Po tym jak Kobe Bryant zagrał swój ostatni mecz w NBA (13.04.2016) marka Nike przedłużyła z nim kontrakt reklamowy na kolejnych pięć lat. Jak łatwo policzyć, umowa wygasła dokładnie tydzień temu. Vanessa Bryant, posiadająca prawa do wizerunku tragicznie zmarłego męża, nie dogadała się z marką Nike w sprawie przedłużenia umowy.
Amerykańskie źródła donoszą, że „obóz” Vanessy był niezadowolony z tego, jaką strategię przyjęła marka Nike z butami sygnowanymi nazwiskiem jej męża, które wychodziły już po jego śmierci. Były trudno dostępne, wypuszczane w bardzo limitowanej liczba egzemplarzy, praktycznie niemożliwe do kupienia w regularnej sprzedaży, plus mały wybór, jeśli chodzi o dziecięce rozmiary.
Obóz Nike z kolei ujawnia, że wdowa Bryant oczekiwała czegoś na kształt „dożywotniej” umowy, czyli czegoś, co mają z Nike Michael Jordan i LeBron James.
Co teraz? Vanessa Bryant posiada prawa do nazwy „Mamba” i podpisu Kobe’ego. Z kolei jego charakterystyczne logo (inspirowane mieczem z filmu Kill Bill, a raczej znakiem, który na tym mieczu się znajdował), które często pojawiało się na językach butów Kobe, należy do obu stron. W teorii Vanessa Bryant i jej „obóz” mogą spróbować wypuścić na rynek buty Kobe wyprodukowane przez inną markę.
„My hope will always be to allow Kobe’s fans to get and wear his products. I will continue to fight for that. Kobe’s products sell out in seconds. That says everything. I was hoping to forge a lifelong partnership with Nike that reflects my husband’s legacy. We will always do everything we can to honor Kobe and Gigi’s legacies. That will never change.” – czytamy w oświadczeniu wdowy Bryant.
„Kobe Bryant was an important part of Nike’s deep connection to consumers. He pushed us and made everyone around him better. Though our contractual relationship has ended, he remains a deeply loved member of the Nike family.” – czytamy w oświadczeniu marki Nike.
Kobe i Nike dyskutowali możliwość odłączenia się Mamba brand od Nike, na podobnych zasadach, na jakich działa Jordan brand. Ostatnie spotkanie w tej sprawie miało miejsce w grudniu 2019 roku.
Kobe Bryant związał się marką Nike w 2003 roku. W roku 2006 wyszedł pierwszy model sygnowany jego nazwiskiem – Nike Zoom Kobe I. W 2009 roku pojawiły się buty Nike Kobe 4. Pierwsze niskie buty do gry w koszykówkę. Klimat na początku nie był sprzyjający. Widok tak niskich butów do gry w koszykówkę przyprawiał zawodników o ból w stawach skokowych. Koszykarscy konserwatyści pukali się w czoła i nie wróżyli niczego dobrego temu projektowi.
Niski but do koszykówki brzmiał jak jakaś herezja. Marka Nike jak zwykle dobrze wyczuła rynek. Promocji „Czwórek” towarzyszyła reklama, w której sam Kobe, siedząc na koniu, namawiał do wykupienia ubezpieczenia na kostki…ale nie tych, którzy kupią nowy, niski model ale tych, którzy grać będą przeciwko nim.
Lody zostały przełamane. Niskie buty zaczęły na dobre funkcjonować w świadomości zarówno zawodowców, jak i amatorów. Okazało się, że kostki mają się nadzwyczaj dobrze. Skręcenia? Zawsze były, są i będą częścią tej gry. Wysokość buta nie ma tu nic do rzeczy.
Dalej sprawy potoczyły się lawinowo. Już nie tylko Kobe, ale także inne gwiazdy NBA zaczęły sięgać po niską wersję sygnowanych przez siebie butów. Chris Paul, Kevin Durant, James Harden – to tylko kilku z brzegu topowych graczy, którzy w swoich oficjalnych liniach butów postawili na modele o niskim „cięciu”.
Dziś niskie buty noszonę są przez zawodników ze wszystkich pozycji i nikogo już to nie dziwi. Niegdyś używane tylko przez garstkę szalonych rozgrywających, obecnie stanowią ogromną część koszykarskiego, butowego krajobrazu.
W zeszłym roku, w bańce na Florydzie, aż 102 zawodników z 22 drużyn nosiło regularnie buty Nike Kobe.
Nie kto inny jak sam Kobe Bryant wymyślił pojęcie „protro” czyli but retro wzbogacany o nowe technologie, niedostępne w czasie gdy miała miejsce premiera danego modelu. Na tej zasadzie wychodziły w ostatnich latach modele Nike Kobe I, IV, V oraz VI. Idealnie wpisało się to filozofię, która zawsze przyświecała tej linii. Od początku bowiem, kolejne buty z linii Kobe miały być tak dobre i tak zaawansowane technologicznie, jak tylko było to możliwe w danym momentcie. Filozofia ta była dużą częścią Kobe Mentality, czyli sukcesywnego wyznaczania sobie nowych celów, osiągania ich a następnie wyznaczania kolejnych.
Udało mi się na moment oderwać od biurka zapracowanego Rafała Draganowskiego, Junior Brand Managera Sklepu Koszykarza i zadać mu parę pytań w sprawie „Nike vs Vanessa Bryant.”
Podstawowe pytanie – dlaczego się nie dogadali? Wiadomo, że tam gdzie nie wiemy o co chodzi, tam chodzi o pieniądze. Ale czy tylko? Prasa amerykańska donosi, że „obóz” Vanessy był niezadowolony z tego, jaką strategię przyjęła marka Nike z butami, które wychodziły już po śmierci Kobe’ego – trudny dostęp, limitowana liczba egzemplarzy, praktycznie niemożliwe do kupienia w regularnej sprzedaży, plus mały wybór, jeśli chodzi o dziecięce rozmiary. Co o tym myślisz? Bo tutaj, to akurat zgadzam się z Vanessą i wiem, że nie jestem sam w tym przekonaniu.
Masz rację, nie było to idealne rozwiązanie z perspektywy fanów. Jednocześnie, wszystkie sklepy były zmuszone urządzać wszelakie losowania ze względu na wartość resellerską butów Kobego. Trudno mi się domyślać kto i dlaczego się nie dogadał ale wydaje mi się, że Vanessa chcąc zabezpieczyć przyszłość swoją i swoich córek wymaga od Nike większego nakładu butów, z których udziały trafią do rodziny Bryantów. Z drugiej strony mamy włodarzy Nike, którzy wiedzą, że najskuteczniej zwiększą wartość i atrakcyjność produktu zawężając go. Z punktu widzenia sklepu trudno mi się określić po którejś ze stron, ponieważ kiedy buty Kobe były dostępne w ogólnej sprzedaży to często trafiały nawet na wyprzedaże, obecnie produkt ten schodzi na pniu ale jest go mniej – dla mnie obuwie meczowe Bryanta możemy stawiać na równi z kultowymi modelami Michaela Jordana, które również dostępne są raz na jakiś czas i wszyscy już się raczej do tego przyzwyczaili – po prostu zadbajmy o nieco szerszą dystrybucję, tak aby faktycznie raz na kwartał, każdy mógł chociaż spróbować kupić sobie Kobe.
Czy teraz, kiedy sprawa przeniosła się do mediów, nadal jest szansa na porozumienie? Jeśli głównie chodzi o pieniądze, to nikt nie zapłaci Vanessie więcej, niż Nike.
– To chyba jest tak, że Vanessa próbuje przyspieszyć obrót spraw na jej korzyść, dlatego o sprawie dowiedzieliśmy się z social mediów. Osobiście wierzę, że obie strony się dogadają i to w najbliższym czasie.
Czy Vanessa może iść Under Armour, New Balance, czy jakiegoś chińskiego gracza i z którąś z tych marek wypuścić buty Kobe? Jak to widzisz od strony prawnej i technologicznej. Nike ma patenty na wiele ze swoich systemów. To akurat jest do obejścia, bo inne marki też mają swoje patenty i systemy, które mogłyby zastąpić to, co mają buty Nike.
– Może iść ale po co? Jak dobrze wiemy, Kobe bardzo aktywnie udzielał się przy projektowaniu butów – głównie dzięki niemu większość ludzi gra obecnie w butach z niską cholewką. Porzucenie wszystkich tych spotkań w celu przeniesienia trademarka do innego producenta mija się z celem.
Czy Nike może wypuścić buty, które będę wyglądać jak któryś model z linii Kobe, będą nawiązywać do tego stylu, ale po prostu w ich nazwie nie będzie użyte słowo Kobe? Jak to w ogóle jest z tymi prawami do wizerunku? Nike nie ma teraz prawa wypuszczać niczego z „Kobe” w nazwie?
Tak, Nike może po prostu wydać modele retro Kobego pod inną nazwą, tak jak to zrobił adidas przy okazji zmiany KB8 na Crazy8. Mogą użyć sylwetki ale pod inną nazwą, szczegółów nie znam, bo nie jestem prawnikiem.
Co to oznacza dla kibiców i regularnych konsumentów? Domyślam się, że ceny krążących na rynku butów Kobe pójdą w górą. Coś jeszcze?
Jeżeli Vanessa zabierze nazwisko Bryanta z Nike, to nowo wydawane buty mogą wręcz stracić na wartości. Jednocześnie, te będące w obiegu staną się unikatami, białymi krukami, ostatnimi Kobe na rynku. Moim zdaniem jest to tragedia dla konsumenta, który ma do wyboru „okrojony” produkt lub święty gral o wartości kolekcjonerskiej. A przecież rozmawiamy tylko o butach do koszykówki.
Podejrzewam, że jest dokładnie jak wspomniał Pan w tekście. Nike chciało pójść modelem Jordanowskim i zmaksymalizować zyski w sposób regularnych dropów danego modelu w ograniczonej ilości po odpowiedniej cenie, bo jak widać taki model jest opłacalny. Szkopuł tkwi w tym, że Jordan to marka w której swoje linie modelowe maja inni koszykarze plus oprócz modeli flagowych wychodzą różne inne buty sygnowane logiem Jumpmana np. Acessy, aura, max 200, kolabo ze Spajkiem Li, a sama twarz marki jest osobą żywą. W przypadku Kobego, trudno wyobrazić sobie, że wychodzą kolejne modele butów sygnowane przez Bryanta z wiadomych przyczyn. Wyglada, to tak jakby obóz Pani Vanessy chciał zmaksymalizować zyski już teraz, poki żelazo gorące.