Podsumowanie trade deadline 2023, cz.2

Zapraszam na drugą część podsumowania transferowych ruchów, które odbyły się podczas tegorocznego trade deadline.

Los Angeles Clippers, Houston Rockets i Memphis Grizzlies porozumieli się w sprawie trójstronnej wymiany. Na jej mocy Eric Gordon przeniesie się do Los Angeles, Luke Kennard trafi do Memphis, a John Wall i Danny Green do Houston.

Komentarz: Clippers dorzucają sobie sprawdzonego w play-offowych bojach Gordona, który zaczynał u nich karierę w 2008 roku, a trzy lata później był częścią wymiany po Chrisa Paula. Kennard jest dość podobnym graczem w swojej charakterystyce, nawet o 8 lat młodszym, ale za to droższym i gorszym w obronie. Gordon ma w kontrakcie $20 mln na przyszły sezon, ale jest to opcja klubu. Kennard z kolei ma gwarantowane $14,7 mln w przyszłych rozgrywkach oraz zapisaną opcję klubu wartą tyle samo w roku kolejnym. Z 34-letnim Gordonem, Clippers idą all-in w te play-offy, ale z drugiej strony, z racji kształtu jego umowy, mogą latem się z niej uwolnić.
Memphis, zupełnie bez uszczerbku dla swojej rotacji, bo przecież Danny Green dopiero wrócił po kontuzji i zagrał dla nich tylko trzy mecze, na parkiecie był łącznie 34 minuty, dorzucają sobie niezłej klasy strzelca, który będzie zapewniał im spacing. Owszem, biorą na siebie finansowe zobowiązanie, ale ta drużyna uważa, że jest gotowa na zdobycie tytułu już teraz. A za mistrzowskie drużyny trzeba płacić.
Tankujący Rockets znów stali się domem dla Johna Walla. Ale tylko na moment, bo 32-latek ma być zwolniony. „Ma być”, bo nie jest to jeszcze na 100% potwierdzone. W „podziękowaniu” za przyjęcie skończonego fizycznie Walla, Rockets dostaną od Clippers prawo do zamienianie się miejscami w tegorocznym drafcie (via Bucks). Nadal też nie wiadomo, co zrobią z Greenem. Może zostać zwolniony, ale mówi się również, że trochę doświadczenia weterana w młodej szatni Rakiet, a także parę trójek tu i tam, może być dla Houston ciekawą wizją na dokończenie tego sezonu.

– Los Angeles Clippers ściągnęli Bonesa Hylanda z Denver Nuggets. W zamian oddali wybory w drugiej rundzie draftu 2024 oraz 2025 roku.

Komentarz: Znakomity ruch Clippers! Minimalnym kosztem, który ma marginalne znaczenie dla drużyn z mistrzowskimi aspiracjami, sprowadzili sobie zaledwie 22-letniego obrońcę, który po pierwsze ma przebłyski niezłego, ofensywnego talentu, a po drugie jeszcze przez dwa sezony będzie bardzo, bardzo tani. Hyland zarobi za przyszły sezon tylko $2,3 mln, a w kolejnym $4,1 mln (w opcji klubu). Clippers mają grubo ponad sezon, żeby nim grać, rozwijać go, a potem zastanowić się, czy go chcą na dłużej. Hyland bywa szalony ze swoimi decyzjami, ale odpowiednio dawkowany w rotacji coach Lue, może pomóc. Myślę, że nawet i (delikatnie) w play-offach. Hyland był wybrany do drugiej piątki debiutantów rok temu. To taki trochę zastrzyk świeżej krwi do organizacji, która oddała swoją draftową przyszłość Oklahomie w wymianie po Paula George’a.
Nuggets płacą cenę za zbyt dobre draftowanie. Kolejny zresztą raz. Ten ruch oszczędza im pieniądze. W idealnym scenariuszu, szukali wymiany po skrzydłowego. Teraz, mając trochę wolnych środków, spróbują znaleźć kogoś wśród wykupionych lub zwolnionych graczy.

– Gary Payton II nie przeszedł testów medycznych po przyjeździe do Warriors! Ta wymiana może więc zmienić swój kształt, w najgorszym wypadku zostać całkowicie odwołana, w co wątpię, bo niezwiązane drużyny mogą dogadać się „na boku” poza nitką Golden State Warriors. A zatem… Portland Trail Blarers, Golden State Warriors, Atlanta Hawks i Houston Rockets dogadali się w sprawie czterostronnej wymiany, na mocy której Justin Holiday i Frank Kaminsky a także dwa wybory w drugiej rundzie draftu przeniosą z Georgii się do Teksasu. W przeciwnym kierunku ruszą Garrison Matthews oraz Bruno Fernando. Atlanta dostanie również Sddiq’a Beya z Detroit. Ekipa z Georgii zobowiązana jest wysłać do Golden Stare pięć drugorundowych wyborów w drafcie. Golden State Warriors z kolei wyślą Jamesa Wisemana do Detroit Pistons.

Komentarz: Jest to ruch, którym Atlanta oszczędza pieniądze, ale także dostaje graczy, którzy mają szansę wprowadzić się do ich rotacji.
Podoba mi się przybycie Beya do Atlanty. To jest zawodnik o charakterze, jakich jest deficyt w Atlancie – atletyczny skrzydłowy, który może pobronić (niestety głównie tylko graczy o podobnej ficzyności), z przyzwoitym rzutem. W niczym nie jest rewelacyjny, ale w kilku rzeczach jest więcej, niż poprawny. Ma 23-lata, więc jeszcze trochę miejsca na rozwój ma. 26-letni Matthews też ma szanse załapać się do rotacji Hawks. Jak dla mnie, to taki trochę Kevin Huerter dla ubogich. Ale nie mam niczego złego na myśli. Lubię „zadzior” w jego grze, który trudno zdefiniować. 26-letni Fernando jeszcze przez trzy lata będzie grał za mniej, niż $3 mln. To żadne ryzyko, które może się opłacić. Jego rolą będzie tylko nie przegrywać minut, gdy startujący podkoszowi Hawks będą odpoczywać.
Rockets kolekcjonują wybory w drafcie, a to czy będą grać swoimi nowymi nabytkami, czy ich zwolnią, jest sprawą naprawdę drugorzędną.
Blazers dostają niespełniony talent w osobie Kevina Knoxa. Nie do końca jestem fanem tego ruch, patrząc z ich perspektywy. Na ich miejscu zrobiłbym wiele, żeby wyłączyć Hawks z tego czworokąta i samemu sprowadzić Beya. Ktoś taki pasowałby do rotacji Blazers. Zresztą, nie tylko tam. Knox ma 23 lata, zarabia ligowe ochłapy ($3 mln w tym roku i tyle samo w przyszłym, w opcji klubu). Może jeszcze dobije do ligowej średniej. Ja chyba już na to nie liczę. A mając w składzie 32-letniego Lillarda, Blazers mają mało czasu na eksperymenty.
Na koniec Warriors. Temu ruchowi można by poświęcić osobny wpis. Kończy się era Wisemana w Warriors. Warriors bronili się przed oddaniem go, ale w końcu ulegli. I zrobili tylko dla oszczędności. W ich kasie zostanie $7 mln z tytułu podatku od luksusu oraz jakieś $30 mln w przyszłym. To nie jest mało, ale to nadal tylko pieniądze i żadnej kompensacji w talencie za, jakby nie było, drugi wybór draftu 2020 roku, który ma zaledwie 21 lat. Wiseman zagrał dla Warriors tylko 60 meczów. Na pytanie, które musi tutaj paść, jak ta drużyna wyglądałaby, jakby wybrała LaMelo Balla, odpowiedź nie jest tak oczywista. Wiseman został wrzucony do drużyny, w której poprzeczką było zdobycie mistrzowskiego tytułu. To rzadkie okoliczności dla topowych debiutantów. Gdyby dostał swobodę, miejsce na popełnianie błędów, w drużynie bez większych ambicji, to nie mam wątpliwości, że wyglądałby dużo, dużo lepiej. Nie mam też wątpliwości, że Ball w rotacji, w schematach coacha Kerra, nie błyszczałby tak, jak w Hornets. Na pewno nie od razu.
Powrót Gary’ego Paytona II nie jest dla mnie jakimś wielkim game changerem dla Warriors. Nawet gdyby był zdrowy, a nie jest. I przez to, jak pisałem wyżej, część tej wielkiej umowy, może upaść. Dla Warriors może i to nawet byłoby najlepsze. Mam wrażenie, że był to trochę desperacki, o ile nie jest to za duże słowo, ruch. Oddali swoją dwójkę draftu, a ściągnęli gracza, którego latem nie chcieli podpisać. Rozumiem, zdrowy Payton, to zawodnik, którym można grać w finałach NBA, Wiseman nie. Ale ogólnie jakoś nie czuję tego ruchu Warriors. Nie chce mi się wierzyć, że na Wisemana naprawdę nie było rynku.
Jeśli chodzi o Pistons, to jest to dla nich już kolejny ruch, w którym sięgają po niespełnioną „dwójkę” draftu. Podoba mi się to ryzyko, które może się opłacić. A jeśli nie opłaci, to niczego to nie zmienia w celach i strategiach tej organizacji. Szkoda tylko, że pozycja środkowego jest już u nich zapełniona. Lepiej by było dla rozwoju obu, żeby Wiseman i Duren nie zabierali sobie minut i roli w drużynie. A przecież tam pod koszem jest też Isaiah Stewart.

– New York Knicks sprowadzili do siebie Josha Harta z Portland Trail Blazers, a w zamian wysłali pakiet złożony z Cama Reddisha, Svi Mykhailiuka, Ryana Arcidiacono oraz chronionego (w loterii) wyboru w pierwszej rundzie tegorocznego draftu. Jeśli wybór ten nie trafi do Oregonu podczas tego naboru, to zamieni się w cztery drugorundowe picki w kolejnych draftach. Hart ma opcję gracza na przyszłe rozgrywki, ale jest ona skonstruowana w tak nieprzyjazny dla niego sposób, że najprawdopodobniej z niej zrezygnuje i stanie się wolnym graczem tego lata. Otóż jego warta $12,9 mln opcja, gdy w nią wejdzie, stanie się niegwarantowana. Zresztą, na podobnych warunkach gra w tym sezonie, przy czym te pieniądze w całości trafią do niego.

Komentarz: Umiarkowanie dobry Knicks. Za trzech zawodników, z których dwóch było całkowicie poza rotacją, a jeden grał „w kratkę” dostają dobrej klasy obrońcę, który słynie z instynktów do zbiórek oraz pokładów energii do ofiarnej gry. To taki sygnał dla samych siebie i dla fanów, że Knicks czują, że są play-offową, albo co najmniej play-inową ekipą, a teraz spróbują docisnąć na ostatniej prostej sezonu. Po drugie Hart i Jalen Brunson grali razem na uniwersytecie Villanova. Jeśli możesz zadowalać swoje gwiazdy, to to robisz. Tym bardziej, gdy nie dzieje się to z uszczerbkiem dla finansów lub rotacji drużyny. Piszę, że ruch jest umiarkowanie dobry, bo Knicks raczej nie będą bić się o tytuł, ich ewentualny play-offowy run z Hartem będzie o trochę dłuższy, niż bez niego. A latem będzie trzeba mu zapłacić. Jeśli strony porozumieją w sprawie czegoś „rozsądnego”, to całościowo będę oceniał ten ruch jeszcze wyżej. No, a jakby udało im się wcześniej zajść daleko w play-offach, to już będzie całkowicie dobrze. Czy ja się czepiam? Nie, raczej nie. Knicks dobrze zrobili. Są dobrzy, chcą być lepsi, to zrozumiałe. A takie ruchy kosztują. Gdyby jednak coś, gdzieś miało nie wyjść, to fajnie mieć wybór w drafcie na mocy trzyletniego, budżetowego kontraktu. Z Hartem, już niedługo, będzie trzeba podejmować droższe decyzje.
Jeśli chodzi o Blazers, to jest to, wbrew pozorom, całkiem niezły ruch. Transfer Harta wisiał w powietrzu. Blazers nie chcieli bić się latem o jego usługi. Wybór w drafcie zawsze ma swoją wymierną wartość. I nawet niegłupim scenariuszem, byłoby dla Blazers, gdyby ten pierwszorundowy zamienił się na cztery picki drugich rund. To też jest kapitał. Mówi się, a nawet śpiewa, że jak sobie poradzisz w Nowym Jorku, to sobie poradzisz wszędzie. Ja bym powiedział, że jak sobie nie poradziłeś w Nowym Jorku, i jak teraz sobie nie poradzisz w Portland, to już sobie nigdzie nie poradzisz. Tak, mam na myśli Reddisha. Ma dopiero 23 lata i myślę, że mogą być jeszcze z niego ludzie. U Thibsa, z różnych przyczyn, był głównie poza rotacją. Gdy grał, miewał niezłe momenty. Zobaczymy co pokaże w nowym rozdaniu u trenera Billupsa.

– Philadelphia 76ers, Portland Trail Blazers i Charlotte Hornets dogadali się w sprawie trójstronnej wymiany, na mocy której Matisse Thybulle przeniesie się do Portland, Jalen McDaniels przejdzie do Filadelfii. Do Hornets trafią wybory w drugiej rundzie draftu 2023 oraz 2027 roku oraz Svi Mykhailiuk, którego Blazers pozyskali na moment w wymianie opisanej wyżej. Sixers dostaną także wybory w drugich rundach draftów 2024 (Nowy Jork) oraz 2029 (Portland)

Komentarz: Javier Sotomayor skakał kiedyś wzwyż z „taakim zapasem”. Daryl Morey właśnie zrobił coś takiego podczas trade deadline. Miał iść poszukać wzmocnień, dodać trochę spacingu, z jak najmniejszą stratą dla defensywnej jakości oraz oszczędzić. No i pierniczony zrobił wszystkie te rzeczy. Z Thybullem, jak dobry w obronie by nie był, nie dało się grać, mając na uwadze maksymalizowanie talentów Embiida. Z McDanielsem się da. Jalen, nie mylić z Jaden, przywozi do Miasta Braterskiej Miłości swoje 32,2% zza łuku. Jeśli zauważysz, że Thybulle miał nieco wyższy odsetek, to będziesz mieć rację, ale u niego była to mini próbka. McDaniels trafia po 1,2 trójki na mecz, a to jest znaczący skok nad 0,4 Thybulle’a. Latem będzie wolnym agentem, ale to tak jak w przypadku Bucks i Crowdera – pozyskaj, idź walczyć o tytuł, a wakacje zadbasz, gdy przyjdzie czas.
A Blazers? Jeśli ma to jakieś znaczenie, to Thybulle ma tego samego agenta, co Lillard. Na pewno przyda się w obronie, i na pewno będą z nim problemu z spacingiem. Innym problemem będzie to, że latem zostanie zastrzeżonym wolnym agentem? Czy widzę drużyny sypiące w niego pieniędzmi? Nie, ale wolny agent, to zawsze powód do przemyśleń. Tym bardziej, że będą mieli dość mało czasu, żeby upewnić się czy go chcą na dłużej.

– Brooklyn Nets oddali Kesslera Edwardsa oraz gotówkę (moją all-time ulubioną składową transferów) do Sacramento Kings.

Komentarz: Nets po transferowym trzęsieniu ziemi, mają teraz w składzie zatrzęsienie skrzydłowych. Pozbyli się więc jednego z nich. Ruch ten oszczędza im $8 mln oraz otwiera miejsce w składzie. Kings muszą ciepło myśleć o Edwardsie, bo poza pieniędzmi, nie wzięli żadnej draftowej kompensacji. I słusznie, że tak myślą. Edwards ma dopiero 22 lata, więc warto go sprawdzić. Opcja klubu za zaledwie $1,9 mln to niewielka cena za rok testów nad młodym graczem, który ma zadatki by być rotacyjnym zawodnikiem na poziomie NBA.

– Do handlujących Nets i Bucks, dołączyli się Indiana Pacers. Wcześniejszą część tej wymiany (Crowder z Suns via Nets) opisałem. Teraz skupiam się na Pacers.
Ekipa z Indiany dostała Serge’a Ibakę, George’a Hilla i Jordana Nworę. Wzbogacili się też o wybory w drugich rundach draftów 2023, 2024 i 2025 roku.

– Clippers wysłali do Hornets Reggie’ego Jacksona i wybór w II rundzie draftu 2028 roku, a przyjęli Masona Plumlee.
Komentarz: Po wszystkich ruchach Clippers, Jackson stał się zbędny. Plumlee się przyda pod koszem.

– New Orleans Pelicans dostaną ze Spurs Josha Richardsona. W zamian oddadzą Devonte’ Grahama oraz cztery wybory w drugich rundach draftu (2024, 2026, 2028, 2029).

Komentarz: Tym ruchem Pelikany oszczędzają pieniądze. Graham ma kontrakt ważny jeszcze przez dwa lata (2x $12 mln). Umowa Richardsona wygasa po tym sezonie.

– Boston Celtics pozyskali Mike’a Muscalę z Oklahoma Thunder. W zamian wysłali for Justina Jacksona oraz dwa wybory w drugich rundach draftu (2023 i 2029).

Komentarz: Dobry ruch dla obu stron. Thunder kontynuują gromadzenie wyborów w drafcie, Jackson zejdzie z ich finansowych ksiąg po sezonie. A Muscala postara się być dla Bostonu wszystkim tym, czym przez kontuzję kolana nie mógł być dla nich Danilo Gallinari. Rozciągnąć grę, rzucić od czasu do czasu za trzy, obronić. Tylko tyle i aż tyle.

No dobrze, to teraz parę słów o Los Angeles Lakers. W końcu, po to tu jesteś i to czytasz. Lakersami zajmę się „globalnie” bez rozbijania każdego z ruchów.
Do drużyny przybyli: D’Angelo Russell, Malik Beasley, Jarred Vanderbilt, Davon Reed, Mo Bamba (a wcześniej Rui Hachimura).
Odeszli: Russell Westbrook, Juan Toscano-Anderson, Damian Jones, Thomas Bryant, Patrick Beverley (a wcześniej Kendrick Nunn).

Komentarz: Lakers są znacząco lepsi, niż byli przed tymi zmianami. A to jest najważniejsza wiadomość dla LeBrona. Ważne jest też to, choć już może mniej dla samego LeBrona, że Rob Pelina zużył tylko jeden z tych dwóch słynnych wyborów w drafcie. Lakers będą mogli latem usiąść do negocjacji z klubami i szukać dalszych wzmocnień, a w rękach, poza kontraktami do ruszenia, będą mieli pick, który budzi zmysły. Rok 2029 to bardzo daleka przyszłość, w której na horyzoncie nie ma już LeBrona, a pewnie także i Davisa.
Przede wszystkim odszedł Westbrook, który, jeśli wierzyć plotkom, był w ostatnich tygodniach wampirem energetycznym w szatni zespołu, a od początku, złym dopasowaniem z Jamesem i Davisem. Fanem talentu D’Angelo Russella nie jestem, ale jest o niebo lepszym dopasowaniem do LeBrona i AD. Latem będzie trzeba mu zapłacić, gra na mocy schodzącej umowy, w ramach której zarobi $31 mln w tym sezonie. Czy na takie pieniądze może liczyć w Lakers. Pewnie nie (nigdzie indziej też nie), ale gdyby drużyna z nim w składzie zaliczyła mocny run w play-offach, o mistrzostwie nie wspominając, to jego pozycja negocjacyjna może być umiarkowanie silna. Nie podoba mi się jego decyzyjność, jako rozgrywający, dość mało widzi na parkiecie. Jeśli coach Ham i LeBron, który przecież w większości będzie mieć piłkę w dłoniach, będą w stanie nieco przemodelować jego grę, to strzeleckie talenty Russella, są dużą nadwyżką na innym Russellem, który właśnie opuścił drużynę. A to, samo w sobie, ma wartość dla tej ekipy. To jest doraźna pomoc na teraz, ale w skali ogólnej, na miejscu Pelinki i Lakers, nie wiązałbym się z nim dużym i długim kontraktem. W ograniczonej roki, tak, jako pierwszy rozgrywający drużyny z mistrzowskimi marzeniami, absolutnie nie.
Malik Beasley i Jarred Vanderbilt, to będzie prawdziwe złoto dla tej drużyny! Daję wykrzyknik, bo oczami wyobraźni widzę, jak obaj idealnie wchodzą we wszystkie luki, jakie Lakers mieli do tej pory. Jak dla mnie zbyt cicha cześć tej wymiany, o której powinno być głośniej. Wybór draftu 2027 za ten pakiet plus zejście z kontraktu i samej postaci Westbrooka, biorę o każdej porze dnia i nocy, a potem zmykam, żeby Danny Ainge się nie rozmyślił. 23-letni Vanderbilt, to taki trochę Dennis Rodman naszych czasów, oczywiście weź to porównanie na luźno. Broni, zbiera, switchuje, daje energię. Na jego miejscu, już od dwóch dni, siedziałbym w hali i rzucał trójki. Tylko, a może aż tego, Lakers będą od niego wymagali, poza tym, w czym jest dobry.
26-letni Beasley, to jeden z najlepszych strzelców z dystansu ostatnich lat. Ten sezon jest jego czwartym, w którym trafia po przynajmniej trzy trójki na mecz. Wielka rzecz dla spacingu Lakers, tak potrzebnego, by Lebron i Davis mogli operować w optymalnych warunkach. Dla mnie tylko jeden wybór w drafcie za tę parę, to niezły rabat.
Mo Bamba, po niezłym tamtym sezonie, trochę zawieruszył się w rotacji podkoszowych Orlando Magic. Jego rola w Lakers zapewne nie będzie wielka, ale konkretnie określona – obronić, zablokować, rozciągnąć grę, dać odpoczynek AD. Trochę podobny do Thomasa Bryanta, który odszedł do Nuggets.
Ważne będzie, jak Darvin Ham ma zamiar to poukładać. I tu aż tak wielkiej filozofii paradoksalnie nie ma. Do wszystkiego, co umiesz robić dobrze na parkiecie, „stemplem” dającym Ci prawo gry, będzie rzut za trzy. Tak, to takie proste. LeBron nadal wymaga podwojeń i zagęszczania strefy podkoszowej, nadal potrafi zaatakować kosz. To samo AD, trochę na inny sposób. Jeśli rywale będą karceni celnym rzutem z dystansu, gdy tak będą bronić liderów Lakers, co do tej pory nie działo się za często, to będą dziać się rzeczy, o których ta drużna marzy.

Słowo o drużynach, które handlowały z Lakers:

– Jazz. Dla nich wybór w drafcie 2027 (chroniony w top 4), to wartość nadrzędna. Pozyskani gracze ani wiekiem (27 i 29), ani talentami, raczej nie wpisują się w oś czasu Jazz, ale nie jest wykluczone, że mogą dokończyć sezon w Salt Lake City.

– Wolves. 35-letni Mike Conley jest lepszym rozgrywającym od niemal dekadę młodszego D’Lo. Taka jest bolesna prawda. Plus jest pod kontraktem na przyszły sezon. Plus ma doświadczenia we współpracy z Gobertem. Sportowo i finansowo dobry ruch Minnesoty. Pisałem wyżej, że nie chciałbym siadać z Russellem do stołu negocjacji z wielkimi oczekiwaniami z jego strony. Trzy wybory w drugiej rundzie draftu (2024, 2025 i 2026), to maleńka kropla w oceanie tego, co Minnesota straciła w wymianie po Goberta, ale to zawsze coś.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.