Śliwki vs Robaczywki play-offs 2022 Vol.1

Dzień dobry! Bierzemy na warsztat pierwszą rundę tegorocznych play-offów, ale nieco zmieniamy format śliwek i robaczywek. Zamiast tradycyjnego podziału, analizuję poszczególne pary i w nich wyodrębniam dobre i złe rzeczy, które tam się wydarzyły. Proszę dać znać, czy taki format ma sens. Zapraszam!

Miami Heat – Atlanta Hawks (4:1).

Śliwki:

– Defensywa Heat. To był pokaz obrony XXI wieku. Może to trochę pokręcone, bo przecież w koszykówce chodzi o zdobywanie punktów i to zazwyczaj jest przyjemnością oglądania meczów, ale w przypadku tej serii, wielką przyjemnością, przynajmniej dla mnie, było patrzeć, jak i na ile sposobów Heat nie dają Hawk zdobywać punktów. W trzech z pięciu meczów tej serii, gracze z Atlanty nie zdobyli 100 punktów, w tym raz nie przekroczyli 90. Ale nawet to nie jest aż takie ważne. Coach Spo i jego żołnierze wręcz po mistrzowsku żonglowali defensywnymi rotacjami, pomysłami, taktykami, schematami. Mieszali obronę strefową z każdy swego, „trapowali” zawodników z piłką, robili wstawki krycia na całym pakiecie, „switchowali”, ale momentami nie robili tego, czym całkowicie wybijali z rytmu swoich rywali. Potrafili w okamgnieniu przejść ze strefy do każdy swego i odwrotnie. Liczby Trae Younga z tej serii wyglądają następująco – 15.4 punktu, 31.9% z gry, 18.4% (!) zza łuku, 6.2 straty, 6 asyst. Dla perspektywy, jego statystyki z sezonu regularnego wynosiły 28.4 punktu, 46% z gry, 38.2% zza łuku, do tego prawie 10 asyst.
I tutaj musimy się na sekundę zatrzymać. Trae nie dostanie robaczywki za serię z Heat. Na swój sposób oznaczałoby to, że umniejszam defensywie Heat. A przecież nie zrobię tego po tym, co napisałem wyżej. Przypomnę tylko, że kilkanaście dni wcześniej, Young wciągnął Hawks do play-offów. Jego znakomite występy przeciwko Hornets (24 punkty, 11 asyst) i Cavaliers (38 punktów, 9 asyst) pomogły Atlancie przebić się przez dwie fazy play-inu. Z Heat, to nie mogło się udać, bo przede wszystkim zabrakło siły ognia od jego kolegów. Collins nie był sobą po kontuzji, Capela zagrał tylko dwa mecze, Hunter, to jednak było trochę za mało na doświadczonych Heat. Wiesz, kto był czwartym najlepszym strzelcem Atlanty w tej serii? Kevin Knox! I to powinno być wystarczającym komentarzem do tego, jak płytką rotację mieli Hawks w tych play-offach. Young został stłamszony przez obronę Heat, bo ta była ukierunkowana na niego. Wielcy gracze, na przestrzeni lat, potrafili odpowiedzieć na to, jak kończyli swoje sezony w play-offach. Już nie mogę się doczekać z czym nowym do sezonu przyjdzie po wakacjach Young. W których miejscach „zaadresuje” najbardziej palące potrzeby na poprawienie swojej gry. Myślę, że porażka w takim stylu może być dla niego dobrą lekcją życia na przyszłość. O ile sam będzie chciał wyciągnąć z tego wnioski. A zakładam, że będzie chciał. Ale to osoby temat.

– Delikatna śliwka dla De’Andre Huntera. Jeśli całkiem niezła seria z Heat natchnie go do mocnego przepracowania wakacji, to może się okazać, że Hawks dostaną gracza, którego bezskutecznie szukali w wymianach. Atletyczny skrzydłowy, który zdobędzie punkty, pobroni. Niby nie jakieś bardzo wygórowane wymagania, ale weź i znajdź sobie takiego drugiego Jaylena Browna. Gdyby 21 punktów z serii z Heat miałoby być jego średnią za przyszły sezon, to Atlancie spadłby jeden problem z listy problemów przed nowymi rozgrywkami.

– Jimmy Butler. 30.5 punktu, 7.8 zbiórki, 5.3 asysty, 2.8 przechwytu za całą serię. Wielki mecz drugi za 45/5/5. Też niezły mecz czwarty za 36/10/4/4/1.

– Max Strus. Rok temu w play-offach zagrał łącznie (!) sześć minut w dwóch meczach. Zaliczył jeden niecelny rzut i tyle. W tym roku zaczyna mecze w postseason i po pierwszej rundzie ma już na koncie cztery mecze z dwucyfrową liczbą punktów. Znakomita historia, imponujący progres i równie imponująca ciężka praca włożona we własny rozwój.

– PJ Tucker. Liczby Ci tego nie pokażą, musisz sam lub sama zobaczyć go na własne oczy. Jak broni, jak walczy, jak (współ)dyryguje obroną, jak bardzo nie zgadza się odgwizdanym na nim faulu, jakby przegrał właśnie lewą nerkę w karty. Jak to mawiają w pewnych kręgach – „mój człowiek”.

Robaczywki:

– Trae Young musi zacząć starać się być przynajmniej neutralny w defensywie. A sami Hawks muszą bardzo poważnie zastanowić się nad tym składem. Elitarny atak i fatalna obrona, to nie jest recepta na nic dobrego, a przecież tak to właśnie wyglądało u nich w tym sezonie.

Boston Celtics – Brooklyn Nets (4:0).

Śliwki:

– Niesamowicie przepiękny, intrygująco mocny Boston. W zasadzie bezbłędny na obu końcach parkietu. W sezonie regularnym, gdy Nets byli dobrzy, zdrowi, gdy wszystko było u nich OK, zwykło się mawiać, że mają taką siłę ataku, że mogą wyjść z każdych opresji, że potrzebują nie całego meczu, a właściwie tylko jednej-dwóch dobrych kwart, by obrócić losy meczów na swoją korzyść. W przypadku Celtics tym czymś jest obrona. W serii z Brooklynem byli tak dusząco dobrzy w defensywie, że potrafili przetrwać każdy ostrzał Nets, a z kolei ich (coraz bardziej) metodyczny atak pozwalał im wracać do gry, by ostatecznie zostawiać Brooklyn w tyle.

– Jak jesteśmy przy spokojnym, metodycznym ataku, to ostatnia sekwencja w meczu otwarcia serii, to było prawdziwe złoto. W tym ostatnim zagraniu było wszystko. Zdawało się, że Jaylen Brown weźmie to na siebie. Podejrzewam, że JB sprzed pół roku pewnie by to zrobił. A jednak nie. Przerzucił piłkę do Smarta. Tam też mogło się wydawać, że nadal niedowartościowany w ataku Smart, weźmie to na siebie. Tymczasem on, po profesorsku, na chłodno, znalazł podaniem Tatuma, który, trzeba to podkreślić, trafił niełatwy layup poprzedzony piruetem i idealnie zmieścił się w czasie. Kto, wie, może ta seria wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby Nets skradli mecz otwarcia w Bostonie.

– Jayson Tatum. Znakomity na obu końcach parkietu. O jego ofensywie wiemy od dawna, ale to co zrobił w bronieniu KD, to jest kolejny poziom wtajemniczenia. 29.5 punktu, 4.5 zbiórki, 7.3 asysty oraz 1.8 przechwytu za serię.

– Jaylen Brown. 23, 22, 23 i 22 punkty z Nets. Równy, wysoki poziom na obu końcach parkietu. W wolnej chwili sięgnij sobie do jego debiutanckiego sezonu. Jak surowy był, jak decyzyjnie był daleko za tym, do czego doszedł teraz, jak słabo kozłował. Progres w jego grze, to zjawisko, o którym nadal za mało się mówi.

– Bruce Brown. Szkoda dla Nets, że więcej takich nie mieli w składzie. Ten pan za parę tygodni będzie wolnym agentem. 23 i 26 punktów w meczach dwa i trzy, dużo dobrej energii na obu końcach parkietu.

– Al Horford. Jak patrzę na Ala, z którym miałem okazję kilka razy rozmawiać, to mam wrażenie, że jest chodzącym pomnikiem. W sensie, że ten człowiek nigdy niczego nie robi źle. Facet z klasą, zazwyczaj uśmiechnięty, zawsze wyważony i stonowany w wywiadach. W grze, nawet gdy fizyczny, to nigdy brutalny. Człowiek instytucja. Ważna część defensywy Celtów. Na stare lata zorientował się, że umie w rzucanie za trzy. Po sześciu meczach w tegorocznych play-offach ma na koncie 14 celnych rzutów za trzy punkty. To dokładnie tyle samo, ile trafił w postseason, w barwach Atlanty Hawks przez…osiem lat.

– Fajna historia. Ime Udoka grał przeciwko Kevinowi Durantowi jako zawodnik. Był też w sztabie trenerskim Spurs, gdy ci walczyli w play-offach najpierw z Thunder, a później Warriors. Był też w obozie KD. Jako jeden z asystentów w Popovicha w kadrze Stanów Zjednoczonych oraz jako jeden z asystentów Nasha w Nets. Lepszego scoutingu nie dałoby się mieć.

Robaczywki:

– Brooklyn Nets. Wyglądasz na tyle, na ile pozwala Ci rywal. Celtics nie pozwolili Nets wyglądać dobrze w tej serii. I z tym niesmakiem, z całą listą znaków zapytania, Nets idą na długie i być może gorące wakacje. Będzie ciekawie. Na miejscu Seana Marksa chyba wolałbyś rozmawiać z Kyrie Irvingiem o szczepionkach, niż maksymalnych kontraktach.

– Steve Nash. Czy to już jest ten moment, w którym trzeba zacząć się zastanawiać czy Nash umie w coaching? Trzeba na poważnie zadać to pytania, bo ofensywa Nets w dużej części oparta była na prostych, żeby nie powiedzieć prostackich, izolacjach. Wiem, że na tle elitarnej obrony każdy może wyglądać źle. Wiem też, że z Joe Harrisem ta drużyna wyglądałaby zupełnie inaczej. Z Benem Simmonsem wyglądałaby inaczej. Ba, z Jamesem Hardenem wyglądała(by) inaczej. To wszystko prawda, ale jakoś zaczynam tracić zaufanie do Nasha. Trochę mi podpadł w drugiej części sezonu, kiedy na konferencjach prasowych regularnie mijał się z prawdą. A nie musiał przecież tego robić.

– Sytuacja z Benem Simmonsem. Celowo nie wskazuję palcem na konkretnego człowieka, a na całe zjawisko, bo uważam, że w tej sprawie Simmons jest ofiarą, nie agresorem. Może zajmę się tym w osobnym tekście.

– Przy tej okazji robaczywka dla tych, którzy przesadzają z szyderstwami pod adresem Australijczyka. Jeden, drugi niewinny mem, że na przykład dziewczyny lubią Simmonsa, bo ten „nie gra w gry” (tak, wiem, w oryginale ma to więcej sensu) jest jak najbardziej OK. Ale jak na mój gust trochę za dużo się na niego wylało. Załóżmy, że faktycznie ma problemy w sferze mentalnej, że ogarnia go panika, jak pomyśli, że ma wyjść na parkiet, że w tej chwili nie jest w stanie dźwignąć takiej presji. To jest dla Ciebie śmieszne? Albo jeśli faktycznie bolą go plecy, a miał z nimi problem już w przeszłości, to jest śmieszne? A nawet jeśli kłamie? To czy przypadkiem nie zataczamy tu koła i nie wracamy do punktu pierwszego, czyli sfery mentalnej? Zawodowy koszykarzy, który nie jest w stanie grać w koszykówkę. To jest raczej przykre, a nie śmieszne. EDIT: Po tym, jak już napisałem ten tekst okazało się, że Simmons będzie potrzebował operacji pleców, więc „the sh*t was real”.

– Nie chciałbym, żeby zostało to źle zrozumiane, bo nie chodzi mi o to, żeby hejtować Kevina Duranta. Chodzi mi o zwrócenie uwagi na pewne zjawisko. KD nie zagrał dobrej serii z Nets. Niby średnia na poziomie 26 punktów, prawie 6 zbiórek i ponad 6 asyst, to nie jest źle, ale trzeba tu też doliczyć zaledwie 38.6% skuteczności z gry, 33% zza łuku i aż 5.3 straty. I teraz do czego zmierzam? A no do tego, że w większości zastanawiamy się, co poza znakomitą defensywą Celtów, stało się z Durantem. Zmęczenie końcówką sezonu, w której KD grał duże minuty, żeby tylko wejść do play-offs? Kontuzja, o której nie mówi się głośno? Wiek? Przejechane kilometry w kogach? Generalnie zadajemy pytania i na swój sposób mu współczujemy. Pomyślcie teraz jak internet przejechałby się po LeBronie, gdyby okoliczności były identyczne. Do tego właśnie zmierzam. Powtarzam więc, że nie chodzi mi o brak hejtów pod adresem KD, tylko o to, że świadomie lub nie, przyjmujemy różne kryteria do oceniania i obserwowania różnych graczy.

– Nic Claxton. Będzie robaczywka, ale najpierw oddajmy mu, że zaliczył całkiem niezłą serię, na której można coś budować na przyszłość (10 punktów, 6 zbiórek, 1.5 asysty, 1.3 przechwytu, 2.3 bloku, 79% z gry) No właśnie. To „coś” to rzuty wolne. Środkowy Nets spudłował aż 18 z 22 oddanych rzutów z linii. Może Nets wygraliby mecz czwarty, gdyby nie jego 1/11.

Milwaukee Bucks – Chicago Bulls (4:1).

Śliwki:

– Patrick Williams. Niecałe 12 punktów za serię, to może nie jest coś wielkiego, ale przeszedł mój test oka, więc go wyróżniam. Szczególnie za dwa ostatnie mecze (23 punkty, oraz 20 punktów i 10 zbiórek). Za trzy miesiące zdmuchnie dopiero 21 świeczek z urodzinowego tortu. Spodziewam się dużych rzeczy po nim w przyszłym sezonie i dalej. Jest dużym i silnym atletą, a to zawsze znakomita baza pod coś znaczącego. Pozdrawia Jaylen Brown. Nie widzę powodu, dla którego rozwój Williamsa nie miałby iść śladami wydeptanymi przez gracza Bostonu.

– Wesley Matthews. Głównie za defensywę i „małe rzeczy”.

– Jevon Carter. Za jeszcze mniejsze rzeczy. Podoba mi się, że nie stara się być na boisku kimś, kim nie jest. Na swoją małą skale robi wszystko poprawnie.

– Jrue Holiday. Fajnie obserwować jak Jrue w play-offach zamienia się w defensywnego dzika.

– Bobby Portis. Cztery mecze z double-double w pięciu meczach. Jakoś tak bez większego echa się to odbyło. A to nie było nic.

– DeMar DeRozan. Seria taka sobie, ale mecz drugi miód.

Robaczywki:

– Nie jest to ich wspólna wina, ale ta seria, to była najmniej ciekawa seria ze wszystkich w pierwszej rundzie. Taka mała robaczywka.

– Jeszcze mniejsza robaczywka dla Zacha LaVine’a, która będzie dla mnie pretekstem do poruszenia pewnego tematu. 19 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst za serię. Źle nie jest, ale zbyt dobrze też nie. Wiem, że Zach nie był do końca zdrowy. Ale mimo to, tutaj nie może nie pojawić się pytanie co robić z nim latem? O ile lepszy może być 27-letni koszykarz? LaVine będzie uprawniony do podpisania latem pięcioletniego kontraktu za…ćwierć miliarda dolarów. Dajesz? Ja chyba nie, bo sufitem drużyny z nim jaką jedną z dwóch najważniejszych opcji jest właśnie to – walka o play-offy i odpadnięcie w pierwszej, może drugiej rundzie. A jeśli zredukujesz jego rolę do opcji trzeciej, czy czwartej, to nie płacisz mu takich pieniędzy. Pozdrawia Tobiaszek Harris.

 

Philadelphia 76ers – Toronto Raptors (4:2).

Śliwki:

– Joel Embiid za rzut na wygraną w trzecim meczu. Facet, który ma siedem stóp wzrostu, tak łapie piłkę, tak się z nią obraca i trafia taki rzut. To jest coś! 33 punkty, 13 zbiórek, 2 asysty i blok w tym spotkaniu.

– OG Anunoby. Czasem piszę o graczach, że jeśli chcą wejść na kolejny poziom, to muszą znaleźć we własnych głowach ten legendarny przełącznik i go uruchomić. Bo w sferze fizyczności, talentu i umiejętności, mają wszystko. OG jest jednym z takich graczy. Widziałem go z bliska już wiele razy. Jest potężnie zbudowany. Może telewizja nie do końca to oddaje, ale musisz mi wierzyć na słowo. W sumie nie musisz, jak nie chcesz. Mam wrażenie, że zaczął zdawać sobie sprawę ze swojej fizyczności, że w zasadzie niemal z każdym może przepychać się pod kosz. W tej serii miał „switche” na Embiidzie, których nie przegrywał. A coś takiego można sobie wpisywać w koszykarskie CV. Zresztą, on na centrach, to żadna nowość. 20, 26, 26 punktów za pierwsze trzy mecze, średnia 17 za serię.

– Precious Achiuwa. Podoba mi się kierunek jego rozwoju. Po roku w Miami mogło się wydawać, że jego istnienie w NBA będzie zależeć od postawy w obronie, w ograniczonej roli. W Toronto zaczęło się okazywać, że może być kimś więcej. Ma tylko 22 lat, więc jeszcze sporo przed nim. Jeśli nadal będzie chciał pracować. 20 punktów i 6 zbiórek w meczu trzy, 17, 7 zbiórek, 3 bloki w meczu pięć.

– Scottie Barnes. Na jednej zdrowej nodze notował w swoich pierwszych play-offach w życiu po 12.8 punktu, 9 zbiórek, 4.3 asysty oraz 1 przechwyt. Wiesz, kto przed nim robił w play-offach po (przynajmniej) 12/9/4 w wieku 20 lat? Oto lista graczy: Magic Johnson. Koniec listy.

– Tyrese Maxey. Za serię 21 punktów, 4.7 zbiórki oraz 4.8 asysty, 50% z gry, 94.5% z linii. To, mogło być wzięte za szalone przed sezonem, nieco nie na miejscu po transferze Hardena, ale teraz staje pytaniem jak najbardziej zasadnym – czy Maxey jest drugim najlepszym graczem Sixers?

Robaczywki:

– Doc Rivers. Na zegarze były niecałe cztery minuty do końca meczu zamykającego serię. 76ers prowadzili 119:90. Parę sekund po udanej akcji, Joel Emiid, po zderzeniu ze Siakamem, doznał kontuzji oczodołu. Uraz ten może zaważyć na losach serii 76ers-Heat. Pytam więc po kiego grzyba Embiid był jeszcze na boisku? Żądam wyjaśnień! Przypomniało mi się piłkarskie Euro 2012. Mecz otwarcia dla nas (przeciwko Grecji) oglądałem z kolegą, który krzyczał do ekranu „Smuda, rób jakieś zmiany, ch..u!” Aż chciało się krzyknąć teraz to samo to Riversa.

– Nick Nurse. Końcówka meczu trzy. Nerd Nurse przekombinował? Na to wygląda. Nie widać tego w materiale powyżej, w którym Embiid wygrywa mecz, ale widać to na innych zapisach. Nurse krzyczy z ławki do VanVleeta, żeby ten zszedł niżej, myśląc zapewne, że Sixers zaatakują kosz. Tymczasem Rivers rozrysował to pod rzut dla Embiida, który pod koniec czwartej kwarty spudłował niemal z tego samego miejsca.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.