Wolna agentura 2021. Podpisy, analizy

W nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego otwarto w NBA wolną agenturę. Tegoroczne okno nie stoi pod znakiem spektakularnych podpisów wielkich graczy. Ale i tak, jak to zwykle bywa w NBA, jest ciekawie. Na warsztat biorę poszczególne ruchy na wolnym rynku. Większość z nich analizuję pojedynczo, ale niektóre rozpatruję przez pryzmat całych klubów, żeby zrozumieć szerszy kontekst. Zapraszam do lektury oraz dyskusji.

Kyle Lowry i Miami Heat porozumieli się w sprawie trzyletniego kontraktu o wartości $90 mln. Będzie to sign-and-trade, więc Raptors dostaną w zamian ludzi. Będą nimi Precious Achiwua i Goran Dragic.

Mój komentarz: Heat dopięli swego. Bardzo chcieli go już podczas ostatniego trade deadline. $30 mln za sezon, za 35-latka, to niby dużo, ale sposób, w jaki Kyle od lat gra, nie martwi mnie za bardzo, w kontekście pytania czy da radę wypełnić umowę na mniej więcej podobnym, wysokim poziomie. Nie dunki i nie spektakularne minięcia są jego atutami. A co nimi jest? Przede wszystkim boiskowa inteligencja. Ta w połączeniu z IQ Butlera i Adebayo oraz coachingiem Spoelstry sprawia, że już rozpływam się na tym, jak to wszystko może pięknie funkcjonować. Poza tym jego defensywa. W ostatnich sezonach rywale bez pardonu atakowali Dragica i Robinsona. To był problem dla Heat – mieli esencjonalnych dla swojego ataku zawodników, których trzeba było chować po drugiej stronie parkietu. Teraz w pierwszej piątce Heat do ewentualnego atakowania pozostaje tylko Robinson. Mało tego, Lowry jest znakomity po switchach. Może ustać nawet i trzem pozycjom, a na własne oczy wielokrotnie widziałem jak nie przegrywał przekazań z silnymi skrzydłowymi i centrami. Oczywiście nie regularnie, tylko w pojedynczych posiadaniach. Jestem przekonany, że kultura ciężkiej pracy w Miami przypadnie mu do gustu. Wszak on sam jest tytanem harowania. To nadal nie jest ruch, który jakoś drastycznie przesuwa Heat w tabeli Wschodu. W dalszym ciągu mam ich maksymalnie na czwartym miejscu po rundzie zasadniczej. Ale sam ruch oceniam wysoko. Dla obu stron. Precious Achiwua wzięty pod parasol ludzi od wyszkolenia indywidualnego w Raps, jest w stanie wydobyć z siebie głębię swoich możliwości. Tak przecież działo się z m.in. Siakamem i VanVleetem. Z kolei Goran Dragic może bardzo przydać się sportowo, oraz w szatni jako mentor dla młodych. Ale gdyby coś, gdzieś, z jakichś przyczyn miało się nie udać, to jego schodzący kontrakt może stać się smakowitym kąskiem bliżej trade deadline. Niejeden contender chciałbym mieć go w rotacji.

Chris Paul i Phoenix Suns dogadali się w sprawie czteroletniego kontraktu wartego $120 mln.

Mój komentarz: Gdy na początku usłyszałem o aż czteroletnim zobowiązaniu Suns, to pomyślałem, że ten czwarty rok, gdy CP3 będzie miał 40 lat, może boleć. Ale gdy poznałem szczegóły tej umowy, to uważam ją za negocjacyjny majstersztyk w wykonaniu klubu z Arizony. Z owych $120 mln bowiem, tylko $75 mln jest sumą gwarantowaną. W pierwszych dwóch latach wszystko, w trzecim roku tylko połowa, a czwarty rok jest opcją klubu. Fantastycznie skonstruowana umowa patrząc od strony pracodawcy. Aż dziwię się, że sam CP3 i jego agent zgodzili się na tak skonstruowaną umowę. Podobno na stole leżała oferta od Pelikanów – gwarantowane $90 mln w trzy lata, bez żadnych obostrzeń. Chris Paul ma 36 lat, więc siłą rzeczy, będzie powoli tracił swoje fizyczne atuty, ale nie spodziewam się jakiegoś drastycznego spadku w nadchodzących rozgrywkach. Wprawdzie Chris przeszedł parę dni temu operację lewego nadgarstka, ale dopóki rzecz nie dotyczy kolan, kostek czy pleców, to jestem w miarę spokojny o jego przygotowanie do sezonu. Bardzo podoba mi się ten kontrakt z jego strukturą.

Suns wykonali dwa inne, moim zdaniem, bardzo dobre ruchy. JaVale McGee dał się namówić na roczny kontrakt za $5mln. A Cameron Payne na trzyletnią umowę za $19 mln. Dwa dobre i niedrogie podpisy.

Trae Young i Atlanta Hawks przystali na warunki pięcioletniego kontraktu o wartości $207 mln. Umowa jest skontrowana w taki sposób, że $172 mln są sumą gwarantowaną. Reszta odblokuje się, jeśli Young zostanie wybrany do jednej z trzech piątek All-NBA w nadchodzącym sezonie. Ostatni rok jest opcją zawodnika.

Mój komentarz: Tego należało się spodziewać. To jest dobry kontrakt dla obu stron. Young pokazał, że jest w stanie być liderem play-offowej ekipy, więc samo to powinno być wystarczającym argument do dania mu maxa. 22-letni Young grał w postseason na poziomie 28.8 punktu, 9.5 asysty, 2.8 zbiórki oraz 1.3 przechwytu. Hawks zagrali w Finałach Wschodu, a sam Young rozwiał kilka znaków zapytania, które kłębiły się wokół jego postaci – czy da radę ustać w obronie, gdy rywale będą chcieli eksponować jego wątłe ciało oraz braki w grze po tej stronie parkietu? Dał radę. Mało tego, nikt nigdzie go nie eksponował, bo po prostu nie dało się tego robić. A to ogromny kamień z serca w Atlancie. Ich wybity w ataku lider nie musi być chowany w defensywie. Czy jest w stanie być liderem? Tak, jest. Czy jego imponujące statystyki nie są po prostu pustymi kaloriami w meczach o nic? Nie, ponieważ w play-offach też miał imponujące liczby, a Hawks grali, żeby wygrywać. Trae Young – wielki wygranych play-offów, a teraz także wolnej agentury.

Shai Gilgeous-Alexander zgodził się podpisać z Thunder pięcioletnie przedłużenie kontraktu o wartości $172 mln. Wartość umowy wzrośnie do $207 mln, jeśli SGA zostanie wybrany po sezonie do jednej z piątek All-NBA.

Mój komentarz: Kanadyjczyk jest typem koszykarza, któremu dajesz kontrakt, a potem zastanawiasz się, czy jest Ci on faktycznie potrzebny, jeśli masz w ogóle jakieś wątpliwości. W sensie, że nawet jeśli Thunder nie widzą go w swoich planach na cały okres trwania tej umowy, to po prostu muszą go zatrzymać. Jestem więcej niż pewny, że jeśli za 2-3 lata (lub wcześniej) strony uznają, że chcą się rozstać, to nikt na tym nie będzie stratny, a już na pewno nie klub. 23-latek grał w tamtym sezonie na poziomie 23.7 punktu, 4.7 zbiórki oraz 5.9 asysty. Nie wydaje mi się, żeby udało mu się załapać do All-NBA w przyszłym sezonie, a to tylko sprawi, że ta umowa będzie wyglądać jeszcze lepiej z perspektywy klubu.

Norman Powell zostaje w Portland Trail Blazers na kolejnych pięć lat. W tym czasie zarobi $90 mln. Powell grał a tamtym sezonie na poziomie 17 punktów, 3.3 zbiórki oraz 1.9 asysty.

Mój komentarz: Klub z Oregonu nie mógł pozwolić sobie na zostanie z niczym, mając (nadal) w składzie Lillarda i McColluma. Oni chcą wygrywać teraz, już. I dopóki obaj tam są, przebudowa nie jest w ich interesie i nie leży na ich osi czasu. Powell ma 28 lat, jest więc w idealnym wieku, żeby po pierwsze spieniężyć swoją dotychczasową karierę, a po drugie, będąc fizycznie u szczytu możliwości, jeszcze ze 3-4 lata dokładać do swojego rzemiosła. $18 mln za sezon z żadnej strony nie brzmi szokująco, czy tragicznie, jeśli myślimy o grze Powella.

 

Mike Conley i Utah Jazz porozumieli się w sprawie trzyletniej umowy wartej $68 mln.

Mój komentarz: To się miało wydarzyć i się wydarzyło. Mówiło się, że może to być $75 mln. Jest $68, więc jeszcze lepiej dla klubu. Conley notował w ostatnim sezonie po 16.2 punktu, 3.5 zbiórki, 6 asyst oraz 1.4 przechwytu, trafiał 41% swoich rzutów zza łuku. Gdyby takie wartości był w stanie utrzymać przez cały okres trwania nowej umowy, plus był w stanie wystąpić w jakichś 70% meczów rundy zasadniczej oraz nie odpadać z kontuzjami w play-offach, to ten kontrakt będzie można uznać za bardzo dobry. Może to trochę naiwne marzenie Jazz, że wszystkie te rzeczy dziać się będą przez trzy lata jednocześnie, ale ekipa ze średniego rynku, do której nie przychodzą topowi wolni agenci, musi zwykle trochę przepłacić. Jeśli tu to zrobiła, to naprawdę nieznacznie.

Tim Hardaway Jr. i Dallas Mavericks dogadali się w sprawie czteroletniej umowy wartej $72 mln.

Mój komentarz: To się nazywa konsekwencja. Cztery lata temu THJ podpisał czteroletni kontrakt warty $71 mln. 16 punktów i 39% zza łuku, to nie są wartości, za które warto umierać. Są to jednak wartości, którymi (przynajmniej) powinni cechować się ludzie grający wokół Luki Doncica. Hardaway ma 29 lat, nie powinien mieć problemu, żeby w zdrowiu wypełnić całą umową. Myślę też, że w jego grze jeszcze jest trochę miejsca na rozwój. Wszystko poniżej $20 mln, to w miarę dobrze wydane pieniądze za tego typu gracza. Patrząc od strony klubu, zawsze chciałoby się mniej, ale nie ma na co narzekać.

Na koniec dwa słowa o ruchach Chicago Bulls:

Lonzo Ball przystał na warunki czteroletniej umowy. Jej wartość to $85 mln. Jest to sign-and-trade. Pelikany dostaną Tomasa Satoransky’ego, Garretta Temple’a oraz wybór w II rundzie draftu.

Mój komentarz: Bardzo mi się podoba ten ruch z perspektywy Bulls i bardzo nie podoba, jeśli chodzi o Pelicans, że tak łatwo go puścili. Moim zdaniem powinni byli go podpisać, a potem ewentualnie poszukać wymiany za znacznie wartościowszy pakiet. To, co Nowy Orlean dostał w zamian, to trochę żart – z całym szacunkiem dla wszystkich biorących udział w wymianie. Problem z rzetelną próbą oceny Balla odbywa się na kilku poziomach, ale głównie chodzi o percepcję postrzegania jego postaci. Tak, został wybrany w drafcie nieco za wysoko. Owszem, Jayson Tatum powinien był pójść wyżej. Tak, jest synem pana LaVara, który miał swój „memiczny” okres w mediach. Poza tym wszystkim Ball traci też trochę na tym, że patrzy się na niego przez pryzmat pozycji rozgrywającego i przyrównuje do innych znakomitych jedynek w obecnej NBA. Tu Ball przegrywa, bo nie jest typową jedynką. To znaczy, ja bym powiedział, że jest typową, nawet definicyjną jedynką, z tym że nie jest rozgrywającym obecnych czasów, czyli punktującym rozgrywającym. Wszystko to nakłada się na siebie i trochę zamazuje jego wartość. Dodatkowo, jakby tego wszystkiego było mało, Ball już w swoim drugim roku zaczął grać z LeBronem, a to nigdy nie jest łatwe. Miałeś mieć piłkę, nagle jej nie masz. Plus trapią Cię kontuzje. Potem w Nowym Orleanie raz okazało się, że Zion nie może grać, a potem że to on będzie rozgrywał. Nie usprawiedliwiam, bo nie mam w tym interesu, jedynie zwracam uwagę, że jego pierwsze cztery lata w NBA nie były łatwe. A prawda na jego temat jest taka, że znakomicie podaje, świetnie pcha piłkę do przodu. Ludzie uwielbiają z nim grać, bo nie wygląda, jakby w ogóle zależało mu na liczbie asyst (i innych zdobyczy). Jest dobrym, żeby nie powiedzieć bardzo dobrym defensorem, szczególnie w team defence. Zrobił ogromny progres, jeśli chodzi o mechanikę rzutu oraz skuteczności. Z 30% zza łuku w pierwszym sezonie, wszedł na prawie 38% w minionych rozgrywkach (trzy celne trójki na mecz).Zdziwię się, jeśli Bulls nie będą mieć z niego pożytku. Próbując czytać między wierszami – Ball reprezentowany jest przez agencję Klutch. Wydaje mi się, że może istnieć swego rodzaju „kosa” na linii Klutch-Pelicans. Anthony Davis też jest w stajni Klutch. Wszyscy pamiętamy w jakich okolicznościach odbywało się kuszenie AD do Los Angeles, to jak opuszczał mecze, żeby wymusić transfer, no i na koniec jego wymowna koszulka z napisem „That’s all folks”, kiedy wiadomo było, że żegna się z Nowym Orleanem. Być może Klutch nigdy nie chcieli dogadania się z Pels i od samego początku dali do zrozumienia, że Lonzo szuka nowego miasta. Ball był zastrzeżonym wolnym agentem, a na horyzoncie NBA nie było w tym roku aż tak wielu klubów z wolnym środkami do wydania. Tak sobie głośno myślę.

Alex Caruso dogadał się w sprawie czteroletniego kontraktu o wartości $37 mln.

Mój komentarz: Jeśli chodzi o Caruso, to powiedziałbym, że znaleźliśmy się na granicy opłacalności, ale ta granica nie została jeszcze przekroczona. A jeśli została, to nieznacznie. 27-latek potrafi rzucić z dystansu i przyzwoicie bronić. Za takie usługi się płaci.

DeMar DeRozan porozumiał się w sprawie trzyletniego kontraktu wartego $85 mln. Będzie to sign-and-trade. Spurs dostaną w ramach tego Thaddeusa Younga, Al-Farouq’a Aminu, wybór w I rundzie draftu oraz dwa wybory w drugiej.

Mój komentarz: Sportowo bardzo podoba mi się ten ruch, finansowo już tak średnio. Zacznę więc od finansów. $28 mln za sezon, to sporo. Tym bardziej, gdy wziąć pod uwagę, że praktycznie nikt nie bił się z Bulls o DeRozana. Mówi się, że mocno zainteresowani byli Clippers, ale DD i jego agent, podobno nawet nie siedli do rozmów, gdy na horyzoncie pojawili się Bulls. Nie wiem, co by się stało, gdyby faktycznie siedli, ale wiem, że Byki nie musiały stawać do licytacji z nikim. Clippers, po ruchach po PG i Leonarda, nie mają wyborów w drafcie, tu Bulls zawsze mieli przewagę. Poza tym, w sign-and-trade mieli zbyt wielu graczy, których ewentualne odejście w zamian do Spurs, stawiałoby pod znakiem zapytania całą wymianę, bo mocno osłabiałoby Clippers. Na schodzących umowach są w Clippers Ibaka, Beverley, Rondo, dwa lata w umowie ma Zubac. Bulls bez uszczerbku dla rotacji tego nowego projektu oddali Thaddeusa Younga i Al-Farouq’a Aminu. Zatem, przekonany jest, że gdyby doszło do korespondencyjnej bitwy o DeRozana, to Bulls mogliby spokojnie zjechać z wartością umowy dla niego. Clippers zwyczajnie nie mieli takiej sumy do wydania. Ale to tylko finanse. Nie my będziemy spłacać te kontrakty. Sportowo podoba mi się ten ruch. Trochę poza radarem mediów, DeRozan zaliczył dobry statystycznie miniony sezon (21.6 punktu, 3.6 zbiórki, 6.9 asysty). Ma dopiero 31 lat, lubi pracować na swoim ciałem, więc jestem niemal pewny, że kontrakt wypełni w całości bez spadku w jakości swoich fizycznych atutów. DeRozan, król gry na półdystansie, będzie miał sporo miejsca do operowania w rotacji tych Bulls. LaVine, Ball, Vucevic, White i Caruso oraz Markkanen, jeśli zostanie, potrafią trafić za trzy punkty, co sprawia, że DD będzie miał sporo miejsca do operowania bliżej kosza. A podwajany potrafi dobrze podać. Od czterech lat nie schodzi poniżej pięciu asyst na mecz. Bulls będą silni w ataku, ale będą mieć problemy w defensywie. Po tej stronie parkietu potrzebują wykonać jeszcze parę kadrowych ruchów. To nie jest skład na mistrzowski tytuł, ale jest to jak najbardziej grupa ludzi, w których zasięgu są play-offy. I to nie jakimś ostatnim tchem. Myślę, że wejdą dni nich bez konieczności grania play-in.
W skali ogólnej oceniam ruchy Bulls bardzo dobrze. Ta organizacja przez ostatnie lata próbowała budować przez draft. Nie wyszło. Więc teraz czas budować się przez dodawanie ludzi z wolnego rynku. A takie rzeczy kosztują. Nawet jeśli tu, czy tam zapłacili o tych kilka milionów za dużo, to nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Artūras Karnišovas, po objęciu roli GMa Bulls, obiecywał uczynić Chicago destynacją dla wolnych agentów. Jak na razie zaczyna dotrzymywać słowa. DeRozan nie jest graczem ze szczytu NBA, ale od czegoś trzeba zacząć. Bulls powiedzieli A ściągając parę miesięcy temu Vucevica, oddając jednocześnie trochę swojej przyszłości. Teraz powiedzieli B, co wymagało głębszego sięgnięcia do kieszeni. Nie było innej drogi. Próba oszczędności i pójścia po alternatywne rozwiązania, byłaby ryzykowna, bo mogłaby cofnąć ich do pozycji sprzed ruchu po Vucevica, ale już bez ludzi i picków, których użyli na ściągnięcie go. Można chwilę podyskutować odnoście liczb, ale same ruchy i kierunek w którym poszła ta organizacja, to dobry kierunek.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.