwany lub zerwany mięsień, zerwane bądź skręcone więzadło, uszkodzona łąkotka. To najczęstsze kontuzje, jakie odnoszą zawodnicy NBA. Obok popularnych i typowych dla tego sportu urazów, przez lata istnienia ligi, powstała równolegle bogata lista nietypowych kontuzji, których doznawali jej gracze. Poniżej zbiór tych najciekawszych, najbardziej kuriozalnych, czasem też też śmiesznych. Oczywiście nie dla tych, którzy ich doznawali.
– Gilbert Arenas, Washington Wizards. Żeby dobrze zobrazować to, co wydarzyło się w tym przypadku, trzeba oddać głos głównemu bohaterowi tej historii. O nieudanym goleniu włosów łonowych, mówi sam Agent Zero, Gilbert Arenas: ” Gdy pojawiłem się w NBA, weterani namówili mnie, żebym zaczął golić się, no wiecie, tam na dole, bo te włosy śmierdzą. Skorzystałem z maszynki do golenia mojej dziewczyny. Była stara i zardzewiała. Narobiłem sobie drobnych ran. Lekarz przepisał mi specyfik do punktowego stosowania, ale ja po prostu polałem nim po całości. Trzy dni później obudziłem się krzycząc. Miałem popaloną skórę od moszny aż po tyłek. Dosłownie żywa rana. Nadal musiałem biegać i grać, więc przez miesiąc musiałem używać znieczulającego spreju. Teraz do golenia używam maszynki elektrycznej.” Koniec cytatu.
– Andris Biedrins, Golden State Warriors. Łotewski środkowy Warriors stracił wiele tygodni sezonu 2009-10 przez bardzo niecodzienną kontuzję. Otóż doznał zapalenia… spojenia łonowego. Może i nie jest to uraz z grupy bardzo groźnych, ale z pewnością jest to przykra i uciążliwa dolegliwość, szczególnie dla zawodowego sportowca. Pojawia się po wzmożonym ruchu, przy przeciążeniach treningowych. Ogranicza swobodę ruchową głównie w okolicach pachwin. Leczenie polega na odpoczynku, co z przyczyn oczywistych, jest niezwykle ciężkie do przeprowadzenia w przypadku zawodowców. Biedrins stracił aż 49 meczów tamtego sezonu. Ciekawostką niech będzie tutaj fakt, że był to jednocześnie debiutancki sezon w NBA Stepha Curry’ego.
– Drew Gooden, Orlando Magic. W 2004 roku podkoszowy Magic stał się ofiarą jednej z najdziwniejszych kontuzji w historii NBA. Było to zapalenie cebulek włosowych nogi, którego przyczyną miało być… ugryzienie pająka. Taka przynajmniej była wstępna diagnoza klubowych lekarzy. Dalsze badania wykazały jednak, że prawdziwą przyczyną zapalenia były bakterie gronkowca.
– B.J. Tyler, Toronto Raptors. Tyler, 20 numer draftu 1994 roku, miał za sobą dość solidny debiutancki sezon (3.5 punktu, 3.2 asysty na mecz, 55 rozegranych meczów) w barwach 76ers. Latem, podczas „ expansion draftu” został pozyskany przez Toronto Raptors. Niestety dla siebie w NBA nie zagrał już ani jednego meczu. Po jednym z treningów obłożył sobie nogi lodem, jak to mają w zwyczaju czynić gracze NBA. Nie mają jednak w zwyczaju zasypiać z nogami w lodzie. To właśnie zdarzyło się Tylerowi. Gdy się obudził okazało się, że niska temperatura uszkodziła jego kolana do takiego stopnia, że nie był już w stanie zawodowo grać w koszykówkę.
– Derrick Rose, Chicago Bulls. Na przestrzeni lat, D-Rose przeszedł w swojej karierze całą masę kontuzji różnych części swojego ciała. W debiutancki sezonie doznał dość nietypowego urazu. Otóż pewnego grudniowego wieczoru, 2008 roku, młody rozgrywający Bulls relaksował się we własnym łóżku jedząc jabłko. Porcjował je sobie nożem. O nożu zapomniał i zasnął. Następnie, próbując zwlec się z łóżka rozciął sobie lewe przedramię. Cięcie było na tyle rozległe, że wymagało założenia aż dziesięciu szwów.
– Latrell Sprewell. New York Knicks. Przed rozpoczęciem sezonu 2002-03, Sprewell zorganizował imprezę na swoim jachcie zacumowanym w porcie w Milwaukee. Plotka głosi, że grubo po północy, pewna kobieta zwymiotowała na pokład. Zdenerwowany gracz Knicks postanowił kobietę wyrzucić z imprezy. Wstawił się za nią mężczyzna, którego Spree chciał uderzyć. Cios, zamiast owego mężczyznę, sięgnął ściany. Koszykarz złamał sobie kość w prawej dłoni. O incydencie nie poinformował klubu. Później okazało się, że uraz wymaga operacji. Knicks, za zatajenie kontuzji, ukarali swojego gracza grzywną w wysokości aż ćwierć miliona dolarów.
– Lionel Simmons, Sacramento Kings. Siódmy wybór draftu 1990 roku. Przed nim wybrano m.in. Gary’ego Paytona, a za nim m.in. Toni’ego Kukoca. Simmons był drugi w głosowaniu na najlepszego debiutanta (wygrał Derrick Coleman). Po czterech niezłych sezonach w NBA kontuzje zaczęły mocno go spowalniać. Po ledwie siedmiu latach w lidze zmuszony był skończyć zawodową karierę. Uraz, który sprawił, że znalazł się w tym zestawieniu, miał miejsce w jego debiutanckim sezonie. Młody gracz Kings musiał opuścić kilka meczów swojej drużyny ze względu na zapalenie ścięgien w prawym nadgarstku i przedramieniu, po tym jak…przesadził z Nintendo Game Boy’em. Zachłyśnięty nową technologią młody gracz Kings zapłacił wysoką cenę za ciekawość, pasję i młodzieńczy zapał.
– Andrew Bynum, Filadelfia 76ers. Latem 2012 roku Lakers wysłali Andrew Bynuma do 76ers, w ramach czterostronnej wymiany. Bynum był wówczas kontuzjowany. Pewnego razu, znudzony żmudnym procesem rehabilitacji, postanowił iść na kręgle. Tam uszkodził sobie już uszkodzone kolano. Bynum ostatecznie w koszulce 76ers nigdy nie zagrał. Stracił całe rozgrywki 2012-13. W kolejnym sezonie zagrał tylko w 26 meczach w barach Cavs i Pacers. Problemy z kolanami zmusiły go do zakończenia kariery w wielu ledwie 27 lat.
– Brad Miller, Sacramento Kings. Tego samego dnia, gdy liga wybrała go Graczem Tygodnia (luty 2008 roku), środkowy Kings skaleczył się nożem podczas zmywania naczyń. Rana wymagała dziewięciu szwów. Przecięty został wskazujący palec jego prawej, rzucającej dłoni.
– Aaron Gordon, Orlando Magic. Po swoim debiutanckim sezonie, latem 2015 roku, dziś gracz Denver, potrzebował operacji złamanej szczęki. Urazu nabawił się w swoim domu rodzinnym podczas „wygłupów” ze swoim bratem Drew.
– Charles Barkley, Phoenix Suns. Był rok 1994, dosłownie w przeddzień rozpoczęcia sezonu w NBA. Skrzydłowy Słońc postanowił wybrać się na koncert Erica Claptona. Dobrze się ubrał, a w ciało wtarł nawilżający balsam. Niestety resztki balsamu nieopatrznie wtarł sobie w oczy, co poskutkowało zapaleniem rogówki. Przez podrażnione oczy musiał opuścić mecz otwierający rozgrywki 1994-95.
– Dirk Nowitzki, Dallas Mavericks. W grudniu 2001 roku stracił mecz, ponieważ skręcił prawą kostkę. Niby zwykła, bardzo popularna kontuzja. Tak, ale jej okoliczności pospolite wcale nie były. Otóż przygotowujący się do meczu Niemiec, w dość niedbały sposób włożył but na swoją stopę. Pomyślał, że jak wstanie i „dociśnie” nogę, to but sam się ułoży. Tak „docisnął”, że uszkodził sobie jedno ze ścięgien. Na szczęście nie aż tak groźnie. Jeden mecz odpoczynku wystarczył.
– Corey Maggette, Los Angeles Clippers. Podczas jednego z meczów, w sezonie 2001-02 Maggette tak się zdenerwował na nieprzychylną mu decyzję sędziów, że z frustracji uderzył z całej siły w stolik dla osób obsługujących mecz. Skończyło się to przemieszczeniem w obrębie palca serdecznego i małego prawej dłoni. Potrzebny był gips i cztery tygodni przerwy w grze.
– Darko Milicic, Detroit Pistons. Była sama końcówka piątego meczu finałów 2004 roku. Pistons byli pewni wygranej, a co za tym idzie, mistrzowskiego tytułu w starciu z Los Angeles Lakers. Trener Larry Brown postanowił „wyczyścić” ławkę rezerwowych. Na pakiecie pojawił się, między innymi, Darko Milicic, (nie)sławny drugi wybór draftu 2003 roku. Młody Serb spędził na pakiecie niecałe dwie minuty. W tym czasie zdążył zaliczyć jedną zbiórkę, jeden przechwyt i…jedną złamaną rękę. Kontuzja wymagała operacji. Powrót do zdrowia zajął mu osiem tygodni.
– Derrick Coleman, New Jersey Nets. Pierwszy wybór draftu 1990 roku. W powszechnej opinii ogromny talent, ale niestety jednocześnie ogromny leń. Colemanowi granie w koszykówkę przychodziło łatwo, naturalnie, może nawet za łatwo. Stąd jego przekonanie o tym, że nie musi trenować, nie musi się starać, że talent przykryje wszystkie jego braki w przygotowaniu. Niestety było to błędne przekonanie, które ostatecznie go zgubiło. Z wielkiej gwiazdy, na jaką zapowiadał się w pierwszych latach gry, stał się jedynie zawodnikiem średnim, który nigdy w pełni nie wykorzystał swojego potencjału. Z niechęci do ciężkiej pracy na treningach, brały się u niego trapiące go kontuzje. Jedna z nich była naprawdę kuriozalna, choć trzeba wspomnieć, że miała miejsce już po tym, jak Coleman zakończył karierę w NBA. Do urazu doszło na planie filmowym do jednego z odcinków serialu „Pros vs. Joes”. Był to program, w którym przeciętni ludzie próbowali swoich sił w różnych sportach, z profesjonalnymi sportowcami. W jednym z odcinków, Derrick Coleman uszkodził sobie kolano w walce o zbiórkę z tak zwanym „Januszem koszykówki”.
– Eddy Curry, Chicago Bulls. „E-City” raz poważnie uszkodził sobie kostkę podczas…spaceru do hali treningowej. Czy może być coś bardziej żenującego dla zawodowego sportowca? Może. Znany ze swojej tuszy Curry pewnego razu na treningu, na który udało mu się bezpiecznie dotrzeć, uszkodził sobie nadgarstek, ponieważ…pękła pod nim treningowa, gumowa piłka.
– George McCloud, Indiana Pacers. Przed trzecim meczem, pierwszej serii play-offów 1992 roku między Pacers a Celtics, McCloud siedział jakiś czas „w dziwnej pozycji” i rozmawiał przez telefon. Przez to siedzenie w „dziwnej pozycji” uszkodził sobie kostkę na tyle poważnie, że nie mógł wystąpić w meczu. Jego drużyna przegrała i odpadła z dalszej rywalizacji.
– Greg Ostertag, Sacramento Kings. Po dziewięciu latach gry w barwach Utah Jazz, Ostertag przeniósł się do Kalifornii. Z drużyną odbył jeden trening, a potem złamał sobie jeden z palców dłoni. Do urazu nie doszło podczas gry, a w czasie… wstawania z łóżka następnego dnia rano.
– A propos łóżek, kontuzji i wysokich ludzi, to Kendrick Perkins też ma do opowiedzenia swoją historię. Oddajmy mu więc głos: „Ktoś musiał źle zmontować moje łóżko. Przekręciłem się w czasie snu, a wtedy jedna jego część po prostu się zapadła. Wstałem, żeby to naprawić. Gdy zacząłem pchać, zagłówek zaczął przesuwać się w moją stronę. Moja uwaga skupiła się więc na zagłówku, żeby nie odpadł. Moja stopa znajdowała się pod łóżkiem i jeden z elementów łóżka w nią uderzył.” Środkowy Boston Celtics uszkodził sobie duży palec prawej stopy i stracił w związku z tym kilka meczów.
– Kevin Johnson, Phoenix Suns. KJ wygrał kiedyś, w latach 90, mecz dla swojej drużyny, rzutem w ostatniej sekundzie. Uradowany Charles Barkley, tak wyściskał ze szczęścia swojego kolegę, że ten doznał przemieszczenia barku. Johnson stracił przez to dwa tygodnie gry. Jeśli chodzi o kontuzje odniesione w przypływie euforii, to Kevin Johnson wie doskonale co to znaczy. Kiedyś, podczas meczowych celebracji, zdarzyło mu się podnieść, znanego z otyłości Olivera Millera (poza otyłością znany był również z tego, że grał w Polsce). Zuchwały manewr skończył się przepukliną, która wymagała potem operacji.
* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.