Hayes: „Wierzę, że jestem daleko od szczytu możliwości.”

Przed wczorajszym meczem Raptors-Pistons udało mi się usiąść w szatni drużyny z Michigan i porozmawiać z ich rozgrywającym Killianem Hayesem. 21-letni Francuz rozgrywa swój trzeci sezon na parkietach NBA. Był siódmym wyborem draftu 2020 roku. Przed przenosinami do NBA spędził jeden sezon w niemieckiej Bundeslidze, w klubie Ratiopharm Ulm. Wcześniej przez dwa sezony bronił barw francuskiego Cholet. Miał 16 lat, gdy zadebiutował tam w seniorskiej drużynie. W tym sezonie gra na poziomie 9,5 punktu, 2,7 zbiórki, 5,8 asysty oraz 1,3 przechwytu. Oto, co mi powiedział.

Co najbardziej Cię zaskoczyło, gdy przyszedłeś do NBA? Mam na myśli Twoje wyobrażenie o tym, jak tu będzie, jak będzie robić się różne rzeczy kontra rzeczywistość.

Może nie tyle zaskoczenie, co przeżycie swego rodzaju szoku związanego z liczbą rozgrywanych meczów oraz podróżami z tym związanymi. W Europie graliśmy po 30+ spotkań, a tu nagle musisz zagrać 82. Prawie każdego dnia wsiadasz w samolot i gdzieś lecisz. Grasz po 4-5 meczów na tydzień. Więc ten aspekt NBA był dla mnie czymś, o czym nie miałem wyobrażenia, jak to jest.

A jeśli chodzi o samą grę? Tempo, fizyczność?

Nie powiedziałbym, że gra tutaj jest bardziej fizyczna, może trochę, ale powiedziałbym, że jest bardzo różne podejście do tego, na co sędziowie pozwalają, a na na co nie w NBA i FIBA. W NBA musisz nauczyć się, jak zrobić, żeby gwizdano na Tobie faule, musisz mądrze do tego podchodzić. Zobacz, na przykład Luka Doncic, on doskonale opanował tę sztukę, wie kiedy i jak pójść po faul. To jest coś, czego ja też muszę się nauczyć.

Masz już wypracowane jakieś rutyny, jeśli chodzi o podróżowanie, odpoczynek, sen?

O tak. W pierwszym sezonie starałem się tylko przetrwać, zaadaptować do nowej sytuacji. Szczególnie w meczach granych dzień po dniu. Teraz już przyzwyczaiłem się do tego. Jestem odpowiednio spakowany. Bardziej docenia się czas spędzony we własnym domu, bo wiesz, że często jesteś na wyjazdach.

To jakie są Twoje „niezbędniki”, które zawsze zabierasz ze sobą w podróż? Książki, konsola?

Na dłuższe wyjazdy zabieram PlayStation. Zwykle też mam ze sobą swojego laptopa. Oglądam filmy, seriale.

Twój ostatni rok przed przyjściem do NBA spędziłeś w Niemczech, w Ratiopharm Ulm. Oni mają reputację klubu, który znakomicie rozwija młodych zawodników. Co sprawia, że tak jest?

Kultura tej organizacji, filozofia z jaką podchodzą do poszczególnych graczy. Gdy ja tam byłem, trenerem był Jaka Lakovic. Od samego początku dał mi do zrozumienia, że to ja będę liderem naszej grupy. Jaka był młodym trenerem i postanowił dać młodemu zawodnikowi kierować drużyną na parkiecie. Skorzystałem z tej szansy i wyszło bardzo dobrze. Miasto samo w sobie jest świetne, fani niesamowici.

A propos tego Twojego świetnego sezonu tam, jest taka narracja, możemy ją nazwać „teorią spiskową”, że w Ulm stworzyli dla Ciebie najlepsze możliwe warunki i okoliczności, żebyś indywidualnie mógł wyglądać jak najlepiej, żebyś trafił do NBA z jak najwyższym numerem w drafcie, co jednocześnie miało dać programowi w Ulm znak jakości.

Wiesz, na koniec dnia, byłem na tyle dobry, żeby dało się mną grać, na tyle dobry, że jeśli taki był plan, to mógł on wypalić. Bo jakbym grał źle, to oni też by wyglądali źle, że dali szansę komuś, kto nie był w stanie temu sprostać. Jednym z powodów, dla których wybrałem Ulm, była właśnie możliwość zaprezentowania swoich najlepszych stron. Jaka dał mi tę szansę, ale na wszystko tam sobie zapracowałem dobrą grą. Ta gra była na tyle dobra, że zostałem wybrany wysoko w drafcie.

Jesteś w swoim trzecim sezonie w NBA. Nad jakimi aspektami swojej indywidualnej gry masz zamiar pracować tego lata?

Jest jeszcze wiele rzeczy, nad którymi muszę pracować. Wierzę, że jestem jeszcze daleko od szczytu swoich możliwości. Jestem daleko od miejsca, w którym chciałbym być ze swoją karierą i moją indywidualną grą. Jestem jeszcze młody. Chcę pokazywać światu, że każdego roku przychodzę do sezonu z czymś nowy, że idę do przodu i się rozwijam. Latem planuję dołączyć do drużyny narodowej. Myślę, że dla mojej indywidualnej gry, to też przyniesie pozytywne rezultaty. Przystąpię do swojego czwartego roku w NBA już w sezonowej formie, bo będę trenował prawie całe lato. Tego się już nie mogę doczekać.

Mówisz o kadrze, to poproszę o dwa słowa na temat zbliżających się Mistrzostw Świata.

Mamy ciekawy, bardzo silny skład, a na horyzoncie jest możliwość, że dołączy do nas Joel Embiid. No i oczywiście Victor Wembanyama. Nie ukrywamy, że naszym celem jest zdobycie złotych medali. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio, pokonaliśmy Amerykanów w grupie, a potem nieznacznie przegraliśmy w finale, w spotkaniu o złoto.

Myślisz, że Embiid się zdecyduje?

No wiesz, drzwi są dla niego otwarte, decyzja należy tylko do niego. Jak przyjedzie, to jego obecność na pewno będzie dla nas zauważalna na parkiecie. Mam nadzieje, że przyjedzie.

Wracając do Twojej indywidualnej gry, jakby tak wejść w szczegóły, to nad czym konkretnie będziesz chciał się skupić w swojej grze?

Powiedziałbym, że muszę się poprawić w używaniu swojego ciała, gdy atakuję kosz. Oczywiście rzucanie, dużo rzucania na różne sposoby. Chcę być systematyczny, każdego wieczoru dobrze rzucać. Muszę też poprawić jakość swoich podań no i muszę być lepszy w obronie.

Na jakich graczach modelowałeś swoją grę przed przyjściem do NBA?

To na pewno będą D’Angelo Russell, Manu Ginobili…

W tym momencie naszą rozmowę przerwał Hamidou Diallo, który przyszedł zabrać coś ze swojej szafki w szatni.

No tak, sami leworęczni (śmiech)…

Tak jest! Do tego James Harden. Tak, sami leworęczni, bo sam jestem leworęczny i zawsze pod tym kątem starałem się na nich patrzeć.

Jaka jest Twoja dieta? Co pomaga Ci przetrwać trudy sezonu?

Zawsze byłem bardzo wybredny, jeśli chodzi o jedzenie. Moja dieta, to głównie makarony, ryż i białe mięso. Prawie w ogóle nie jem czerwonego mięsa. Powiedziałbym, że jestem bardzo wybredny, jeśli chodzi o jedzenie.

To czego nie jesz w ogóle, albo bardzo unikasz?

Unikam smażonych rzeczy, ograniczam cukry proste. Ale wiesz, jestem tylko człowiekiem, czasem i te rzeczy znajdą się na moim talerzu. Rzecz w tym, żebym mieć świadomość tego, co się je i w jakich ilościach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.